Quantcast
Channel: Niepoprawni.pl
Viewing all 33215 articles
Browse latest View live

Czemuś taki głupi, ludu biznesowy ?

$
0
0
Lud biznesowy może jest i inteligentny czytaj sprytny a czasami nawet cwany, ale mądry to on nie jest.Na początku tygodnia lekturę prasy zaczynam zwykle od felietonu prof.Zybertowicza i w najnowszym numerze mówi on o wakacyjnych spotkaniach i rozmowach z tym ludem właśnie. Z rozmów tych okazuje się, że lud biznesowy podchodzi krytycznie do programów takich jak 500+, bo, tu pozwolę sobie zacytować opinię ludu biznesowego:  "Otóż ludzie powinni dostawać od życia tyle, ile sami sobie wypracują." I w tym momencie musiałem przerwać śledzenie refleksji autora, by skreślić tych parę uwag. Otóż, drogi ludu biznesowy, głupi jesteś. Zapomniał bowiem wół, że cielęcem był. Każdy z ludu biznesowego urodził się kiedyś niemowlakiem i przyszedł na gotowe, a to gotowe to nie tylko to, co przygotowali dla niemowlaka rodzice, lecz cała gotowa ogromna infrastruktura cywilizacyjna, którą wypracowali nie jego rodzice, lecz cała wspólnota wielu pokoleń. Więc ciąży na ludzie bizneswym, tak jak na każdym innym ludzie, obowiązek rewanżu. I to lud biznesowy powinien sobie wbić do głowy i o tym pamiętać, bo inaczej kłopotów sobie napyta. Sporo ich zresztą już, sobie i nam wszystkim, napytał. A poza tym, uwagi te odnoszą się nie tylko do ludu biznesowego, lecz do każdego z nas.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

ŻYDZI MORDOWALI ŻYDÓW - LEKCJA HISTORII

$
0
0
Ilustracja: 
zbrodnie
ŻYDZI MORDOWALI ŻYDÓW - LEKCJA HISTORIINa podstawie prac i wspomnień: Hannah Arendt, Baruch Milch, Emanuel Ringelblum, Baruch Goldstein, Klara Mirska, Chaim A. Kaplan.(...)Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich). Przypomnijmy tu, z jak ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie" (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii". Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę Niemiecką. Arend stwierdziła wprost: "O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano" (tamże, s. 151). Arendt pisała, że bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów.W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady. Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne wykonywanie niemieckich rozkazów godzących w ich współrodaków. O tym wszystkim Jan Tomasz Gross milczy  w swoich książkach pełnych tak wielu oszczerczych tyrad oskarżycielskich przeciw Polakom. Postarajmy się więc odświeżyć pamięć o sprawach tej kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji, od lat tak gorliwie przemilczanej - wbrew prawdzie historycznej - przez różne wpływowe dziś w Polsce media i wydawnictwa. Żeby uniknąć zarzutów stronniczości, ograniczę się tu do podania przykładów wyłącznie w oparciu o autorów wywodzących się z żydowskich środowisk. Oto niektóre z nich. Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów na byłych wschodnich Kresach Rzeczypospolitej (woj. lwowskie i tarnopolskie): "W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są 'Gestapem na ulicy żydowskiej'. Powołali Ordnungsdienst  jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów (...) w gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znam ani jednego wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (...). Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny sposób,niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością". (Por. B. Milch: "Testament", Warszawa 2001, s. 106-107). Pytanie, dlaczego Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu? Czyż to kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa nawet cienia elementarnej uczciwości intelektualnej?W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: "(...) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...). Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w "naukowym dziele" Grossa: "Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (...). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy [podkr. - J.R.N.]. Niejedna kryjówka została 'nakryta' przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus catholique que le pape, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (...). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej" (E. Ringelblum: "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).EMANUEL RINGELBLUM - KRONIKARZ GETTA WARSZAWSKIEGO PATRON ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGONader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt [podkr. J.R.N.]. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą" [podkr. J.R.N.] (Por. B. Goldstein: "The Star Bear Witness", New York 1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli rodowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała np. następującą historię: "Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: 'No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże'" (Wg K. Mirska: "W cieniu wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.BARUCH GOLDSTEIN Dlaczego takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów nie informuje Amerykanów Gross, tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków? Warto przytoczyć, co ten sam Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji: "Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (...). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców" (C. Perechodnik: "Czy ja jestem mordercą?", Warszawa 1993, s. 112-113). Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana. W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty "hańbą społeczności warszawskiej". Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc m.in.: "Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej [osób - przyp. J.R.N.] niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (...). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (...). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (...). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt [podkr. J.R.N.]. Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386, 389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta"STELLA (GOLDSCHLAG) KÜBLER ISAACKSON Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II wojny światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem ("łapaczem") wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz... Żydówka - Stella Kübler.Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 r. w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie "aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?  Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia hańbiącej żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra "tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 r. wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.  Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja "fabryka") z 27 lutego 1943 r., będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. "Aryjski" wygląd Stelli oraz "papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z "łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 r. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom."BLOND TRUTKA " Jak opowiada w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym "łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.  Dzięki nieprzeciętnej "skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich "nurków" miano "blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Mimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym "łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ja do ostatnich dni życia? Jeśli tak to dlaczego zabiła się dopiero po 50 latach?Wśród Żydów byli także ci, którzy zostawali agentami niemieckiego Gestapo. Były ich dziesiątki, a może nawet setki. Nikt ich nie policzył. To oni, działając skrycie, wydawali innych Żydów na śmierć, szantażowali ich, wymuszali od nich haracz i byli szmalcownikami. Na bieżąco składali do Gestapo meldunki na swoich współbraci. Nie działali tylko w gettach. Specjalne przepustki umożliwiały im poruszanie się także po tzw. „aryjskiej” stronie miasta, czasami nawet po terenie całej Generalnej Guberni. Wiernie służyli niemieckim oprawcom swoich rodzin, żon i dzieci. Robili to bez jakichkolwiek zahamowań, z własnego wyboru, tylko w imię większej porcji żywności lub czasowych przywilejów. Czy mogli zerwać się z niemieckiej smyczy? Mogli, mieli nawet taką możliwość, będąc poza murami getta, jednak takich prób nie podejmowali. Dlatego właśnie ich zdrada była na znacznie wyższym poziomie. Byli wśród nich tacy, którzy w sianiu zła wznieśli się na prawdziwe wyżyny. W warszawskim getcie byli to Abraham Gancweich i Dawid Sternfeld – szefowie powstałej w grudniu 1940 r. tzw. trzynastki – składającej się z grupy żydowskich policjantów – agentów. Gancweich przed wojną był nauczycielem i działaczem syjonistycznym, legitymował się również dyplomem rabina. Z kolei Sternfeld był kapitanem przedwojennej policji. Oficjalnie grupa miała zwalczać przemyt i spekulację w getcie, faktycznie jednak jej działalność nakierowana była na kontrolę działalności Judenratu oraz infiltrowanie działających w getcie podziemnych organizacji. Działała również po stronie aryjskiej, gdzie jej członkowie udawali bojowników żydowskiego ruchu oporu.Spośród agentów „trzynastki” wywodziła się również spora część Żydowskiej Gwardii Wolności – „Żagwi” – specjalnie stworzonej przez warszawskie Gestapo i głęboko zakonspirowanej organizacji, w której czołową rolę odgrywał Leon Skosowski „Lonek”. „Żagiew” działała zarówno w getcie warszawskim, jak i poza nim. Zasłynęła przede wszystkim z potężnej afery, której ofiarami padły setki Żydów. Na początku 1943 r. w Hotelu Polskim przy ul. Długiej w Warszawie ulokowana została specjalna ekspozytura „Żagwi”. Grupa żydowskich agentów naganiaczy odszukiwała zamożnych Żydów i w zamian za pieniądze oferowała im paszporty, wizy oraz możliwość wyjazdu do innych krajów. Stawką było co najmniej 20 złotych dolarów od głowy ( tzw. „twarde dwudziestki”).Do Hotelu Polskiego zgłaszali się Żydzi z całej Warszawy, licząc, że dzięki posiadanym środkom będą mogli rzeczywiście wyjechać z Polski. Tam kupowali paszporty i oczekiwali na dalszą podróż za granicę. Była to jednak sprytna pułapka, od początku wymyślona przez warszawskie Gestapo, które w ten sposób wywabiało Żydów z kryjówek po „aryjskiej” stronie, by później ich zamordować. Szacuje się, że w wyniku całej prowokacji Niemcy mogli ująć i zamordować nawet 2,5 tysiąca Żydów. Podziemny Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW) wytropił działalność „Żagwi” i przy współpracy AK na agentach wykonano 70 wyroków śmierci. Jednym z ostatnich zlikwidowanych był Leon Skosowski.Ale żydowscy agenci Gestapo działali skutecznie także w innych miastach. W Krakowie było kilka siatek. Najgroźniejszą kierował Józef Diamand. Jej członkowie niejednokrotnie podszywali się pod ludzi polskiego podziemia, denuncjowali nie tylko ukrywających się Żydów, ale i Polaków. Krakowski Kedyw od lata 1943 r. do wiosny 1944 r. podjął własną grę z siatką agentów Diamanda, likwidując kilkunastu jej członków. Ale Diamand zawsze wychodził cało z pułapek AK. W końcu jednak został zastrzelony przez Niemców w więzieniu na Montelupich.Prawdziwym agentem zła był w lubelskim getcie Szama Grajer – człowiek przedwojennego lubelskiego półświatka, który gdy trafił do więzienia, zgodził się pracować dla Gestapo. Niemcy pozwolili mu nawet na otwarcie własnej restauracji, do której drzwi pomalowane były ulubionym przez Niemców,nazistów kolorem brunatnym. W restauracji Grajera gromadził się świat żydowskich prostytutek, alfonsów i szpicli.U Grajera bywał także kwiat lubelskiej SS, opijając kolejne swoje eksterminacyjne sukcesy w getcie. Ale Grajer przede wszystkim wyciągał rękę po pieniądze i kosztowności innych Żydów. Wydawał ich Niemcom dziesiątkami i zawsze od rodzin ofiar brał łapówki za interwencję w sprawie uwolnienia.Tygodnik „Der Spiegel” w artykule zatytułowanym „Wspólnicy – europejscy pomocnicy Hitlera przy mordowaniu Żydów” (Die Komplizen – Hitlers europäische Helfer beim Judenmord) twierdzi, że za Holokaust odpowiedzialni są nie tylko Niemcy, ponieważ bez pomocy setek tysięcy ludzi innych narodowości (nie-Niemców) niemieccy naziści nie byliby w stanie samodzielnie wymordować kilku milionów Żydów. Wśród pomocników Hitlera tygodnik, m.in. obok Ukraińców, Rumunów, Francuzów czy Węgrów, wymienia także Polaków.Natomiast zupełnie pominięto rolę Żydów – największych pomocników Hitlera, bez Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów.Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów. W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady. Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne wykonywanie niemieckich rozkazów mordowania ŻydówŻydzi wielokrotnie wysuwają nieprawdziwe oskarżenia przeciw Polakom o rzekomo szeroko rozpowszechnioną kolaborację z Niemcami .konsekwentnie milczą o dwóch bardzo wstydliwych kolaboracjach, w których uczestniczyły niektóre środowiska żydowskie. O kolaboracji dużej części Żydów z Sowietami w latach 1939-1941 i o kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji z Niemcami, kolaboracji będącej swoistą żydowską „hańbą domową”. I to nie tylko w Polsce, ale również w wielu innych krajach okupowanej przez Niemców Europy.Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich). Z ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce „Eichmann w Jerozolimie” (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii”. Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę. Arend stwierdziła wprost: „O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano” (tamże, s. 151). [..]ŻYDOWSKA AGENTURA GESTAPOPostarajmy się więc odświeżyć pamięć o sprawach tej kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji, od lat tak gorliwie przemilczanej – wbrew prawdzie historycznej, obarczając Polaków zbrodniami Holokaustu i zbrodniczym rabunkowym antysemityzmem. W tych oskarżeniach przoduje juz nie tylko amerykańskie lobby żydowskie, żądające od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego, ale udział bierze nawet parlament Stanów Zjednoczonych podejmując ustawę nr 447, której wykonanie zrujnuje Polskę doszczętnie poprzez zabór nie tylko prywatnych kamienic, ale fabryk, gospodarstw rolnych, lasów państwowych oraz biliona PLN.Udział w tej nagonce bierze Izrael znanymi już pomówieniami o „polskie obozy koncentracyjne” i świadectwo „moralności Polski” która „ośmieliła” się znowelizować ustawę Instytutu Pamięci Narodowej. W owej nagonce na Polskę, Polaków i polskość bierze udział opozycja totalna, czyli zdrajcy, uważający siebie za Polaków, głosujący w parlamencie Unii Europejskiej przeciwko Polsce. Należą do nich europosłowie – Róża Thun zwana „czerwoną różą”, Janusz Lewandowski, Michał Boni (TW „Znak”), Danuta Jazłowiecka, Danuta Hübner, Julia Pitera (kupiła w Warszawie kamienicę za 400,00 zł) , Danuta Jazłowiecka i inni zdrajcy własnej Ojczyzny.A wszystkiemu sekunduje masońska i komunistyczna Unia Europejska.LOSY OBYWATELI POLSKICH POCHODZENIA ŻYDOWSKIEGO.Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów na wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej Polskiej (woj. lwowskie i tarnopolskie):„W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są ‚Gestapem na ulicy żydowskiej’. Powołali Ordnungsdienst (służbę porządkową) – jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów nizin społecznych (…).W gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znane są przypadki, aby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (…). Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a oni w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc ich w okrutny sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością” (Por. B. Milch: „Testament”, Warszawa 2001, s. 106-107).Pytanie, dlaczego Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu?W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: „(…) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (…) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (…). Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (…)”.KRÓL ŻYDOWSKI W ŁODZISzczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, „król” getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze „chaimki” i „rumki” oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: „W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945”, oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).WIELKA SZPERA W ŁÓDZKIM GETCIE70 lat temu, 5 września 1942 roku, Niemcy rozpoczęli w łódzkim getcie akcję wywożenia do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem nieprzydatnych do pracy – dzieci poniżej 10 lat, osób starszych i chorych. Akcja nazwana Wielką Szperą pochłonęła życie od 15 do 20 tys. Żydów.– Nie ma chyba nikogo, kto przeszedł przez łódzkie getto i nie został osobiście dotknięty przez Wielką Szperę, w trakcie której do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem wywieziono niemal wszystkie dzieci – uważa Ewa Wiatr z Centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego. I dodaje, że dzieje Litzmannstadt Getto dzielą się na okres przed i po Szperze.Jak wyjaśniła Wiatr słowo „Szpera” pochodzi od niemieckich słów „Allgemeine Gehsperre” i oznacza całkowity zakaz opuszczania domów, który Niemcy wprowadzili 5 września 1942 r.ODDAJCIE DZIECIDzień wcześniej, 4 września, przełożony Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie Mordechaj Chaim Rumkowski wygłosił przemówienie, w którym wezwał mieszkańców zamkniętej dzielnicy, by oddali swoje dzieci dla ratowania innych.– Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego – naszych dzieci i starszych. (…) W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki – dajcie mi swoje dzieci! – wzywał Rumkowski.Przyznał, że zaskoczyła go likwidacja chorych ze szpitali przeprowadzona przez Niemców 1 września, ale myślał, że na tym się skończy. Tymczasem – jak mówił – dostał rozkaz wysłania więcej niż 20 tys. Żydów poza getto. Dlatego musi przygotować „tę trudną i krwawą operację, musi odciąć gałęzie, aby ocalić pień”.Ze słów Rumkowskiego wynikało, że Niemcy chcieli pierwotnie, aby getto opuściło w sumie 24 tys. osób – po 3 tys. na każdy z ośmiu dni. Jemu udało się zredukować tę liczbę do 20 tys.– Jestem wykończony. Chcę wam tylko powiedzieć, o co was proszę – pomóżcie mi przeprowadzić tę akcję. (…) Złamany Żyd stoi przed wami. Nie zazdrośćcie mi. To jest najtrudniejszy ze wszystkich rozkazów, jaki musiałem kiedykolwiek wydać. Wyciągam do was moje złamane, trzęsące się ręce i błagam: dajcie tym rękom ofiary! Tylko tak możemy zapobiec przyszłym cierpieniom i zbiorowość 100 tys. Żydów może być zachowana” – mówił.Po przemówieniu Rumkowskiego nastąpił „atak” na biura meldunkowe, aby zmienić dzieciom metryki urodzenia. O tym co się działo w biurze opisał wówczas w swoim reportażu publicysta Oskar Singer, który trafił do łódzkiego getta z Czech.„W biurze rozgrywały się sceny, których żaden tragik nie byłby zdolny odzwierciedlić. (…) Petenci krzyczą, płaczą, szaleją. Każda sekunda może przynieść ze sobą wyrok. (…) Nowe dokumenty, stare pożółkłe szpargały, nowo znalezione świadectwa urodzenia, paszporty, legitymacje prawdziwe i fałszywe miały wykazać, że dziecko jest starsze, a starzec młodszy” – pisał Singer.ODBIERAJĄ DZIECI„Wielka Szpera” trwała od 5 września do 12 września 1942 r. Getto podzielono na rewiry, które systematycznie były sprawdzane. Początkowo akcje wyszukiwania dzieci przeprowadzali żydowscy policjanci, ale nie mogli dać sobie z tym rady.„Dochodziło do dantejskich scen. Odebranie matce dziecka trwało kilkanaście minut. Widać było, że żydowscy policjanci nie dadzą rady i dlatego do getta weszło niemieckie komando” – powiedziała Wiatr. Zwróciła uwagę, że po wejściu Niemców „nastąpił paraliż matek”.„Żadna z nich nie ośmieliła się wydać z siebie głosu sprzeciwu, nie miały odwagi nawet poruszyć ręką. Zapanował strach przed Niemcem” – mówiła. Dodała, że przy wyszukiwaniu osób do wywiezienia Niemcy nie opierali się na żadnych wykazach, lecz „kierowali się wyłącznie wrażeniami optycznymi”.O Wielkiej Szperze tak pisał Biuletyn Kroniki Codziennej 14 września 1942 roku: „Dziś jeszcze trudno zdać sobie sprawę z tego, co zaszło. Przez getto przeszedł żywioł, który zmiótł z powierzchni około 15 tysięcy osób (dokładnej liczby nikt jeszcze nie zna) i życie jak gdyby znów powróciło do dawnego koryta”.Z Kroniki wynika, że mieszkańcy sprawdzanego domu zwoływani zostawali na podwórze, ustawieni w dwuszeregu i podlegali przeglądowi przedstawiciela władzy. W tym czasie policja żydowska rewidowała mieszkania, okradając je i sprowadzała ukrywające się osoby. Akcja taka trwała nieraz tylko kilka minut. Po jednej stronie ustawiane były osoby do wysiedlenia, po drugiej ci, którzy mieli zostać.„Przy ładowaniu na wozy zdarzało się, że ludzie, albo przez niezrozumienie albo też umyślnie próbowali przedostać się do grupy pozostawionej; rozprawa w takich wypadkach była bardzo krótka i odbywała się na oczach zebranych lokatorów” – napisano w Kronice. Takie osoby były zastrzelone na miejscu. Ażeby zachęcić policję żydowską i straż do sumiennego przeprowadzenia akcji, obiecano im ochronę najbliższej rodziny.ŻYCIE W GETCIE PO „WIELKIEJ SZPERZE” WRACA DO „NORMY”Po zakończeniu akcji 12 września pojawiło się ogłoszenie władz getta informujące, że od poniedziałku 14 września nastąpi otwarcie wszystkich fabryk i warsztatów. Wcześniej otwarto sklepy i rozpoczęto wydawanie racji żywnościowych.W Kronice z 14 września 1942 roku napisano: „zdawałoby się, że wypadki ostatnich dni na dłuższy czas pokryją całą ludność getta żałobą, a tymczasem tuż po wypadkach, a nawet jeszcze podczas akcji wysiedleńczej ludność opanowana była troskami codziennymi przy odbiorze chleba, racji itd. i często przechodziła do porządku dziennego nad bezpośrednim osobistym nieszczęściem”.W wyniku Wielkiej Szpery do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof) wywieziono z Litzmannstadt Getto 15 – 20 tysięcy osób, w tym niemal wszystkie dzieci poniżej 10 roku życia oraz powyżej 65. roku życia.Niemcy utworzyli getto w Łodzi w lutym 1940 r. jako pierwsze na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy. Łącznie przebywało tam ponad 200 tys. osób. Przez pięć lat z głodu i wyczerpania zmarło w nim prawie 45 tys. osób.Całkowita likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1944 r. Ostatni transport wyjechał z Łodzi do KL Auschwitz 29 sierpnia 1944 r. Z ponad 70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys. zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, zaś setki trafiły do obozów pracy na terenie Rzeszy. Według różnych źródeł ocalało z łódzkiego getta od 7 do 13 tysięcy osób.ŻYDOWSCY POLICJANCI OKRUTNIEJSI OD NIEMCÓWNajsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał w „Kronice getta warszawskiego” o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w „naukowym dziele” Jana Tomasza Grossa:„Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź.Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (…). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy . Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus „catholique que le pape”, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (…). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (…). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej” (E. Ringelblum: „Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 – styczeń 1943”, Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).WYDAWALI NA ŚMIERĆ RODZICÓWNader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: „Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (…). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt . Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać – przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą” (Por. B. Goldstein: „The Star Bear Witness”, New York 1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli środowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała np. następującą historię: „Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: ‚No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże’” (Wg K. Mirska: „W cieniu wielkiego strachu”, Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calek Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.Dlaczego o takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów nie informuje Amerykanów Jan Tomasz Gross, tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków? Warto przytoczyć, co ten sam Calek Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji: „Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (…). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców”(C. Perechodnik: „Czy ja jestem mordercą?”, Warszawa 1993, s. 112-113). Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana.W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty „hańbą społeczności warszawskiej”. Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc m.in.: „Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (…). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (…). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (…). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (…). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (…). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu – oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt”. Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci” (Por. „Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan”, New York 1973, s. 384, 386, 389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: „Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta”.Nader podobne w wymowne były zapiski Aleksandra Bibersteina, dyrektora żydowskiego szpitala zakaźnego w krakowskim getcie. W swoich wspomnieniach o żydowskiej służbie OD (Ordnungsdienst) Biberstein pisał: „Przez cały czas okupacji Ordnungsdienst był narzędziem w ręku Gestapo, na jego polecenie odmani – członkowie Ordnungsdienst, wykonywali bez zastrzeżeń najpodlejsze czynności, prześcigając często bezwzględnością Niemców” (A. Biberstein: „Zagłada Żydów w Krakowie”, Kraków 1985, s. 165).RABOWALI ŻYDÓWWarto przypomnieć również zapiski Henryka Makowera na temat działań Ordnungsdienst – żydowskiej Służby Porządkowej (SP): „Opowiadano mi o różnych scenach w trakcie blokad domów. Niektórzy z oficerów Żydowskiej Służby Porządkowej zachowywali się skandalicznie, nie uznając nawet dobrych zaświadczeń. W rezultacie na Umschlag szli ludzie, którzy byli zupełnie pewni, że zaświadczenie ich chroni, i nie wiedząc, co ich czeka, sami się oddawali w ręce swych współrodaków. W innych wypadkach zwalniano ludzi za łapówki, łapownictwo się szerzyło (…). Blokady wyzwoliły całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu „porządnych” wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili – ‚ja się na tej akcji dorobiłem’ – lub – ‚mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji’” (Por. H. Makower: „Pamiętnik z getta warszawskiego październik 1940 – styczeń 1943”, Wrocław 1987, s. 62). Szkoda, że Jan Tomasz Gross pominął to jakże ważne świadectwo profesora mikrobiologii Makowera w swoich, zajmujących tak wiele stron, dywagacjach o rabowaniu Żydów przez Polaków, zbrodniczej „moralności” polskich antysemitów, grabieżców etc.Warto dodać, że sporą część uratowanych Żydów stanowili akurat żydowscy policjanci, a więc możliwie najgorszy, najpodlejszy element pośród ówczesnych Żydów; ci właśnie ludzie, którzy dorabiali się na rabowaniu swych rodaków w ich momentach najwyższego zagrożenia. Pisał o tym słynny matematyk żydowskiego pochodzenia Stefan Chaskielewicz we wstrząsających pamiętnikach pt. „Ukrywałem się w Warszawie. Styczeń 1943 – styczeń 1945” (Kraków 1988, s. 191-192): „Wśród Żydów, którym pomogło przeżyć posiadanie znaczniejszych funduszy, byli i dawni funkcjonariusze policji żydowskiej, a nawet sławnej ekspozytury Gestapo w getcie. Ci ludzie bowiem obłowili się podczas akcji wysiedleńczej.Trudno tu podać jakiekolwiek ścisłe dane liczbowe. Mogę jedynie powtórzyć stwierdzenie dwóch byłych policjantów, którzy po wojnie, w mojej obecności, mówili, że uratowało się co najmniej 200 ich kolegów”.Skrajnie głupawym rasistowskim wyczynom Jana Tomasza Grossa, który za wszelką cenę chce wybielić „anielskich” Żydów i dokopać „diabelskim” Polakom, warto przeciwstawić mądre słowa słynnego izraelskiego intelektualisty profesora Israela Shahaka, publikowane na łamach „The New York Review of the Book” 29 stycznia 1987 roku. Przeciwstawiając się tendencjom do skrajnego idealizowania wojennych postaw Żydów kosztem Polaków, Shahak pisał: „Oczywiście, że byli polscy policjanci, którzy przeprowadzali łapanki Żydów, i oczywiście byli Polacy, którzy szantażowali Żydów (…). Byli jednak także (…) żydowscy szantażyści, wielu znanych nawet z imion, mieszkających poza gettem, którzy nie byli ani lepsi, ani gorsi niż polscy. Byli także żydowscy policjanci w getcie. Do obowiązków każdego z nich w pierwszych tygodniach eksterminacji latem 1942 roku należało dostarczenie odpowiedniej ilości Żydów przeznaczonych na śmierć. Dzisiaj, po latach, uważam, że polscy i żydowscy wspólnicy zbrodniarzy są sobie równi w ogromie zła i najwyższa odraza, z jaką się ich wspomina, nie zależy od narodowości. Moja jednak pamięć, pamięć wszystkich ocalonych Żydów, kiedy uczciwie rozmawiają „w swoim gronie”, nie pozwala zapominać, że w owym czasie my, Żydzi, nienawidziliśmy żydowskich policjantów i żydowskich szpiegów bardziej niż kogokolwiek innego”.Cytowane tu relacje jedenastu autorów żydowskich stanowią faktycznie tylko czubek góry lodowej. Można by cytować jeszcze wielokrotnie dłużej zapiski pokazujące stopień skrajnego zezwierzęcenia wielu członków Judenratów i policjantów żydowskich kolaborujących z nazistami, których niegodną „działalność” tak skrupulatnie przemilczał Jan Tomasz Gross. A może jednym z najlepszych sposobów polemiki z antypolskimi kalumniami Grossa byłoby przygotowanie w Polsce parusetstronicowego wyboru relacji autorów żydowskich (Annah Arendt Emanuele Ringelbluma, Goldsteina, Kaplana i in.) o zbrodniczych działaniach Judenratów i policji żydowskiej w różnych regionach okupowanej Polski.Wybór taki można by było wydać w różnych językach, co pomogłoby w sprowokowaniu prawdziwie zapładniającej debaty na temat tego, jak ludzie różnych nacji zachowywali się w czasach niezwykle trudnych wyborów narzucanych przez totalitarnych zbrodniarzy. W wyborze można by również umieścić uczciwe żydowskie relacje na temat historii działań Żydów agentów Gestapo. Historyk Marek J. Chodakiewicz wspomina w swej książce, że w 1944 r. działała w Warszawie czterdziestoosobowa brygada Gestapo składająca się z Żydów pod kierownictwem Leona Skosowskiego („Lolek”) i innych (M.J. Chodakiewicz: „Żydzi i Polacy 1918-1955”, Warszawa 2000, s. 205). W innym miejscu Marek. J Chodakiewicz pisze (op. cit., s. 206), że w Krakowie działał główny żydowski agent gestapo Diamant, „któremu podlegało około 60 konfidentów”. Według Chodakiewicza (op. cit., s. 207): „Świadkowie żydowscy opisują działalność żydowskich agentów, konfidentów, denuncjatorów w Działoszycach, Zduńskiej Woli, Brańsku, Sosnowcu, Lidzie, Wilnie, Krakowie, Lwowie, Warszawie i w innych miejscowościach. Emanuel Ringelblum oszacował, że w samym getcie warszawskim pracowało około 400 konfidentów Gestapo. Ich ofiarą padali głównie inni Żydzi. W rezultacie Żydzi bali się Żydów. Na początku chodziło o zdradzanie Niemcom miejsc ukrycia pieniędzy, kosztowności i towarów. Potem zaczynał się szantaż ukrywających się po stronie „aryjskiej” rodaków. Po zupełnym ogołoceniu rodaków z gotówki zwykle następowała ich denuncjacja na policję. Żydowscy agenci infiltrowali też żydowskie grupy leśne i oddziały partyzanckie”.RADOSNE ZABAWY W GETCIENajpierw Czesław Miłosz w swoim wierszu „Campo di Fiori” opluł Polaków, iż w czasie mordowania Żydów w getcie bawili się obok wesoło na karuzeli a potem J.T. Gross powiela w swojej książce to sławetne antypolskie oszczerstwo Miłosza, że Polacy radośnie bawili się na karuzeli pod murami płonącego getta. Warto więc może przypomnieć nie kłamstwo, ale rzeczywiste fakty, jak to spora część Żydów radośnie bawiła się w getcie i pławiła w luksusach w tym samym czasie, gdy ich ubożsi ziomkowie umierali z głodu. Z licznych zapisków na te tematy możemy dowiedzieć się, że w czasach potwornej nędzy przeważającej części mieszkańców getta warszawskiego inni Żydzi, głównie agenci Gestapo, urzędnicy Judenratów, członkowie żydowskiej policji, bogaci kupcy, robiący biznesy z Niemcami czy szmuglerzy, bawili się w najdroższych restauracjach. Jak opisywał działacz Bundu Baruch Goldstein: „Na tych samych ulicach, gdzie za dnia obserwowało się sceny horroru, wśród mrowia dzieci chorych na gruźlicę i wymierających jak muchy, wzdłuż ciał czekających na wózki zamiataczy ulic natrafiało się na sklepy pełne najwspanialszych dań, restauracje i kawiarnie, w których serwowano najkosztowniejsze dania i trunki. Najgorszym gniazdem pijaństwa i rozpusty była „Britania”. Godzina policyjna nie była przestrzegana wobec klientów tego lokalu. Oni mieli wesołe całe noce. Ucztowaniu, pijaństwu i hulankom towarzyszyły rytmy jazz-bandu. O świcie, gdy rewelersi odchodzili, ulice były już pełne nagich ciał przykrytych gazetami. Pijacy niemal nie zwracali na nie uwagi, potykając się o tego typu przeszkody na swej drodze (…). Hitlerowcy nakręcali filmy z takich wesołych scen, aby pokazać ‚światu’, jak dobrze żyli Żydzi w getcie” (Wg B. Goldstein: op. cit., s. 91).Emanuel Ringelblum zapisał w swej „Kronice z getta warszawskiego”: „Szał zabaw przechodzi wszelkie granice. Opowiadają mi, że codziennie o godzinie szóstej, siódmej z rana widzi się ludzi powracających z sal tanecznych, z balów, z balonikami w ręku, na wpół pijanych (…)” (E. Ringelblum: op. cit., s. 228). Profesor Czesław Madajczyk pisał w swym głośnym dziele: „Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce” (Warszawa 1970, t. I, s. 222): „W getcie spotykało się najwytworniejsze restauracje. Niewiarygodny wydaje się dziś komfort panujący wówczas w „Palais de Dance” braci Frontów. Chleb był tu znacznie droższy niż w polskich dzielnicach, lecz wino tańsze. Wypada tylko powtórzyć ‚”uczta w czasie pomoru”. Taki stan rzeczy w getcie sprzyjał pożądanej przez okupanta dezintegracji społeczności żydowskiej, utrzymywał się wbrew bundowskiej prasie, żądającej zamknięcia sal tańca, burdelu i licznych klubów”.PRZEMILCZANE ŻYDOWSKIE ŚWIADECTWADo szczególnie oburzających praktyk zastosowanych w książce Grossa „Strach” należy całkowite pominięcie przez niego rozlicznych świadectw żydowskich, które pokazywały bardzo sympatyczny obraz zachowań Polaków wobec Żydów w czasie wojny, całkowicie sprzeczny z lekceważącymi uogólnieniami Grossa, sugerującymi, że Żydom pomagała tylko „drobna garstka Polaków” („Upiorna dekada”) czy „mała mniejszość” („Strach”).Oto niektóre z jakże wymownych przykładów tych żydowskich świadectw przemilczanych przez Grossa:– Prezes Stowarzyszenia Kombatantów Żydowskich Arnold Mostowicz stwierdził w publikowanym 25 lutego 1998 r. w „Życiu” tekście: „Żaden naród nie złożył na ołtarzu pomocy Żydom takiej hekatomby ofiar jak Polacy, bowiem w wielu krajach okupowanych pomoc ta nie niosła za sobą takiego ryzyka”.– Żydowska autorka Klara Mirska pisała w wydanej w Paryżu w 1980 r. książce „W cieniu wielkiego strachu”: „Zebrałam wiele zeznań o Polakach, którzy ratowali Żydów, i nieraz myślę: Polacy są dziwni. Potrafią być zapalczywi i niesprawiedliwi. Ale nie wiem, czy w jakimkolwiek innym narodzie znalazłoby się tylu romantyków, tylu ludzi szlachetnych, tylu ludzi bez skazy, tylu aniołów, którzy by z takim poświęceniem, a takim lekceważeniem własnego życia, tak ratowali obcych”.– Inna Żydówka Janina Altman, pisząc do Marka Arczyńskiego o Polakach, którzy narażali swe życie dla ratowania Żydów w czasie wojny, stwierdziła: „Nie wiem, czy my, Żydzi, wobec tragedii innego narodu, zdolni bylibyśmy do takiego poświęcenia” (Cyt. za M. Arczyński i W. Balcerak: „Kryptonim Żegota”, Warszawa 1983, s. 264).– Wybitny żydowski literaturoznawca, profesor uniwersytetu w Tel Awiwie Gabriel Moked powiedział w wywiadzie udzielonym „Wprost” 28 czerwca 1992 r. m.in.: „Jestem przekonany, że odpowiedzialność za zagładę polskich Żydów ponoszą Niemcy, ściślej mówiąc hitlerowcy. Nawet jeżeli część polskiego społeczeństwa Żydom nie pomagała albo łatwo godziła się na ich zagładę, to większa część narodu Żydom bardzo pomogła”.– Do najbardziej wzruszających propolskich świadectw doby wojny należała ocena zapisana przez nauczyciela hebrajskiego Abrahama Lewina, który żył w makabrycznych warunkach warszawskiego getta. Zapisał on w swoim pamiętniku pod datą 7 czerwca 1942 r.: „(…) Wielu Żydów uważa, że wpływ wojny i strasznych ciosów, które kraj i jego mieszkańcy – Żydzi i Polacy, przyjęli z rąk Niemców, w wielkim stopniu zmienił stosunki między Polakami a Niemcami, a większość Polaków została opanowana przez uczucia filosemickie. Ci, którzy głoszą tę opinię, opierają swój punkt widzenia na znaczącej ilości zdarzeń, które ilustrują, jak od pierwszych miesięcy wojny Polacy pokazali i dalej pokazują swe współczucie i uprzejmość dla Żydów, pozbawionych środków do życia, a w szczególności dla żebrzących dzieci. Słyszałem wiele historii o Żydach, którzy uciekli z Warszawy tego znaczącego dnia 6 września 1939 i otrzymali schronienie, gościnność i żywność od polskich chłopów, którzy nie żądali żadnej zapłaty za ich pomoc. Jest również znane, że nasze dzieci, które idą żebrać i pojawiają się dziesiątkami i setkami na ulicach chrześcijańskich, dostają wielkie ilości chleba i ziemniaków i przez to udaje im się wyżywić i ich rodzinom w getcie (…). Ja widzę stosunki polsko-żydowskie w jasnym świetle” (A. Lewin: „A cup of tears. A Diary of the Warsaw Ghetto”, Ed. by A. Polonszky, New York 1988, s. 123-124).– Żyd, karmelita (ojciec Daniel) Oswald Rufeisen, jeden z najodważniejszych żydowskich partyzantów doby wojny, powiedział w wywiadzie dla „Polityki” z 29 maja 1983 r.: „Nigdy nie mówię o polskim antysemityzmie i gdzie tylko mogę, walczę z tym, bo to jest przesąd, to jest zabobon (…). Wydaje mi się, że o antysemityzmie mówią nie ludzie, którzy przeżyli czas Holokaustu w Polsce, ale ci, którzy przyjechali do Izraela z Polski przed wojną. Tak mi się wydaje. Ludzie, którzy byli odcięci od społeczeństwa polskiego, którzy przenieśli swoje koncepcje psychologiczne na sytuację wojenną (…). Mam już ponad 70 lat, żyłem w Polsce przed wojną, przeżyłem wojnę na wschodnich terytoriach polskich (…) nie widziałem tam Polaków mordujących, natomiast widziałem Białorusinów, widziałem Łotyszów, Estończyków, Ukraińców, którzy mordowali, a polskich jednostek, które by mordowały, nie widziałem. Ale tego wszystkiego ci idioci tutaj nie widzą. Im się tego nie mówi. Tak jest, niech mi nie opowiadają, Ja wiem, jak było”.Dyrektor amerykańskiego Urzędu ds. Śledztw Specjalnych, „tropiciel nazistów” Rosenbaum powiedział wiosną 1995 r. w wywiadzie dla dziennika „Newsday”: „Podobnie jak wiele dzieci żydowskich dorastałem, słysząc, że Polacy byli najgorszymi antysemitami. Moja praca jednak bez przerwy dostarczała mi dowodów, że niezliczeni polscy chłopi ryzykowali swoje życie po to, by ukrywać Żydów. I trzeba pamiętać, że Polacy ukrywający Żydów wiedzieli, jakie konsekwencje mogą ich spotkać za to. Ich własne dzieci zostałyby zabite na ich oczach, a potem zamordowano by ich również. Ja sam, będąc ojcem małych córek, nie wiem, czy byłbym aż tak heroiczny w podobnej sytuacji”.Porównajmy to wyznanie Rosenbauma z nikczemnym spotwarzaniem obrazu polskiego chłopstwa zawartym w książkach Grossa! Myśląc o podłych zachowaniach polakożerczych Żydów takich jak Gross, mimo woli przypomina się ocena słynnego polskiego uczonego żydowskiego pochodzenia Ludwika Hirszfelda. W mało dziś przypominanym liście do Jerzego Borejszy z 27 października 1947 r. Hirszfeld ubolewał, że „nacjonaliści żydowscy nienawidzą Polaków więcej niż Niemców, i że świadomie idą w kierunku proniemieckim, tak jak zresztą to przewidziałem w mojej książce (…). Jeśli nie podkreślam tych spraw publicznie, to dlatego tylko, by Żydom nie szkodzić i nie pogłębiać przepaści, którą kopie nacjonalizm żydowski pomiędzy Żydami i Polakami” (Cyt. za B. Fijałkowska: „Borejsza i Różański. Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce”, Olsztyn 1995, s. 139).Opracował Aleksander Szumański , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich. Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621Tekst skrócony zamieścił na swoim blogu Ks. Tadeusz Iakowicz - Zaleski za co serdecznie dziękujęDokumenty, źródła, cytaty:           http://blogmedia24.pl/node/63747Emenuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" Aleksander Szumański blogpressB. Fijałkowska: „Borejsza i Różański. Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce”, Olsztyn 1995, s. 139).Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie"                            
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Gówno dalej wybija na „polskim” portalu

$
0
0
Kolejny tekst na prowadzonym przez kremlowskich pożytecznych idiotów NEon24 atakuje Polskę w stylu jakiego nie powstydziłaby się Trybuna Ludu sprzed październikowej odwilży 1956 roku.Któż inny, jeśli nie Rękas?  Naczelna „ruska onuca” znowu wydaliła prosowiecki tekst:To była niepotrzebna wojna. Ani Polacy, ani nawet Niemcy nie szli na nią bynajmniej jakoś szczególnie chętnie, choć po obu stronach zabrakło świadomości do jak tragicznej w skutkach gry zostały wciągnięte nasze narody.(…)Bo to była nieuchronna wojna. Wojna mająca ukonstytuować nowy porządek światowy, zlikwidować przejściowy etap państw narodowych i przyspieszyć procesy globalizacyjne, utrwalające władzę Wielkiego Kapitału.(…)A przecież okazała się to być tak przydatna Polsce wojna. Bez niej nie rozwiązalibyśmy zżerającego nas problemu mniejszości. To w jej wyniku udało się (w bólach, ale jednak) rozwiązać narosłe stuleciami kwestie społeczne i przeskoczyć tychże kilka stuleci gospodarczych zapóźnień.Wojny, przy całej swej gwałtowności i sile napędowej – zwłaszcza z pewnej perspektywy są tylko epizodami historii, jak ona cała mogącymi służyć po prostu jako nauka tego co nieuchronne, tego, co niepotrzebne, tego, co użyteczne i co konieczne. Przede wszystkim zaś wojny uczą, by je wygrywać. I jak je wygrywać. Bo właśnie 1. września powinniśmy także pamiętać, że był i 9 maja.Oto spojrzenie na historię XX wieku poprzez kremlowskie okulary. II wojna światowa, możliwa dzięki pomocy udzielonej Hitlerowi przez Stalina, miała wedle neonowego publicysty… pozytywne reperkusje dla Polski!Co tam 6 mln ofiar, co tam zniszczenie miast, miasteczek i wsi. Co tam rujnacja polskiego przemysłu.Najważniejsze jest to, że Polska po wojnie dostała się w ręce Stalina.Nawiasem mówiąc do dzisiaj pamiętam kolegę Ryszarda P., który gdzieś tak na początku września 1969 r. w połowie lekcji poświęconej atakowi Niemiec hitlerowskich na Polskę (wtedy nie znano jeszcze określenia naziści) nagle stwierdził:- Dzięki Hitlerowi mamy w Polsce socjalizm!Wtedy skończyło to się wezwaniem rodziców Ryśka do szkoły.A po 50 latach jego teza nagle znalazła kontynuatora! Neonowy publicysta tokuje dalej:Czy jednak musieliśmy przegrać przed 80 laty?Tak, wówczas już tak. Nie pomoże żadna, najbardziej nawet optymistyczna historia alternatywna. Tego się po prostu nie dało wygrać w sytuacji międzynarodowej, do której doprowadzono. Weźmy po kolei wszystkie wałkowane do znudzenia warianty:Inne ustawienie sił polskich dałoby może tydzień – dwa ekstra. Decydowały jednak względy pozawojskowe i głębokie polskie niezrozumienie o co toczy się walka i jakie interesy są w nią zaangażowane. Podstawowym błędem, który zaważył także na kolejnych latach polskiej dyplomacji i następnych błędach przez nią popełnionych – było bowiem upieranie się, że to wojna o Polskę, do której innych trzeba zachęcać, pilnować, żeby się nie zniechęcili itd., a nie walka o globalne interesy (przede wszystkim brytyjskie czy raczej przez UK reprezentowane).Okazuje się, że za Hitlera odpowiedzialni są… Brytyjczycy. Co prawda tow. Rękas nie mówi tego głośno, ale w podtekście nie tylko oni. Najwyraźniej winni są także… Polacy. Wypisz, wymaluj kalka stalinowskiej propagandy z połowy lat 1940-tych!Wtedy po raz pierwszy sformułowano zarzut „doprowadzenia do klęski wrześniowej”.Rydz-Śmigły, Beck i pośrednio Piłsudski doprowadzili do wojny przy pomocy brytyjskiego premiera. A wąsaty gruziński megamorderca z Kremla został uznany największym bohaterem wojny, którą sam rozpętał!Najwyraźniej Rękas uważa, że przebrany za Mołotowa agent 007 podpisał pakt z reprezentującym kanclerza Niemiec Ribbentropem (pewnie również współpracujący z MI6).A przecież prawda niekoniecznie jest jak dupa (każdy ma swoją). Obiektywne przesłanki wskazują jednoznacznie, że w 1939 r. istniał tylko jeden ośrodek marzący o wszechświatowej dominacji.Ośrodek ten był na Kremlu.I nigdy tego nie ukrywał!Tylko w ten sposób możemy patrzeć na II wojnę światową.Najpotężniejsza armia świata (sowiecka) szykowana była do „wyzwolenia” klas robotniczych całej Europy.Czołgi, których liczebność i jakość nie miała odpowiedników w ówczesnym świecie, samoloty itp. nie były budowane z myślą o obronie Związku Sowieckiego. Bo przecież tanki z serii BT mogły pokazać pełnię swoich możliwości dopiero na europejskich autostradach. Ani w Rosji, ani też w Polsce czy Rumunii ich napęd kołowy był mało przydatny, jeśli w ogóle.Tak samo wojska spadochronowe, których w 1941 r. Stalin miał kilkadziesiąt razy więcej, niż wszystkie pozostałe kraje świata razem.O agresywnym charakterze Armii Czerwonej świadczy również wyposażenie dywizji pancernych w czołgi pływające. To typowa broń ofensywna.Armia sowiecka była bowiem „zbrojnym ramieniem wszechświatowej rewolucji”.Dopiero pamiętając powyższe można i należy tłumaczyć pakt Ribbentrop-Mołotow. Internaziści zapalili zielone światło nazistom. Dzięki atakowi na Polskę Stalin uzyskał granicę z Hitlerem i mógł szykować się do „wyzwoleńczego” ataku na Europę. Trzeba było tylko pomóc Hitlerowi w ataku na Europę zachodnią. I Stalin pomagał. Mimo panującego w „robotniczym raju” głodu na zachód szły transporty żywności. Poza tym metale potrzebne do wyrobu pocisków, stali czołgowych, ropa etc.To jest jedyne wytłumaczenie genezy II wojny światowej.Rękas bezkrytycznie twierdzi jednak, żejeszcze w sierpniu 1939 r., już mając w ręku papier podpisany przez Ribbentropa – Stalin (ustami m.in. Woroszyłowa) do ostatniej chwili sondował Polaków proponując pomoc przeciw Niemcom. Zapewne nie bezinteresownie, ale i bezskutecznie. To znów odpowiedzialność zachodnia, przede wszystkim brytyjska – polegała także na tym, że Londyn ewidentnie NIE CHCIAŁ porozumienia z ZSSR z udziałem Polski już w 1939 r. - bo takowe mogło POWSTRZYMAĆ wybuch wojny.Mój Boże, fantazje powstałe po 1990 roku na Kremlu mają uchodzić za „pewnik historyczny” na NEon24?Historia odnotowała przecież okrzyk radości Stalina po zawarciu paktu z III Rzeszą niemiecką.A teraz prosowiecki hejter z prosowieckiego portalu wmawia, że Stalin mimo tego, że godziny dzieliły świat od wytęsknionej przez kremlowską bandę wojny mającej w ich zamyśle doprowadzić do rozciągnięcia rządów na całą Europę (a potem świat), nagle zwraca się do Polski z propozycją zachowania status quo.Jakie było rzeczywiste nastawienie Stalina do zbliżającej się wojny świadczą jego słowa wygłoszone podczas nadzwyczajnego posiedzenia Biura Politycznego KC WKP(b):„Sprawa wojny czy pokoju weszła w stadium krytyczne. Jej rozwiązanie zależy wyłącznie od nas. Jeżeli zawrzemy traktat z Anglią i Francją, Niemcy będą zmuszone odstąpić od planów agresji i ustąpić wobec stanowiska Polski. Będą też szukać ułożenia stosunków z mocarstwami zachodnimi. W ten sposób będziemy mogli uniknąć wybuchu wojny, lecz dalszy rozwój wydarzeń poszedłby w niewygodnym dla nas kierunku. Natomiast jeśli przyjmiemy niemiecką propozycję zawarcia z nimi paktu nieagresji, to umożliwi to Niemcom atak na Polskę i tym samym interwencja Anglii i Francji stanie się faktem dokonanym. (…) Wybór jest dla nas jasny: powinniśmy przyjąć propozycję niemiecką, a misję wojskową francuską i angielską odesłać grzecznie do domu.”Słowa te czerwony bandyta wypowiedział 19 sierpnia 1939 r.A Rękas licząc na to, że praktycznie nikt nie zna tych słów dalej wciska prosowiecki kit.Najważniejsze przesłanie, jakie „prawicowiec” i „patriota” Rękas przekazuje swoim czytelnikom dotyczy…. Putina.Przede wszystkim jednak, obserwując heroiczną walkę, jak Donald Trump toczy z huraganem gdzieś między trzecim a czwartym dołkiem – moglibyśmy zrozumieć, że to jest właśnie ten moment, w którym przywódca Polski (gdybyśmy takiego posiadali...) powinien był oświadczyć: - Dla właściwego uczczenia 80-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej, dla przypomnienia wspólnie odniesionego w niej zwycięstwa i rozpoczynając tym samym nowy rozdział w stosunkach między naszymi krajami - skierowałem właśnie zaproszenie do wzięcia udziału w obchodach 1. września w Warszawie na ręce pana prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina.Rękas nie rozumie jednego. Wszystkie powojenne rządy Niemiec (nie licząc sowieckiej zony okupacyjnej o nazwie NRD) zgodnie potępiały Hitlera.Natomiast prezydent Putin nigdy nie uznał winy Stalina za rozpętanie największej pożogi w dziejach świata. Co więcej, w licznych wystąpieniach powtarzał, że to ZSRS miał największe zasługi w walce z „nazizmem”.Zaproszenie go na uroczystości poświęcone rocznicy wybuchu II wojny światowej w tej sytuacji byłoby co najmniej dziwne, gdyż pośrednio oznaczałoby zgodę na sowiecko-rosyjskie fałszowanie historii.A poza tym co go tak 1 września nagle zainteresował?Sowiecka historiografia z uporem twierdziła, że wojna zaczęła się dopiero 22 czerwca 1941 r.Niechże więc sobie gospodin Putin urządza hucznie obchody 80-lecia wybuchu ich wojny w 2021 r.I zaprosi na nie nawet prezydenta Czadu.Nikt nie neguje ofiar. Ale trzeba pamiętać, że były one wynikiem polityki Stalina, który zamiast bronić sowieckich granic szykował się do najazdu na opanowaną przez Niemcy Europę. I nie po to, by wyzwalać, ale po to, by relatywnie łagodniejszy reżym brunatny zastąpić o wiele gorszym czerwonym.22 czerwca 1941 r. zaczęła się bijatyka wewnątrz bandy, która wcześniej obrabowała Europę. I żeby było jaśniej – brunatny łobuz pierwszy walnął czerwonego zbira szykującego się do zadania mu ciosu.Kaprys historii sprawił, że zaatakowany bandzior zmuszony był stanąć po stronie ofiar. To jednak nie powód, by przestać uważać go za bandytę. 3. 09 2019
Ocena wpisu: 
4
Średnio: 3.9(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

Łagodna Małgosia premierem?

$
0
0
Koalicja Obywatelska ustami Schetyny ogłosiła dziś, że szefem rządu w wypadku zwycięstwa KO w wyborach parlamentarnych zostanie Małgorzata Kidawa-Błońska. No pięknie! KO próbuje wykonać manewr który zastosował PiS w 2015. Lider PiSu, po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, wykonał krok do tyłu i zapowiedział, że po wygranych wyborach parlamentarnych Beata Szydło będzie premierem. I słowa dotrzymał. Szydło była premierem przez dwa lata i pod koniec 2017 kiedy Morawiecki Ją zastąpił, w elektoracie PiSu mocno odezwały się głosy niezadowolenia. A więc teraz Schetyna usiłuje zaprezentować kandydata postrzeganego za bardziej umiarkowanego, nie skompromitowanego wrzaskami o "dinozaurach" (Tusk) "dożynania watahy" (dyplomatołek Sikorski), czy "strząsania szarańczy" (Schet) i grożeniem ludziom dzisiejszej władzy więzieniem, Trybunałem Stanu, itd. itd. Do kogo skierowany jest ten przekaz z wyborem nowego lidera KO w kampanii parlamentarnej? Bo cokolwiek by mówić, skoro Kidawa-Błońska ma być premierem po wyborach to dziś stała się liderem KO w kampanii wyborczej. Jak głoszą plotki, KO zleciła badania fokusowe swego elektoratu jakiejś firmie z Izraela i z wyników badań okazało się że Schetyna jest źle postrzegany jako lider przez własnych wyborców. Być może Jego odejście na drugi plan jest tym właśnie spowodowane. Przyczyn zresztą może być więcej. Skoro Kidawa-Błońska będzie twarzą KO w kampanii wyborczej, to ewentualna porażka bardziej Ją obciąży niż Scheta.  Innym powodem manewru Schetyny jest fakt, że w partii obciąża się Go winą za klęskę w wyborach europejskich. Schetyna więc, kryje się za plecami Kidawy-Błońskiej, zadowalając opozycję we własnej partii, prezentując się jako polityk dla którego stanowiska i zaszczyty nie są najważniejsze, a ważna jest SPRAWA. Jest to także próba obezwładnienia "frakcji Tuska" w PO, która istnieje i z którą Schet mierzy się od lat - ta rywalizacja toczy się pod dywanem spod którego czasem tylko odzywają się pomruki i groźne warczenie. Wydaje się, że wymienione powody są najważniejsze.Odpowiadając na pytanie postawione wyżej, do kogo skierowany jest ten manewr z wysunięciem na czoło Kidawy-Błońskiej, wypada stwierdzić, że głównie do bardziej umiarkowanego elektoratu PO oraz do niezdecydowanych. Dla nich ta dzisiejsza zamiana może być oceniona pozytywnie. Podobnie jak zapowiedzi, że nowa kandydatka, będzie łączyć społeczeństwo a nie dzielić, będzie zajmować się problemami "zwyczajnego człowieka" a nie harataniną polityczną, będzie przyjazna rodzinie itd. itd. No dobrze. Czyli dotąd lider PO i KO Schetyna dzielił społeczeństwo, nie zajmował się sprawami "zwykłego człowieka", aktywnie uczestniczył w harataninie politycznej, podgryzał rodzinę? Czy tak należy interpretować wysunięcie łagodnej Małgosi na czoło, a schowanie chuligańskiego Grzesia? No jakoś to wszystko sztucznie wygląda. A poza tym zmiana następuje zbyt późno. Zapowiedź PiSu, że Szydło będzie premierem nastąpiła pół roku przed wyborami. Miała ona czas na objechanie sporej części kraju i pogadanie z ludźmi. Kidawie-Błońskiej zostało 5 tygodni na zaprezentowanie się ludziom. To zdecydowanie za mało.Natomiast lansowanie łagodnej Małgosi na przyszłego premiera nie wpłynie zupełnie na elektorat PiSu oraz na tą część niezdecydowanych, którzy rozważają możliwość wsparcia obozu rządowego w wyborach. Tu nie ma czego szukać, ani watażka Grześ, ani łagodna Małgosia. Poza tym przyrównując manewr Scheta z Kidawą i Kaczyńskiego z Szydło, należy wskazać na fakt zasadniczy. A mianowicie taki, że za Szydło nie stały żadne kompromitujące fakty z przeszłości związane z wieloletnim rządzeniem z kiepskimi ponadto wynikami. Stąd, nawet bez przekonania można było zaryzykować głos na PiS w nadziei, ze może zrealizują choć część tego co zapowiadają. Osoby które będą się zastanawiać, czy poprzeć obóz na czele którego zamiast Grześka chuligana, stoi teraz łagodna Małgosia, nadal będą mieć z tyłu głowy wspomnienia "sukcesów" rządów Tuska i Kopacz. I te wspomnienia dadzą efekt obciążający. Poza tym, szary człowiek ciężko pracujący na chleb, woli trzymać w ręku coś co już ma, niż zmieniać ekipę od której to "coś" dostał, na tych od których nie dostał niczego, a nawet zabrali mu to, co miał dawniej. Nawet jeśli przewodzić im będzie od dziś łagodna Małgosia. Nie sądzę więc, że zmiana która została dziś dokonana wpłynie na wynik wyborczy. Dokonano jej zbyt późno i dlatego nie wygląda że jest efektem jakiejś refleksji po stronie opozycji. Wygląda to na manewr asekuracyjny dotychczasowego lidera "antyPiSu", który pesymistycznie ocenia szanse na zwycięstwo w październikuTekst opublikowany także na S24
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

Kuchciński i Trzaskowski - czego nie robić w razie kryzysu

$
0
0
    W ostatnim miesiącu mieliśmy dwa nieoczekiwane wydarzenia.  Pierwsze to dymisja marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego na początku sierpnia 2019 {TUTAJ}.  Drugim była awaria kolektorów ściekowych prowadzących do oczyszczalni Czajka, która nastąpiła we wtorek 27 sierpnia.  W jej wyniku od tygodnia od Wisły wpada 3000 litrów nieoczyszczonych warszawskich ścieków na sekundę.   Winę za to przypisano prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu.  Na Twitterze zaroiło się od hasztagów typu #Trzaskobyl, #GównoRafała, #TrzaskowskiDoDymisji, itp.  Ścieki ochrzczono mianem "Trzaskowianki".  Czemu tak się stało?  W obu przypadkach obaj nasi "bohaterowie" sami są sobie winni.   Opozycyjne media skrytykowały Kuchcińskiego za to, iż zbyt często korzystał z przysługującego mu służbowego samolotu.  Pan marszałek zaczął się wyjątkowo nieudolnie i kłamliwie tłumaczyć, w stylu tej baby, co to mówiła, że ona tego garnka nie widziała na oczy, a po drugie, że gdy go brała - to był już stłuczony.  To żenujące widowisko trwało prawie dwa tygodnie, aż Kaczyński nie wytrzymał i zmusił Kuchcińskiego do dymisji.  Kuchciński zapłacił za nieumiejętność poradzenia sobie z kryzysem wywołanym zarzutami.   Podobnie jest z Trzaskowskim.  Na początku starał się on ukryć fakt awarii.  Dopiero, gdy stało się to niemożliwe - powiadomił rząd oraz inne odpowiednie organy.  Odrzucił jednak propozycję pomocy ze strony rządu i wojska mimo, że sam przyznawał, iż nie ma pojęcia co się stało i co należy robić.  W ten sposób opóźnił akcje o co najmniej dwa dni.  W końcu premier Morawiecki zarządził budowę mostu pontonowego i ułożenie na mim tymczasowego rurociągu transportującego ścieki.  Te prace właśnie trwają - most jest gotowy, a rurociąg powstanie najpóźniej w sobotę.   Trzaskowski kłamał próbując wmawiać wszystkim, iż właściwie nic złego się nie stało.  Dopiero akcja rządu zmusiła ratusz do aktywności.  W "Gazecie Warszawskiej" opisano wczoraj {TUTAJ} prace przy badaniu zepsutych kolektorów:   "Podczas gdy żołnierze budują na Wiśle most pontonowy na tymczasowy rurociąg na ścieki, 11 m poniżej poziomu dna Wisły trwają żmudne prace budowlane w tunelu nieczynnego kolektora. Panuje tu niesamowity hałas, bo robotnicy tną piłami tarczowymi grubą na 40 cm płytę zbrojonego betonu, która nakrywa dwie rury na ścieki. (...) Fragment rur już został odsłonięty, ale konieczne jest zdjęcie płyty na dłuższym odcinku, by postawić diagnozę co do przyczyn awarii obu rur w ciągu jednej doby. – Trwa proces ustalenia przyczyn awarii. Na konsekwencje przyjdzie czas, gdy już ustalimy, czy został popełniony błąd i na jakim etapie: koncepcji kolektora, projektu, wykonania czy eksploatacji – mówił w sobotę prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.".   Trzaskowski wypożyczył także maszyny do ozonowania wody, chcąc poprawić przy ich pomocy jakość zrzucanych ścieków.   Dziś [3.09.2019], we wtorek, Trzaskowski zwołał konferencję prasową {TUTAJ}.  Dowiedzieliśmy się, iż:   "Jedno z pytań brzmiało: Czy władze miasta nawiązały kontakt z wykonawcą rurociągu i czy oni się poczuwają do odpowiedzialności? Odpowiedź zaskoczyła wszystkich."Wykonawca był wybrany w roku 2010. Wtedy były też negocjowane warunki kontraktu. To są firmy, które dziś jako firmy, osoby prawne nie istnieją, bowiem popadły w upadłość".  Co więcej:   "Trzaskowski na konferencji prasowej we wtorek poinformował, że bezpośrednią przyczyną awarii było rozszczepienie rurociągu. Jak przekazał, według wstępnych danych - które muszą zostać potwierdzone - do problemów doszło w czasie wykonywania rurociągu." {TUTAJ}.   Jak więc widać - instalacja została spartolona już w momencie budowy, wykonywanej przez firmy słupy i krzaki.  Bezpośrednią winę za katastrofę ponosi więc ekipa poprzedniczki Trzaskowskiego - Hanny Gronkiewicz Waltz.  Jednak wskutek swojej nieudolności i nieumiejętności postępowania w sytuacji kryzysowej to właśnie Trzaskowski stał się twarzą katastrofy.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Aaron Zweibach udaje polskiego patriotę

$
0
0
Kolejna odsłona antypolskiej hucpy na NEon24 w całości obciąża administratorów. I nie jest ważne, kto akurat ma dyżur. Aktywność choćby na tym forum niejakiego Z. Niebieskiego świadczy, że to, co dzieje się na „polskim” portalu stanowi realizację planu wymyślonego ongiś jeszcze w Akwarium*. Dariusz Kosiur, znany na forach m.in. pod nickiem Rzeczpospolita, w coraz bardziej ograniczonych kręgach uchodzący za „polskiego patriotę”, postanowił bronić dobrego imienia zdradziecko napadającej na Polskę sowieckiej armii. Jego zdaniem Kraj (zd)Rad tak naprawdę był opanowany przez Żydów, w szczególności nienawidzących Rosjan i Polaków. W tym kontekście pisanie prawdy historycznej jest to świadoma działalność, realizowana z premedytacją i nie wykluczone, że opłacana przez zleceniodawców, których celem jest wzniecanie nienawiści wśród Słowian, zwłaszcza nienawiści Polaków do Rosji i Rosjan.To wzniecanie nienawiści do innych Słowian zdaniem „po laka” Kosiura polega na przypomnieniu o martyrologii mieszkańców Grodna, zdobytego po trzech dniach walk przez „wyzwolicielską” armię czerwoną. Zaatakowany przez „słowianina” K. bloger Tezeusz ośmielił się bowiem w tytule napisać, że „Rosjanie obrońców Grodna miażdżyli czołgami”. Kosiur najwyraźniej zapomniał, że w Polsc3e od wieków tak nazywano wschodnich kałmuków, od czasów Iwana Groźnego niosących jedynie śmierć i pożogę na polskie ziemie. I czyniono tak za czasów carskiej Rosji, gdy rozpędzający pokojową demonstrację sołdaci byli narodowościowo Ukraińcami, Rosjanami, Tatarami czy nawet Finami. I czyniono tak nawet po II wojnie światowej, choć wtedy zamiast sowiet mówiono dość pogardliwie rus. Ale stolarz Kosiur wie swoje:„Rosjanie obrońców Grodna miażdżyli czołgami” - taki tytuł dał dzisiaj nasz neonowy troll Tezeusz. Ktoś mógłby spytać, w jakim celu budować nienawiść do Rosji? Przecież Polska i Polacy znajdują się w tak opłakanej sytuacji gospodarczej i militarnej, że naruszenie jakichkolwiek rosyjskich interesów, o militarnych igraszkach nawet wstyd pomyśleć, po prostu nie jest możliwe. Jeśli więc wykluczyć możliwość inicjatywy starcia Polski z Rosją, to po co ta nienawiść?Skąd tawariszcz paliak na K bierze dane o opłakanej sytuacji gospodarczej Polski? Ano chyba z Radia Erewań. Proste porównanie PKB Rosji i Polski wykazuje bowiem niezbicie, że blisko 55 razy większy (terytorialnie) kraj dysponuje PKB „aż” 3 razy większym. Zdecydowanie lepiej wygląda, gdy porównamy ludnościowo – wtedy Rosja jest tylko niespełna 3,8 razy większa. Stolarz Kosiur powinien także zapoznać się bliżej z eksportem rosyjskiej ropy naftowej. Otóż jest ona wyjątkowo mocno zasiarczona i żeby ją przerobić na benzynę potrzebne są specjalne instalacje. A te akurat znajdują się na terenie byłych demoludów (czyli tzw. krajów demokracji socjalistycznej). Największa taka rafineria jest w Płocku. Poza tym o wile mniejsza w Schwedt i na Węgrzech.Nie wiem, jak dzisiaj, ale 15 lat temu ok. 40% wpływów z tytułu eksportu ropy naftowej Rosja miała z Polski.Więc jeśli w końcu zakręcimy kurek poziom życia w Rosji drastycznie zmaleje. Poza tym Polska dość dawno zakończyła swoją przygodę jako dostawca surowców dla reszty świata (miedź, węgiel), a Rosja ciągle budżet opiera na ropie naftowej i gazie ziemnym.Kiedyś jeszcze słynęła z eksportu broni i to tak, że bodaj w trzech krajach flagowy produkt sowiecki (automat Kałasznikowa) trafił na ich narodowe flagi. Zwróćcie uwagę na ostatnie zdanie cytowanego bluzgu Kosiura.To nic innego, jak ideologia wiejskiego burka. „Prawdziwy Polak” uważa, że trzeba być pokornym wobec silniejszych, i jednocześnie ujadać na słabszych.Dlatego przysiadł na tylnich łapkach i pokornie patrzy na Wschód.By było weselej Kosiur odgrzewa stare njusy z czasów Gomułki i usiłuje nas wystraszyć wizją rewizji granic. Nienawiść do Rosji, czyli aprobata żydowskiego reżimu IIIRP, służy także, a raczej przede wszystkim, wasalnej polityce reżimu IIIRP względem mocodawców z Waszyngtonu, Londynu i Tel Avivu, ich imperialnej polityce kolonizacyjnej. I co najistotniejsze ma zapewnić milczące przyzwolenie polskiego społeczeństwa dla niedalekiego już demontażu poczdamskiego porządku granicznego z 1945r. (powrót do zachodniej granicy Polski z 1938r.) - niedalekiego, jeśli syjonistyczny światowy terroryzm i imperializm Waszyngtonu, Londynu i Tel Avivu nie zostaną skutecznie powstrzymane. Dokładnie tak, jak Gomułka. Tow. Wiesław straszył Polaków „rewizjonizmem” zachodnioniemieckim, któremu jedynie Związek Sowiecki był w stanie się oprzeć. Kosiur usiłuje straszyć tak samo, tyle że Związek Sowiecki zastąpił putinowską Rosją.Niestety, „po lak” na K. jest za stary, by upatrywać w nim inkarnacji partyjnego gnoma.;)Ale ten kacapski troll nie byłby sobą, gdyby nie usiłował wtłoczyć swoim wyznawcom kremlowską prawdę.Zbrojna antypolska dywersja żydowska w Grodnie.Kacapski troll zapomina o jednym. Owszem, pełna zgoda, że spośród Żydów, i to tych najuboższych, rekrutowali się donosiciele NKWD. Ale każdy, kto choć przez mieszkał w ówczesnym ZSRS wiedział, że bez zgody naczelnika włos z głowy nie śmiał spaść zatrzymanemu.Kosiur jednak ten aspekt pomija.Żydzi donosili.Zgoda.Ale od rozstrzeliwań i innych egzekucji wara.To było zastrzeżone dla naczalstwa.Tego wam Kosiur nie powie. Jest bowiem albo tak głupi, albo też moskiewskie kopiejki zasłoniły mu oczy. A może jego prawdziwi mocodawcy siedzą gdzieś na Bliskim Wschodzie?I nie o kopiejki chodzi, ale o szekle?Coraz częściej pojawia się wszak teza, że tacy ludzie jak Kosiur potrzebni są jak powietrze światowemu syjonizmowi.Jak tylko trzeba ilustrować rzekomy polski antysemityzm – sru na NEon24.A tam Kosiur, Nikander i paru innych idiotów tylko pozornie. Szczególnie każe zastanowić się nad faktyczną rolą Kosiura (znajomy twierdzi, że naprawdę nazywa się on Aaron Zweibach i jest kuzynem Wrzodaka) jego ostentacyjne wyzywanie innych od Żydów.I nie są to przypadkowo dobrani ludzie, ale ci, których popularnie określa się narodowcami (i z NEon24 nie mają nic wspólnego).W 2017 r. Zweibach (Kosiur) wsławił się takim oto twierdzeniem: Organizacja Marszu Niepodległości spoczywała w żydowskich łapach - WPS mówiło o tym od pierwszego marszu. Zresztą inaczej nie byłoby na taki marsz pozwolenia żydowskich władz stolicy.http://wps-neon24-pl.neon24.pl/post/137455,polscy-nacjonalisci-spod-zydowskiej-sztancy Nic dziwnego. Skrót WPS oficjalnie pochodzi od Wierni Polsce Suwerennej. Ale takie pochodzenie jest podawane specjalnie dla gojów.Wtajemniczeni, w tym przede wszystkim Zweibach, między sobą używają innej nazwy: Wojownicy Polin Syjonistycznej. Czytajcie posty Zweibacha pod tym kątem, a wtedy dopiero zrozumiecie, że nie jest to tylko oszołomiony idiota. 4.09 2019___________________________* była siedziba (do 2006 r.) wywiadu wojskowego CCCP a potem Rosji (GRU).
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

HODOWCA, rolnik - w #3rp

$
0
0
Ilustracja: 
MOTTO.Rajmund Gąsiorek będzie musiał zapłacić karę za wycinkę drzew?2017-02-12 09:01:03Burmistrz Wrześni nałożył karę ponad miliona złotych na Gospodarstwo Rolno-Hodowlane Gąsiorek za nielegalną wycinkę drzew w zabytkowym parku w Stanisławowie.________________________________________________Rajmund Gąsiorek: Dziś spłacam dług wdzięczności[video:https://www.youtube.com/watch?v=hFkZT9qhQcs width:400 height:195]____________________________________________„Dorobiłem się gospodarstwa, o jakim nawet nie marzyłem”. Rajmund GąsiorekWychował się w biednej, wielodzietnej rodzinie, dziś jest milionerem, który jeździ po świecie i spotyka się z głowami państw. Jednak jego życiową pasją ciągle pozostaje rolnictwo.....Ile osób teraz pan zatrudnia?Na stałe ponad 300, a w sezonie dodatkowo około 250. Co ciekawe, mamy ciągłe braki w zatrudnieniu. Od razu mogę przyjąć na stałe 50 osób, w tym 20 kobiet, ale nie ma chętnych do pracy. Dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. A zarobki są u nas dobre – od 2 do nawet 7 tys. zł._________________________________________________......bywalec Dębków 08.01.2018 15:48Rajmund Gąsiorek to dobry rolnik i hodowca i dlatego mógł zostać postawiony w złym świetle przez konkurencję. Chińczycy przez kilka lat udoskonalili nie tylko produkcję samochodów ale również hodowlę zwierząt futerkowych i za kilka lat mogą zdominować nie tylko Europę w produkcji futer. Hodowcy europejscy mają krótki okres na zarobienie kasy a Polacy są dla nich dużą konkurencją, zwłaszcza Gąsiorek ze swoim potencjałem i niezależnością od obcego kapitału.*  *  *
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

O różnicy między głupotą w demokracji, a głupotą na wolnym rynku

$
0
0
Ilustracja: 
Różnica jest w tym, że rozwiązanie problemów przez głosowanie w demokracji jest rozwiązaniem totalnym, a na wolnym rynku indywidualnym.       Jeśli większość jest głupia, to w demokracji wybierze głupie rozwiązanie i wszyscy będą musieli się do tego głupiego rozwiązania dostosować – to jest rozwiązanie totalne. Natomiast wolny rynek nie jest totalny. Jeśli większość wybierze rozwiązanie głupie, to będą tak mieć, ale mniejszość nie będzie musiała się dostosować. Na wolnym rynku dominujące są towary tandetne oraz spartaczone usługi, ale są też i towary dobre, i usługi solidne. W demokracji panuje totalizm - są tylko towary tandetne i tylko usługi spartaczone.       To, że rozwiązania, towary, pomysły, usługi dobre, czy mądre, funkcjonują nawet w mniejszości, ma duże znaczenie, bo z czasem mogą zacząć dominować.       W demokracji, gdzie w ogóle się nie pojawią, nie mają w ogóle szansy się rozwinąć. Głupi w demokracji wybierają zły system zdrowotny i taki system trwa. Na wolnym rynku głupi leczą się u lekarzy partaczy, ale mądrzy leczą się u dobrych fachowców. Po pewnym czasie głupi widzi, że jest dużo gorzej leczony i chce być leczony tak jak ten mądry, nawet jeśli tych mądrych i zdrowych jest mniejszość. W demokratycznym systemie zdrowotnym ten dobry przykład w ogóle się nie pojawi i ten głupi nigdy się na przykładzie nie dowie, że mogłoby być lepiej.       To co napisałem powyżej to jest trochę uproszczenie. W praktyce nie będzie żadnego "pewnego czasu", który się da zauważyć i wyodrębnić. Wolny rynek to ciągłe subiektywne zmiany - w jednych dziedzinach dla jednego zmienia się coś z głupiego w mądre, a dla drugiego to samo jest zmianą mądrego w głupie.       Wolny rynek pozwala na to by coś co się spodoba wielu ludziom mogło być szybko zweryfikowane w praktyce, wolny rynek to ciągłe eksperymenty i zmiany. Ciągle pojawiają się nowe produkty, czy usługi - a stare znikają. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i ten dynamizm powoduje, że większości łatwiej jest zaspokajać swoje potrzeby.       Totalizm demokracji, która reguluje sprawy gospodarcze, powoduje, że gospodarka jest dużo bardziej ociężała, ma dużą inercję i jak pójdzie w złą stronę, to bardzo trudno jest zawrócić. Trzeba najpierw miliony ludzi przekonywać teoretycznie, robić propagandę, zdobyć władzę, dokonać zmian w prawie i dokonać totalnej zmiany - to wszystko trwa bardzo długo, trwa latami. To samo na wolnym rynku staje się wielokroć szybciej - ktoś wpada na pomysł, przekonuje nielicznych, realizuje to, i już działa w praktyce, po kilku dniach, czy miesiącach, a potem się powoli rozrasta, ale te inne, stare, być może gorsze, a może lepsze, rozwiązania trwają równolegle, konkurują ze sobą, aż wygrywa lepsze - ale już na nie czyha jeszcze lepsze.       W demokracji by coś przeprowadzić trzeba to rozważać teoretycznie i teoretycznie do tego przekonywać ludzi. A ludzie są głupi i jak coś im się teoretycznie tłumaczy, to tego nie rozumieją. Wolny rynek pozwala to samo łatwo i szybko zrealizować w praktyce i pokazać jak to działa - ci sami głupi ludzie zrozumieją to wtedy bez problemu, bo albo to im się spodoba, albo nie. Zobaczą to na żywo, naocznie, w praktyce, a nie w jakiejś niezrozumiałej teorii.       Weźmy przykład. Większość jest zbyt głupia i leniwa, by zrozumieć teoretyczne argumenty za i przeciw skróceniu wieku obowiązku szkolnego do 6 lat - jest zbyt głupia, by włączyć się do dyskursu publicznego w tej sprawie - by to dogłębnie przeanalizować i by podjąć decyzję w stosunku do wszystkich dzieci, obecnych czy narodzonych w przyszłości, czyli jakiegoś abstrakcyjnego tworu, którego nie są w stanie ogarnąć umysłem. Ale ci sami głupcy i lenie są wystarczająco mądrzy i zaradni by zdecydować o tym kiedy posłać ich własne dzieci do szkoły. Suma indywidualnych decyzji rodziców posyłających dzieci do szkoły jest decyzją mądrą, decyzja w ogólnopaństwowym referendum tych samych rodziców w sprawie wieku posyłania dzieci do szkoły będzie zawsze decyzją głupią.       Większość jest zbyt głupia, by zdecydować jaki system emerytalny będzie najlepszy dla wszystkich w państwie, ale jest wystarczająco mądra, by wiedzieć jak siebie zabezpieczyć na starość. Większość jest zbyt głupia, by zaprojektować ogólnonarodowy system opieki zdrowotnej, ale jest wystarczająco mądra, by wybrać sobie lekarza, który ich wyleczy gdy zachorują.       Większość jest zbyt głupia i leniwa by kierować państwem, by zdecydować o tym co ma robić państwo, większość jest zbyt głupia by podejmować decyzje dotyczące państwa - ale każdy z tych głupców i leniów jest wystarczająco mądry i zaradny, by samemu zyskać w swoich własnych działaniach gospodarczych.       Gdy decydujemy o jakiejś sprawie indywidualnie lub w grupie, to w istocie nigdy nie jest to ta sama sprawa. Np. chcemy zdecydować o tym jak się zabezpieczyć na starość. Gdy decydujemy o tym indywidualnie to wybieramy dla siebie najlepszy system oszczędzania, a gdy decydujemy grupowo, to wybieramy jeden wspólny system oszczędzania dla grupy. W istocie to są dwa różne systemy. Jeśli chcemy rzetelnie zdecydować o tym systemie grupowym, to nie możemy kierować się w tej decyzji tym, jaki system wybralibyśmy dla siebie. Wybór systemu grupowego jest wielokroć trudniejszym zadaniem niż wybór systemu dla siebie. Przeciętny człowiek jest wystarczająco inteligentny i ma wystarczająco dużo danych by wybrać dobry system oszczędzania dla siebie, ale nie ma wystarczająco dużej wiedzy i danych by zdecydować o systemie oszczędzania dla większej grupy. Ale nawet jeśli o tym systemie grupowym zdecyduje jakiś geniusz, który będzie dysponował nieograniczoną liczbą badań statystycznych, to i tak zawsze totalne rozwiązanie, czyli jakiś jeden system oszczędzania dla wielu, będzie gorszym rozwiązaniem niż gdy każdy wybierze sobie swój własny system.       Niemniej oczywiście często działanie w grupie jest bardziej korzystne niż działanie indywidualne. Oszczędzanie na starość w grupie może być lepsze niż oszczędzanie w pojedynkę. Współpracować zawsze warto, ale liczebność grupy, której dotyczy wspólne działanie zależy od dziedziny, w której się działa. Na wolnym rynku ta liczebność kształtuje się naturalnie, reguluje ją konkurencja - konkurują firmy mające jednego, czy kilku właścicieli, ze spółkami akcyjnym mającymi miliony właścicieli. Demokratyczny totalizm sztucznie wymusza współpracę i zmusza do podejmowania decyzji w maksymalnie możliwej grupie i dlatego jest to nieoptymalne.Grzegorz GPS Świderski
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Nadchodzi kolejna fala

$
0
0
Ilustracja: 
Ta informacja jakoś „dziwnie” nie przebiła się w europejskich mediach. Tymczasem za chwilę może nas czekać powtórka lat 2014-2015. 18 marca 2016 r. pomiędzy Unią Europejską a Turcją zostało zawarte porozumienie, dzięki któremu niekontrolowana fala tzw. uchodźców z Bliskiego Wschodu (choć nie tylko) została znacząco zahamowana. UE przekazała Turcji 6.000.000.000,- euro (6 mld) na pomoc dla uchodźców. Jednocześnie zostały złożone obietnice zniesienia wiz dla obywateli tureckich. Obietnice pozostały jedynie obietnicami.Ocenia się, że w wyniku powyższego porozumienia Turcja stała się tymczasowym domem dla ok. 3 mln Syryjczyków.Potężny strumień (a raczej rzeka) emigrantów sięgający nawet 150 tys. dziennie został zredukowany do śladowych ilości. 22 lipca b.r. Turcja zawiesiła (wg innych źródeł wypowiedziała) to porozumienie, co od razu przełożyło się na wzrost liczby nielegalnych emigrantów.Tylko w ostatnim tygodniu sierpnia na grecką wyspę Lesbos dotarło aż 650 arabskich emigrantów.Z wypowiedzeniem umowy zbiega się sytuacja w Syrii. Od 4 miesięcy rejon miasta Idlib jest ciężko bombardowany przez siły rządowe wspomagane przez Rosję.Mieszka tam ok. 3 milionów osób. Otwarcie tzw. bałkańskiego szlaku oznacza, że spora część z nich będzie chciała szukać spokojnego miejsca do życia w Europie.O narastającej determinacji mieszkających tam ludzi świadczy ponowne pojawienie się dżihadystów z IS, choć jeszcze w marcu Amerykanie dumnie obwieścili likwidację ich ostatnich placówek w północno-wschodniej Syrii.Jeśli tylko ruszą na północ nic i nikt ich nie powstrzyma.4.09 2019 fot. pixabay
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

I ty zostaniesz Indianinem, i nie tylko

$
0
0
W swoim felietonie w poprzednim numerze tygodnika "Sieci" prof. Zybertowicz celnie wskazuje analogię między cyfrowymi tubylcami a Indianami z Ameryki Płn.. Tak jak Indianie "sprzedali" Holendrom Manhattan za garść szklanych paciorków, tak cyfrowi tubylcy oddają cyfrowym gigantom kosztujące ciężkie pieniądze informacje na swój temat za mozliwość bezpłatnego surfowania po sieci. I jedni i drudzy wykazali się brakiem wyobraźni co do wartości zasobów i co do konsekwencji. Tak więć i ty zostaniesz Indiannem. Cyfrowym.Ale nie tylko Indianinem masz szanse zostać. Rozejrzyjmy się za innymi możliwościami. W zimie wszyscy są dokładnie opatuleni w zimowe ciuchy, tak że ani skrawka ciała poza twarzą nie widać. Żadnych gołych czy w jasnych rajstopach damskich nóg nie zobaczysz. Ale nie tylko o sam widok golizny chodzi. Panie na ten brak znalazły przemyślne rozwiązanie. Dokladnie opięte na nogach i biodrach elastyczne dżinsy, dopasowane kurteczki i męskie oczy cieszy drogi dla nich kształ klepsydry. Wychodzisz na ulicę, wszędzie migają klepsydry, a jak nawet kładziesz się spać sam, to widok klepsydry sprzed oczu i tak ci nie znika. Zima się kończy i męskie oko zostaje pozbawione widoku klepsydry, a w zamian zaatakowane zostaje widokiem gołych białych długich nóg lub długich gołych białych nóg, które białe pozostaną, bo opalenizna wyszła z mody.. Tylko niewielki skrawek materiału zakrywa to co oddziela nogi od gołych białych ramion. Męskie oko znów zostaje zaskoczone. Jadę rowerem, a przede mną w oddali migają nogi w kruciutenkich szortach, przesuwam wzrok ku górze a tam firany długich blond włosów powiewają na wietrze i trudno określić czy młoda osóbka przekroczyła już wiek poborpwy czy nie. Wszędzie miga las gołych białych nóg, i powiewają na wietrze firany blond włosów, powodując wyrzut hormonów. Byle jakoś przetrwać do jesieni, bo inaczej i ty zostaniesz pedofilem. 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Rektorzy po ciemnej stronie mocy ? KRASP a LGBT

$
0
0
Sierpień to jeden z przełomowych miesięcy polskiego kalendarza historycznego. Przed 40 niemal już laty sierpniowe wydarzenia na Wybrzeżu zatrzęsły władzą komunistyczną w Polsce i wydawało się, że dni czerwonej zarazy są policzone.Niestety tak się nie stało, bo ta zaraza, jako choroba zakaźna, występowała wówczas masowo, nie tylko na terytorium naszego kraju. W sierpniu 1989 r. na premiera rządu, po medialnym obaleniu komunizmu, wybrany został Tadeusz Mazowiecki, ten o którym Stefan Kisielewski mówił „Zawsze wierzgał, jak przeciwko socjalizmowi się coś mówiło”. No i nadal wierzgał, więc komunizm u nas nie do końca został obalony, a czerwona zaraza nadal się szerzyła i nawet powiększała swojej zdobycze.Jacek Fisiak, b. rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, profesor ciemnej strony mocy [ https://lustronauki.wordpress.com/2008/10/20/jacek-fisiak-profesor-anglistyki-i-ciemnej-strony-mocy/] wielce zasłużony dla szerzenia czerwonej zarazy w społeczności akademickiej i czyszczenia tej społeczności z elementu antysocjalistycznego, co prawda przestał być już ministrem edukacji narodowej [był nim w rządzie Mieczysława Rakowskiego], ale jego zasługi zostały docenione przez kolejnych komunistów u władzy w III RP.Chyba wówczas jednak nikt się nie spodziewał, że niedługo czerwona zaraza zostanie zastąpiona przez zarazę tęczową i z lewacką ideologią będziemy nadal mieli do czynienia.Po latach transformacji, w tym roku, godnym następcą Jacka Fisiaka na stanowisku rektora UAM okazał się prof. Andrzej Lesicki, który też stanął po ciemnej stronie mocy, ale już tęczowej.Rektor nader trafnie zauważył [https://amu.edu.pl/wiadomosci/aktualnosci/oswiadczenie-rektora], że ” Przez ostatnie lata jesteśmy świadkami pogłębiającego się w Polsce sporu politycznego. Niestety, w ostatnich miesiącach jego uczestnicy coraz rzadziej sięgają po merytoryczne argumenty, zastępując je inwektywami, których jedynym celem jest znieważenie przeciwników „, ale nie zauważył w tej debacie ani siebie, ani wielu etatowych przedstawicieli środowiska akademickiego znieważających ludzi o odmiennej hierarchii wartości.Ujawnił przy tym swoją orientację antykościelną: „Niepokojem napawa fakt, że i hierarchowie Kościoła Katolickiego, biorący udział w sporach ideologicznych wokół zjawiska określanego skrótem LGBT, używają mowy nienawiści, która może być odbierana jako nawoływanie do zwalczania osób o innych poglądach czy odmiennej orientacji”.Co prawda Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu zwrócił rektorowi uwagę na niestosowność jego wypowiedzi, wyrażając „głębokie zaniepokojenie faktem ideologizacji przestrzeni uniwersyteckiej” [http://ako.poznan.pl/9366/ ], ale po stronie rektora UAM stanęli rektorzy akademickich szkół polskich [KRASP] i to jednomyślnie, wydając oświadczenie[Stanowisko Prezydium KRASP z 20 sierpnia 2019 r. w spr. oświadczenia rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu20/08/2019 – https://www.krasp.org.pl/resources/upload/dokumenty/Uchwa%C5%82y/stanowiskoKRASP_UAM.pdf]„Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, kierując się zasadami poszanowania praw człowieka, tolerancji i wzajemnego szacunku oraz koniecznością przeciwdziałania wszelkim przejawom dyskryminacji i nierównego traktowania ze względu na narodowość, płeć, religię, przekonania polityczne, niepełnosprawność czy orientację seksualną w poczuciu odpowiedzialności uczelni za kształtowanie wśród studentów i w całym społeczeństwie podstawowych wartości, na których oparte jest funkcjonowanie demokratycznego społeczeństwa, w obliczu nasilających się aktów agresji fizycznej i słownej oraz przejawów wrogości wobec przedstawicieli różnego rodzaju mniejszości, stymulowanych wypowiedziami osób publicznych, w pełni popiera przesłanie zawarte w oświadczeniu rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – prof. Andrzeja Lesickiego, opublikowanym 12 sierpnia br. na stronie internetowej https://amu.edu.pl/wiadomosci/aktualnosci/oswiadczenie-rektora. „Rektorzy zupełnie nie zauważyli braku tolerancji i braku szacunku do ludzi o odmiennych wartościach, opartych na fundamentach chrześcijańskich, manifestowanego – przez im podległych – etatowych profesorów polskich uczelni jak np. prof. Jana Hartmana czy prof. Joannę Senyszyn. Wobec ich poczynań/ekscesów, jak do tej pory,  KRASP nie wydała chyba ani jednego oświadczenia.KRASP zatem ich toleruje/ aprobuje, a nawet tworzy wspólnie swoisty Front Jedności Akademickiej, stojący po tej samej, ciemnej stronie mocy. W/w profesorowie raczej funkcjonują w systemie akademickim jako swoiste piorunochrony, zbierające na siebie gromy ze strony mniej postępowych. Wielu naiwnym nawet do głowy nie przychodziło, że ich pracodawcy – rektorzy ‚grają w tej samej drużynie’.Oświadczenie KRASP chyba te dotychczasowe nieporozumienia dostatecznie wyjaśnia. Inwektywom, znieważaniu uczuć religijnych i symboli narodowych, na marszach LGBP i w wypowiedziach ich akademickich miłośników, nie poświęcają ani jednego zdania w swym oświadczeniu. [sic!]. Czyli takie znieważanie jest dozwolone ?Rektorzy, apelują o tolerancję, przeciwdziałanie dyskryminacji, nierównemu traktowaniu, ale od czasów czerwonej zarazy wykazywali brak tolerancji dla niezależnego myślenia -szczególnie krytycznego, dla nonkonformizmu naukowego, bez którego nauka sensu stricto nie może istnieć, dla naukowców/nauczycieli akademickich o innej orientacji intelektualnej – niszcząc/przywalając na niszczenie, tych zorientowanych na poszukiwanie prawdy, czyli realizujących swój [i każdego akademika] podstawowy obowiązek. Spektakle kłamstwa i nienawiści wobec takich, niewygodnych dla przewodniej siły narodu, nigdy nie zostały potępione – czyli było i jest O.K.Skutki takiej postawy nader jasno są widoczne w niemocy polskiego systemu akademickiego, także w niemocy do samo naprawy. W czasach rozprzestrzeniania się tęczowej zarazy nic się nie zmieniło, a jeno nasiliły się ataki na wartości chrześcijańskie, których obrona jest kwalifikowana jako ‚mowa nienawiści’.Natomiast nienawiść do wartości chrześcijańskich, istota tej ideologii, nie jest traktowana jako nienawiść, tylko jako obrona praw człowieka – do nienawiści ? !Środowiska akademickie nie zdołały się wyleczyć z amnezji historycznej, pozostały nadal niezdolne – tak intelektualnie, jak i moralnie, do poznania swych fundamentów, poznania własnej historiiw czasach czerwonej zarazy, które z obecnej perspektywy jawią się jako stadium juwenilne zarazy tęczowej.Jakoś demokratycznie wybierani rektorzy nie okazali się zdolni do stania na straży prawdy, wolności, godności. Poszukiwanie prawdy pousuwano ze statutów uczelni i z obowiązków akademickich. Wypędzeni z uniwersytetów w czasach czerwonej zarazy, wolności -wykładania/formowania studentów według odmiennych od czerwonych/tęczowych wartości – nie odzyskali, a godność mniej utytułowanych nadal jest deptana.Nie ma wątpliwości, że brak rozliczenia się z czerwoną zarazą w sektorze akademickim i jej transformacja w zarazę tęczową, jeszcze bardziej szkodliwą dla zdrowia akademickiego i społecznego, stanowi poważne zagrożenie nie tylko dla uniwersytetów, ale i dla losów całej naszej cywilizacji.Skoro rektorzy stanęli po ciemnej stronie nocy należałoby ich przenieść w stan nieszkodliwości, co zresztą postulowałem jeszcze w okresie szerzenia się czerwonej zarazy [czasy jaruzelskie]. Ale kto to zrealizuje, kiedy po reformie Gowina niemal cała władza akademicka przechodzi w ręce rektorów ?P.S.Rozszerzenie tych refleksji można znaleźć w setkach moich tekstów zebranych na stronie Blog akademickiego nonkonformistyhttps://blogjw.wordpress.com/ [ 15 tomików !], z którymi jak do tej pory,  ani rektorzy, ani ‚Goliaci nauki polskiej’,  nawet nie podjęli debaty merytorycznej [zachęcani do niej !].  O próbie przejścia na jasną stronę mocy, chyba do tej pory nawet nie pomyśleli, a podległe im środowisko akademickie taki stan rzeczy zdaje się zadowala.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

210. rocznica urodzin Juliusza Słowackiego

$
0
0
  Dziś rocznica urodzin Juliusza Niech znów serca nasze wzrusza Wspominajmy o Nim czytając Jego dzieła By twórczość Mistrza do dusz przeniknęła„Dosyć jest ludzi strzegących mizernych swoich pozycji i dumy własnej, i czci światowej… i fałszów… ale muszą być i tacy, co zapomną o sobie – a wtenczas będą silni i niepokonani.”  Juliusz Słowacki herbu Leliwa (ur. 4 września 1809 w Krzemieńcu, zm. 3 kwietnia 1849 w Paryżu). Obok Mickiewicza uznawany powszechnie za największego przedstawiciela polskiego romantyzmu.„Czas wszystko odkryje, czas złym jest powiernikiem.”Jeden z najwybitniejszych poetów polskich doby romantyzmu, dramaturg i epistolograf. Twórca filozofii genezyjskiej (pneumatycznej), epizodycznie związany także z mesjanizmem polskim, był też mistykiem. Utwory Słowackiego, zgodnie z duchem epoki i ówczesną sytuacją narodu polskiego, podejmowały istotne problemy związane z walką narodowowyzwoleńczą, z przeszłością narodu i przyczynami niewoli, ale także poruszały uniwersalne tematy egzystencjalne. Jego twórczość wyróżniała się mistycyzmem, wspaniałym bogactwem wyobraźni, poetyckich przenośni i języka. Jako liryk zasłynął pieśniami odwołującymi się do Orientu, źródeł ludowych i słowiańszczyzny. Był poetą nastrojów, mistrzem operowania słowem.Mimo iż żył zaledwie 40 lat pozostawił po sobie powieść, listy, 13 dramatów, 20 poematów, setki wierszy. Był też twórcą spójnego systemu filozoficznego, tak zwanej filozofii genezyjskiej, u podstaw której leżą sprawy narodu jak i jednostki w historii narodu. Stworzył wielkie dramaty, do największych należy „Kordian” z roku 1834, czy też „Balladyna”. Jednak wymienić można więcej, jak choćby „Horsztyński”, czy „Mazepa” z roku 1839. Mowa o utworach bowiem nie mniej doniosłych, wśród nich „Sen srebrny Salomei” oraz „Ksiądz Marek”, czy też utwór „Fantazy”. Do wierszy natomiast najsłynniejszych, bo proroczych, zaliczyć pewnie można ten zatytułowany „Pośród niesnasków Pan Bóg uderza…”.W młodości Słowacki przeżył wielką, niespełnioną miłość do starszej od niego Ludwiki Śniadeckiej.Juliusz Słowacki większość swojego emigracyjnego życia spędził w Paryżu.Wybitną rolę odegrała w życiu Juliusza Słowackiego jego matka, Salomea. To dzięki niej od młodego przekonany był o swoim geniuszu poetyckim oraz przeznaczeniu do roli przewodnika narodu. „Chorobą zgubną mówię: jest melancholija i zamyślenie się zbytnie o rzeczach duszy. Dwie są bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze słabości; pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topiących się.”Juliusz Slowacki 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Trump napluł na Polskę, jak "Malowany ptak" na nią na..ł

$
0
0
Ilustracja: 
Donald Trump rocznicę 1 września spędził na swoim polu golfowym. Na początku dwie wiadomości, zła i bardzo zła: Trump zlekceważył swojego polskiego sojusznika; jeśli amerykanie zrobili to w rocznicę 1 września 1939 r., to tym bardziej amerykański sojusznik zignoruje jakikolwiek atak militarny na Polskę.W poniższym tekście wspomnę też o Jerzym Kosińskim, autorze szkalującego Polaków „Malowanego Ptaka”, który, gdy wyszła na jaw sprawa plagiatu książki, popełnił samobójstwo dusząc się zdaje celofanową folią.Podobno media w Stanach Zjednoczonych z jednej strony krytykują Trumpa za zabawę na polu golfowym, z drugiej, wywierały presję na Trumpa aby do Polski 1 września nie przylatywał, tym samym ignorując niezwykłe uroczystości, które mogłyby mieć charakter światowy i pokazałyby światu naszą wersję historii.                       Dlaczego świat pastwi się na Polsce?Bo świat jest zły. Przecież uczniowie z patologicznych rodzin w szkole dokuczają właśnie osobom dobrze wychowanym, które najczęściej stają się ofiarami mobbingu. Przyczyny pogardy i antypolonizmu mają bardzo głębokie korzenie. Wg relacji siostry Michaely Pawlik, która wiele lat pracowała w Indiach, Polacy (Słowianie) są tam traktowania, jak pariasi – najniższa kasta, bez żadnych praw, oprócz prawa do bycia niewolnikiem i pracy z darmo.Wbrew temu, co się sądzi, narody Europy Zachodniej odczuwają ze sobą pewną więź etniczną oraz kulturową i to na jej podstawie stworzą pewne naturalne wspólnoty. Od kogo bogaty hindus, niepłacący pariasom, dowiedział się, że Polak – Słowianin, to gorzej niż niewolnik? Kto okupował Indie? Nasi najwierniejsi brytyjscy sojusznicy.                            Trump, "Malowany ptak", act 447.Na festiwalu filmowym Wenecji w nocy z 2 na 3 września miał premierę antypolski paszkwil, „Malowany ptak” – ekranizacja powieści Jerzego Kosińskiego z gwiazdorską obsadą, która ma chyba pokazać światu, jak Polacy i inne słowiańskie narodowości gnębiły chłopca, żydowskiego przybłędę. Zoofilia, wykorzystywanie seksualne, mordy... Zbiorowiska małp wydają się być oazą spokoju, w relacji do cywilizacji, która ze swej obsesyjnej natury nienawidzi żydów.Ten czesko-słowacki film został nagrany w języku międzysłowiańskim opowiada, jak Polacy zadawali więcej cierpienia Żydom niż Niemcy. Ten film, podobnie jak odwołana wizyta Donalda Trumpa, to kolejny stopień do rabunku Polski i zrobienia z Twoich dzieci niewolników, Szanowny Czytelniku.Intelektualne elity tego świata wiedzą, jaka jest prawda o II wojnie światowej, ale dla nich naprawdę Polskość (i nie tylko Polskość) to brak wartości. Nic nie dzieje się bez przyczyny. To znudzeni bogaci ludzie, którzy z nudów robią okropne rzeczy. Nie bez powodu miliardy dolarów z czasów wielkiego kryzysu w USA znalazły się w hitlerowskich Niemczech. Wcześniej dotowano powstanie ZSRR.W filmie Jerzego Hofmanna „Wedle wyroków twoich” z 1983 r. na samym początku pojawił się motyw donoszenia Polaków na Żydów. Postawę Polaków już na wstępie przedstawił bardzo znaczący wątek. Film ten, dziwnie mało popularny (jakby ktoś się go wstydził), był współfinansowany przez... Republikę Federalną Niemiec, a dokładnie przez Artura Braunera, pochodzącego spod Łodzi producenta filmowego, który przeżywając w Łódzkim getcie, po wojnie zamieszkał w Berlinie, mieście swoich największych oprawców. Producent ten zmarł dopiero w lipcu tego roku, a schronienie w czasie wojny znalazł w ZSRR.                         Sadystyczna nagonka na PolskęCzy to amerykańskie media i środowiska polityczne namawiały prezydenta USA D. Trumpa do bojkotu przez niego uroczystości rocznicy wybuchu II wojny światowej? Nagonka na Polskę trwa, a my żyjemy złudzeniami, takimi samymi jak przed 1 września 1939 r. Nienawiść do Polaków powinna stać się tematem debaty publicznej w Polsce, ponieważ przekłada się na konkretne, niebezpieczne, decyzje polityczne. Polska, chłopiec do bicia, a nasze życie nic dla nich nie znaczy.Należy dokładnie sprawdzić, kto stoi za czeskimi, ukraińskimi i słowackimi pieniędzmi finansującymi powstanie tego filmu, w którym wystąpią: Harvey Keitel, Udo Kier, Stellan Skarsgard, Julian Sands oraz Lech Dyblik.Czy film pokaże sieć kin Helios należąca do Agory związanej z Adamem Michnikiem, a która w oskarżycielskim tonie pisała, że Polacy nie chcieli dać pieniędzy na ten film?Czy film „Malowany ptak” zostanie nominowany do Oskara? Na pewno usłyszymy o nim w kontekście żydowskich roszczeń.Słowacja, jedno z trzech państw, które w 1939 roku zaatakowało Polskę, wypuszcza film, a przecież rząd Republiki Słowackiej w latach 1942-1945 współpracował z rządem III Rzeszy w sprawie deportacji Żydów, których Słowacy pomogli zabić 100 000. Przypadek?
Ocena wpisu: 
Średnio: 3.4(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

Kreowanie opinii publicznej

$
0
0
Ilustracja: 
Zbliżają się wybory. Jest to nie tylko najważniejszy okres dla polityków, programów i kampanii. To także kulminacyjna faza działań agentury wpływu, dla której jest to ostateczny test sprawdzający. Niebawem okaże się czy (i na ile) wszystkie mniej czy bardziej subtelne i wyrafinowane działania, skrzętnie planowane i wykonywane przez lata będą mogły teraz dać wymierny efekt. Czy zwróci się wieloletnia inwestycja?Eksperyment Ascha - jesteśmy stadnymi konformistamiMy, ludzie, co do zasady jesteśmy konformistami. Wyłącznie nieliczne jednostki, posiadają odpowiednią własną bazę wszechstronnej wiedzy i tym samym są w stanie posiadać własne przemyślenia i wnioski. Są w stanie właściwie wykorzystywać alarmujące zjawisko dysonansu poznawczego. Układać samodzielnie puzzle. Reszta? Reszta działa i myśli stadnie i większości podporządkowuje swoje opinie czy działania. Ogląda puzzle ułożone przez innych. Choćby te obrazki były fałszywe, wnioski niedorzeczne czy działania w sposób oczywisty dla nich zgubne (vide lemingi).Bycie w mniejszości nie daje poczucia bezpieczeństwa. Dyskomfort braku akceptacji i uznania środowiska jest czynnikiem na tyle istotnym, że nie wychodzimy przed szereg ze swoimi niepopularnymi, "dziwnymi" poglądami czy teoriami i hipotezami. Nawet jeśli je mamy. Któż chce być świrem, szurem czy (z angielska) freak'iem? Niektórzy dla świętego spokoju dostosowują się do większości, ale zdecydowana większość bezrefleksyjnie przyjmuje i akceptuje opinie, działania i cele większości. Dysonans poznawczy nie jest uczuciem przyjemnym dla naszego umysłu - unikamy go, ponieważ daje poczucie zagrożenia. Daje nam do zrozumienia, że nie możemy bezpiecznie spać - że zagadka dla umysłu nie jest rozwiązana. Większość idzie na łatwiznę i unika dysonansu poznawczego... Pomija go i unika jak podszeptów szatana. Koronnym dowodem na taką naszą naturę jest eksperyment Solomona Ascha. Naukowiec w prostym eksperymencie udowodnił, że ludzie są w stanie podawać oczywiście błędne rozwiązania dla zadań, tylko dlatego że sugerują się wcześniejszymi wyborami kilku innych ludzi. Np. podają błędnie jako najdłuższy odcinek (z kilku zaproponowanych) niewłaściwy, tylko dlatego że kilka innych osób wskazało na ten inny. Robią to często pomimo oczywistego dysonansu poznawczego i wyraźnych sygnałów trafiających w jednoznaczny i prosty sposób przez zmysły do mózgu.Zastanówmy się więc. Skoro przy tak prostych zadaniach - takich jak wskazanie najdłuższego odcinka - bazujących na zero-jedynkowej percepcji, ocenie i najprostszej logice - jesteśmy w stanie ulegać dezinformacyjnej opinii większości, to w jakim stopniu będziemy elastyczni w przypadku podawania rozwiązań dla bardziej skomplikowanych i abstrakcyjnych zadań - których wynikiem nie jest zero czy jeden ale cały zbiór wyników, skomplikowana funkcja, będąca naszą opinią, poglądem czy wyborem?Odpowiedź jest oczywista - jesteśmy narażeni na zgubne opinie większości w o wiele większym stopniu, ponieważ nasz pogląd zawiera zawsze pewną tolerancję błędu, niepewności, z racji o wiele większego stopnia skomplikowania operacji logicznych które musimy wykonać. Często bazujemy dodatkowo na intuicji, moralności, etyce - to powoduje że wynik nie jest tak pewny i zawsze nasze poglądy czy opinie mogą ewoluować.Opinia publicznaJak już wyżej pośrednio wykazałem - opinia publiczna nie jest w istocie rzeczy wynikiem naszej zbiorowej inteligencji, wiedzy czy logiki. Opinia publiczna u ludzi - nie jest, tak jak w przypadku wielordzeniowego mikroprocesora - wynikiem pracy i synergii poszczególnych rdzeni. Nie jest wspólnym wysiłkiem. Wystarczy że odpowiednia mniejszość, obdarzona odpowiednim autorytetem, narzuci opinię reszcie. Opinia publiczna zbiorowości jest więc wyłącznie wynikiem jej wykreowania, kształtowania. Nie bez przyczyny więc mówi się o "kształtowaniu" czy "kreowaniu" opinii publicznej.Oczywiście im większym autorytetem obdarzone jest dane medium, autor opinii - publicysta czy dziennikarz - tym bardziej bezkrytycznie (bezpiecznie - bez narażenia na kompromitację) przyjmuje i powtarza się jego opinie. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym bezrefleksyjnemu przyjęciu opinii jest stworzenie pozorów pluralizmu, w ramach którego wiele mediów narzuca tę samą ocenę czy opinie. Dla poszczególnych grup docelowych oczywiście dostosowuje się język, sposób podania, ale efekt ma być ten sam. Kreuje się efekt sztucznego tłumu. Kieszonkowcy pozorują tłum i tłok aby ukraść portfel - media pozorują tłok i tłum - pluralizm - aby ukraść zaufanie. Klasycznym przykładem takiego fałszywego pluralizmu w polskich mediach były lata dziewięćdziesiąte i początek tego wieku. Pluralizm mediów, pluralizm poglądów - te hasła były do znudzenia powtarzane jako atut młodej demokracji, usypiały naszą czujność. Jednocześnie te wszystkie, różne media przemycały te same wnioski, opinie - tak jakby nie było innej możliwości. Sytuacja zmieniła się dopiero po aferze Rywina, kiedy to mainstream stał się na tyle skompromitowany, że zaczęły pączkować (głównie w internecie) ośrodki kształtowania opinii odmiennych od opinii mainstreamu. Ośrodki oddolne, dla których głównym celem nie była manipulacja, ale walka z tą manipulacją. Ludzie uświadomili sobie, że niepopularne wnioski, które zaczęli wyciągać, są w bardzo dużym stopniu zbieżne z oceną i opiniami innych ludzi, ukształtowanymi zupełnie niezależnie. Był to moment powstawania społeczeństwa informacyjnego i jego ramach polskiej politycznej blogosferyBlogosfera - media pro publico bonoPrzyznam że uczestniczyłem i doświadczałem tego zjawiska na własnej skórze. Byłem jednym z współorganizatorów takich środowisk. Byłem jednym z wielu zmęczonych cenzurą mainstreamu, kasowaniem komentarzy na onecie czy wp. Chowaniem i kasowaniem postów, banowaniem kont na salon24. Tak powstały blog-media i dalej Niepoprawni! W zderzeniu z kłamliwym mainstreamem poznanie innego człowieka, który ma bardzo podobne przemyślenia i wnioski było eureką! Uczestniczenie pro publico bono w szerszej wspólnocie takich ludzi dawało niezłego kopa energetycznego i niesamowite nadzieje na zmianę otaczającego świata. Człowiek upewniał się, że nie jest osamotniony ze swoimi "dziwnymi" przemyśleniami i teoriami.Druga połowa pierwszej dekady tego wieku była złotym czasem dla blogosfery politycznej. Udało się w dużej mierze odmienić opinię publiczną. Blogerzy działający pro publico bono zdobyli autorytet czytelników i stali się nawet modnym źródłem wiedzy czy opinii. Oczywiście niebagatelnym czynnikiem ułatwiającym całą przemianę było stosowanie przez stare ośrodki propagandy stale tych samych technik, które wraz z postępem stawały się prymitywne i co tu dużo mówić - przestarzałe. Nie bez znaczenia dla powszechnego przebudzenia ludzi były też tragiczne wydarzenia z kwietnia 2010 r. i lata późniejsze. Po kilku latach działania blogosfery czytelnicy blogów politycznych zostali biznesowo zagospodarowani przez powstające i rosnące w siłę prawicowe media elektroniczne, działające już nie tyle na bazie misji, co wpisane w założenia biznesowe - posiadające swoich politycznych i biznesowych mocodawców i sponsorów. Niemniej niemożliwe okazało się możliwe - opinia publiczna została mocno przebiegunowana i prawicy udało się przejąć władzę w Polsce.Restauracja i próba odzyskania władzyPowiedzmy sobie szczerze. Mało kto wierzył w odzyskanie przez PiS władzy w 2015 r. Dla środowisk politycznych i agenturalnych zdobycie urzędu Prezydenta RP oraz większości w Parlamencie RP było niemałym zaskoczeniem. Środowiska tracące wpływy ocknęły się i zdały sobie sprawę, przed jak wielkim zagrożeniem (swoich wpływów, interesów i miliardów) stoją. Zmobilizowano ogromne środki i narzędzia aby pokrzyżować plany PiS i oczywiście odzyskać władzę - restaurować stary stan. Suwerenny rząd polski stał się nie tylko niewygodny dla dotychczasowych zdrajców i złodziei, ale także dla obcych państw i mocarstw. Desperacką walkę tych zjednoczonych sił z polskim rządem obserwujemy przez ostatnie lata, do dziś.Nie mam także żadnych wątpliwości że w ramcha wszystkich działań na front medialny, a w szczególności do mediów społecznościowych i elektronicznych zostały oddelegowane zastępy agentów wpływu. Niepoprawni z pewnością nie są wyjątkiem, tym bardziej że są bardzo wyjątkowym medium kształtowania opinii publicznej o sporym zasięgu. O ile w dawnych latach agenci byli lokowani w celach infiltracyjnych, zdobycia informacji oraz w celach skłócenia środowisk, pokrzyżowania planów i w ramach takich taktycznych zadań harmonogramy i plany nie były wieloletnie i jakoś specjalnie skomplikowane, to z pewnością w ostatnich latach w szczególności zaplanowano inne działania strategiczne, z dłuższymi harmonogramami. Są to działania wieloletnie obliczone na długoletnie wywieranie wpływu na jednostki oraz całą grupę. A pamiętajmy - władza się naturalnie zużywa, co pomaga wytykać jej potknięcia i błędy.Agenci (odzyskania) wpływuStrategia agentury działającej w mediach elektronicznych, mającej zadanie ewolucję poglądów danego środowiska jest dość prosta ale wymaga dużego zaangażowania i cierpliwości oraz agentów o dość wysokich kompetencjach społecznych oraz dużej wiedzy. W skrócie - celem działania jest subtelne stymulowanie ewolucji poglądów jednostek lub całych grup. Ma to wyglądać na całkowicie naturalny proces i skłonić inne jednostki do podobnej, powolnej przemiany, która w innych warunkach by się nie odbyła. Kroki milowe harmonogramu wyglądają następująco:ulokowanie się i zdobycie zaufania - to moment w którym agent lokuje się w środowisku, zjednuje zaufanie i sympatię, często także poprzez nawiązanie luźniejszych stosunków towarzyskich. W tej fazie agent wpływu musi wykazywać poglądy i opinie w dużym stopniu zbieżne (a czasami bardziej radykalne) od środowiska które infiltruje. Posiadanie bardziej radykalnych poglądów przyda się w późniejszych fazach. Im dłużej trwa ta faza, tym lepiej dla powodzenia całości planu. Ten czas to przynajmniej 70% czasu operacji.ewolucja poglądów, zastrzeżenia, wątpliwości - agent wykorzystuje wszelkie zdarzenia i sytuacje, które mogą być pośrednio lub bezpośrednio wyłomem dla opinii i poglądów danego środowiska. Niech za przykład posłuży wykorzystywanie zjawiska pedofilii w Kościele w celu zasiania poważnych wątpliwości wśród wiernych, co do podstaw etycznych całego środowiska kapłańskiego. W ramach tego wykorzystuje się inne techniki manipulacyjne - zmieniające właściwe proporcje, wykrzywiające faktyczny obraz zjawiska. Często wskazana jest właśnie radykalizacja poglądów lub wielkie przywiązanie do podstawowych wartości, na bazie których istnieją dane środowiska, opinie i poglądy. Oczywiście próbuje wykorzystać się efekt tłumu, powszechności takich przemyśleń."przelanie czary goryczy" - jest oczywiste, że nie można tkwić długo w środkowej "wątpiącej" fazie. Zasiane wątpliwości muszą dać w efekcie albo zmianę poglądów (np. radykalizacja), albo być podstawą do odmiennego interpretowania rzeczywistości (np. do tej pory obdarzany zaufaniem autorytet lub grupa zostaje atakowana przez pryzmat jakiegoś jego/jej potknięcia czy niekonsekwencji). Oczywiście o ile ostatnia faza jest połączona z równoległymi wrogimi działaniami, polegającymi na stworzeniu tzw. "trzeciej siły", "nowych autorytetów", tym łatwiej przeprowadzić tę ostatnią fazę.Wybory - ostatnia fazaW demokracji cykl wyznaczający harmonogramy poszczególnych faz działania agentury, dezinformacji jest zbieżny z kalendarzem wyborczym. Działania muszą być tak zaplanowane, aby ostateczna faza i efekt przypadał na kampanię wyborczą. To właśnie wtedy następuje "przelanie czary goryczy", wtedy pojawiają się nowe siły polityczne. Wtedy także budzą się tak zwane śpiochy, czyli agenci, których zadaniem nie jest stymulacja zmiany poglądów ale robienie sztucznego tłoku.Oczywiście im bardziej świadome, mądre i niezależne jest dane środowisko, tym trudniej jest prowadzić takie działania. Im bardziej świadome i światłe osoby, które kreują opinię publiczną, tym trudniej jest je zmanipulować.Ja wierzę że Niepoprawni są środowiskiem wyjątkowym, w którym wyjątkowo trudno jest prowadzić takie operacje, a ich skutki mogą być jedynie mizerne w stosunku do Blogerów czy większości Komentatorów. Nieco mocniej tego rodzaju działania mogą oddziaływać na czytelników, ale w celu ustrzeżenia ich powstał między innymi niniejszy artykuł. Apeluję jednocześnie do innych Blogerów, Komentatorów aby być uczulonym na takie działania, a w szczególności je asertywnie piętnować. 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.5(głosów:16)
Kategoria wpisu: 

Tak się robi propagandę

$
0
0
Po cichu, po wielkiemu cichu. Tworzą sobie filmowcy dokumenty. Niewinne. Spokojne...Obłudne...Jestem właśnie po seansie filmu "Kucharze historii" [ang.: Cooking history] Péter Kerekesa z 2009 roku. Jest to dokument przedstawiający historie, wypowiedzi kucharzy, którzy gotowali dla żołnierzy w czasach różnych konfliktów. Rosyjscy w czasie wojny w Czeczenii i II W.Ś. niemieccy i francuscy w czasie II W.Ś. chorwaccy i serbscy w czasie wojny w byłej Jugosławii...I powiem wam tylko jedno. Warto obejrzeć ten dokument.Warto obejrzeć choćby po to, żeby zobaczyć te ludzkie postawy.Zobaczyć dumę niemieckich starców, którzy przesuwają biało-czerwony szlaban żartując że teraz idzie im to wolniej niż w 1939, bo są starzy. Usłyszeć historię odmowy umierającej dziewczynie szczypty cukru, bo zabraniały tego rozkazy. Bez cienia wyrzutów sumienia. Zobaczyć dumę z wygranej przez Rosjan wojny z Niemcami, bo się ich dobrze karmiło, czy przemilczenia francuskich kucharzy przy wspomnieniu wojny. Usłyszeć historie wojennych kucharzy w czasie wojny w byłej Jugosławii, kucharzy czeskich, węgierskich... pouczające.Pouczające zwłaszcza z tego względu, że w tym filmie Niemcy nie napadli na Polskę, ale toczyli wojnę z Rosją. Rosja nie napadła na Polskę, tylko walczyła z Niemcami. Naszego kraju między nimi nie było. Przynajmniej tak jest poprowadzona linia monologowa filmu. Warto też posłuchać francuskich kucharzy, którzy z rozbrajającą szczerością odpowiadają na pytanie "Co by się stało, gdyby wszyscy kucharze odmówili gotowania dla żołnierzy?" - "Poszli by walczyć, zamiast siedzieć w bezpiecznej kuchni".Smutne historie kucharzy z byłej Jugosławii nie osłodzą mi tego seansu jednak w żaden sposób. Bo o ile te konflikty nas bezpośrednio nie dotyczyły, to już II W.Ś. zdecydowanie tak. I kiedy słuchałem opowieści, jaki to komiśniak był dobry w czasie wojny, jakie racje żywnościowe były w wojsku, jakie robiono dobre naleśniki.... to jednocześnie dowiadywałem się, że kuchnia to miejsce przetrwania tak naprawdę tchórzy, którzy bezwzględnie ze strachu, bez wyrzutów sumienia potrafią odmówić człowiekowi szczypty cukru i dziwią się, że podczas pogrzebu lidzie patrzą na nich z pogardą.Tak, dla mnie (konkretnie historie dotyczące II W.Ś.) to taki trochę dokument o strachu, o ludzkich słabościach, to historie kilku tchórzy, którzy przeżyli konflikty w cieplutkiej kuchni...Tak się właśnie robi propagandę historyczną. Bo Polska nie została nawet wspomniana słowem w tym filmie. Nie licząc sceny z usuwaniem szlabanu przez żartujących starców.Polecam. I nic już nie będę dodawał. "Film broni się sam".A nas w nim nie ma, bo nie mamy w żadnym z ministerstw ludzi z jajami, żeby mieć własną politykę historyczną i domagać się uwzględnienia nas w historii tego "starego kontynentu", który chyba już do reszty zdziadział, bo ma objawy wybiórczego historycznego alzheimera. Ale co ja tam wiem.Jeśli się wam podoba: oceńcie,jeśli nie: skrytykujcie, byle konstruktywnie.
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

Kampania ruszyła

$
0
0
Ilustracja: 
Przegląd aktualnościJeśli Kaczor zdobędzie ponad 50 procent głosów w wyborach to będzie miał ponad 50% mandatów, niezależnie od tego, czy będzie jedna duża koalicja, czy trzy, czy pięć. Dlaczego o tym piszę? Otóż przed eurowyborami niektórzy darli ryja, ze w sondażach do sejmu nie ma jednej Koalicji Europejskiej tylko trzy ugrupowania podają. A przecież Koalicja Europejska powstała i się utrzyma. Widać, jak się utrzymała. Mamy trzy koalicje. Pisiory maja teraz radochę obserwując kotłowaninę do senatu. Nawet do senatu tamte się nie dogadały. Jaruzelska startuje i Kasprzak startuje. Kacprzak to ten z KODu, uBywateli itp. Niezadowolony, ze ich wyślizgali z list. KOD spełnił swoje zadania i poszedł do piachu. Co to oni mieli nie tworzyć i jak to się Wyborcza pompowała.Do senatu mamy raz miejsca biorące. Czyli te, w których w ogóle opozycja ma szanse. Tymi miejscami musiałyby się podzielić PO, Lewica i PSL. Każde tu ugrupowanie musi zachować wewnętrzne parytety co powoduje, że nie da się tego uzgodnić. Mam nadzieję, że Jaruzelska pokrzyżuje szyki Czarzastemu. Kaczor musi mieć radochę obserwując tą kotłowaninę raz a dwa kolejna afera spowoduje wzrost notowań.Nie podoba się też moja teza, że nie ma farmy trolli. Nie stwierdziłem, że nie ma afery, tylko że nie ma farmy. I kwik. Takie rozgarnięcie jest w szeregach kodomitów. Mamy kolejną aferę tak przedstawiona, że nie wiadomo, o co chodzi. Z tzw Srebrną było tak samo identycznie. Ponoć jakiś sędzie uciekł ze szpitala. Wyborczą cechuje fundamentalna niezdolność do pisania prawdy nawet jak na coś trafią. Wyciągnęli tą farmę trolli specjalnie, żeby przegrzać sprawę. Nie mogli napisać, że żona jednego sędziego romansowała z drugim i jest niezrównoważona? I rozpuszczała plotki opowiadane sobie w środowisku po pijaku raz a dwa jakieś wycieki ponoć były? Teraz ludzie nie wiedzą o co idzie i mają gdzieś.  Chociaż pięciu powinni rzucić na początek trolli aby się uwiarygodnić.IIKto pamięta zmartwychwstanie Diduszki w czasie ciamajdanu? Padł razony przez kaczystowskich siepaczy, już grzali narrację że zabit przez kaczystów. Najważniejsze tu jest spostrzeżenie że tamte dalej grzały temat mimo że było znane nagranie TVP gdzie widać, że sam się kładzie na asfalcie i jest szoł że go niby reanimują. Podobnie jest teraz z Kaczorem piszącym do owej Małej Emi: pisała do niego w trybie ustawowym pisma, dostała odpowiedź z gotowca i co? Myszka Agresorka się tu miota, przez cztery lata nie pojęła widocznie zasad sprawowania mandatu. A teraz to trochę późno na naukę. Odczuwam tu niesamowite zażenowanie widząc te wyskoki Wyborczej i upór elementów dalej trwających przy narracji mimo jawnego absurdu. Owszem, jakaś afera tu była ale skoro nie umieją przedstawić o co poszło to ludzie mają gdzieś.https://www.salon24.pl/newsroom/982493,gazeta-wyborcza-publikuje-korespondencje-kaczynskiego-pisal-do-emiIIISchetyna zrobił prezent kaczystom wystawiając Kidawę-Błońską na premierzycę. Kto tam pisior niech bierze Wyborczą z roku 2015 i szuka artykułów o premierzycy Szydło. Wystarczy zamienić Szydło na Kidawę a kaczora na Schetynę i materiał jak ta lala. Sama Kidawa nasadziła wtedy kocopałów. I w drugim etapie będziemy mieli reakcje totalnych, że brutalny atak, że to, że sio. Ale się im pokaże raz i drugi źródło i zostaną trwale wkręceni. O ile Beata Szydło weszła jaka szefowa kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy czyli w atmosferze sukcesu weszła, o tyle Małgorzata Kidawa-Błońska znana jest jedynie  z wtop u Mazurka. Np. Poskromienie exprezydenta Bronisława Komorowskiego to jednak jest coś.https://dorzeczy.pl/kraj/85393/Pogubilem-sie-Pani-marszalek-chyba-tez-Mazurek-vs-Kidawa-Blonska.htmlhttps://niezalezna.pl/227550-redaktor-zmasakrowal-kidawe-blonska-zapedzona-w-slepy-rog-pokazala-oblude-po-wideoSchetyna wyraźnie nie wierzy w sukces wyborczy, nie chce być kojarzony z porażką i wkopuje wyraźnie. Firma z Izraela kazała mu się schować i jakie skutki są? Schowanie Schetyny byłoby sensowne gdyby mieli kogo pokazać, a nie mają. O Gajewskiej ostatnio cicho.IVKto pamięta zeszłoroczne plakaty, takie jak ten tytułowy? Akcja była żenująca i się dobrze skończyć nie mogła a teraz PiS w odwecie wypuścił cysterny wstydu. No nie wiem czy sobie nimi notowań nie obniży. Może i nie, bo nie są tak nachalne jak owa kampania. Tak se będą mknąć. Odbiór społeczny może być tu różny. Ponieważ platformersy się bardzo spinają więc na luzie trzeba tu punktować. Wszelakie przeróbki o Schetynie z tylnego fotela są mile widziane. Kto kaczysta do roboty.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Wybuch II w.ś., płk. Beck, oceny i dywagacje… Cz.3

$
0
0
WOJNA I DZIWNA WOJNA1 września 1939 r. w wyniku niemieckiej agresji Anglia i Francja przekazały noty protestacyjne i zagroziły wojną w wypadku gdyby Niemcy nie zgodziły się na wycofanie wojsk z Polski i nie podjęły rokowań. Noty te nie zawierały żadnego terminu. Kiedy Niemcy zapytali czy noty mają charakter ultymatywny – odpowiedziano, że nie. Hitler uśmiechał się ze zrozumieniem, ponownie wszystkich zaskoczył. Następnego dnia wieczorem gabinet brytyjski zwrócił się z propozycją do III Rzeszy, iż jeżeli Niemcy wycofają się z Polski i przystąpią do rokowań to rząd brytyjski potraktuje „jakby nic się nie zdarzyło i poprze rokowania”.Jak uważa znawca problemu, historyk Anna Cienciała (profesor historii w University of Kansas), była to ostatnia próba ratowania pokoju kosztem ofiary. Jednak w tym momencie zabrała głos oburzona angielska opinia publiczna i opozycja (Churchill) w parlamencie.3-go września rząd brytyjski wypowiedział Niemcom niechcianą wojnę, tak samo z ociąganiem postąpili Francuzi. Spróbujmy spojrzeć, w jaki sposób nasi sojusznicy postanowili wywiązać się ze swoich sojuszniczych zobowiązań wobec Polski. Pozostawmy na boku kwestię pożyczek finansowych i pomocy materiałowej w sprawie, których rokowania szły bardzo opornie i które zostały tylko w niewielkim stopniu  (uruchomione) zrealizowane.Znając treść tajnego protokołu między Ribbentropem a Mołotowem, nasi sojusznicy czekali na wejście Armii Czerwonej w granice Polski. Już 12 sierpnia 1939 r. w Abbeville, sztaby Anglii i Francji uznały, że jedyną formą pomocy Polsce będzie ofensywa powietrzna (odnośne układy podpisano w Warszawie w czerwcu 1939 r.) Następnie odwołano i to. Między Francją i Polską istniał układ z 19 maja 1939 r. (Gamelin-Kasprzycki), który zakładał, że w razie ataku Niemiec na Francję, Polska niezwłocznie zaatakuje Niemcy. W przypadku ataku na Polskę, Francja rozpocznie akcję na lądzie i w powietrzu od zaraz, a 15 dnia od mobilizacji nastąpi ofensywa generalna.W rzeczywistości tak Anglia, jak i Francja ustaliły wcześniej defensywną strategię z jednym wyjątkiem: Francja zamierzała zaatakować Włochów w Libii. Oczywiście o swoim nowym stanowisku nie powiadomiły one Becka. Dodatkowo Anglicy bombardowali z powietrza Niemcy akcją ulotkową.Kiedy 3 września zachodni sojusznicy w końcu wypowiedzieli wojnę Niemcom, Beck był w siódmym niebie, (zwracając się do żony swojego współpracownika P. Starzeńskiego) pełen entuzjastycznego napięcia wyznał: „Naród miał prawo postawić mnie pod mur i rozstrzelać, gdyby oni nie byli weszli do wojny”.Tak więc 12 września w Abbeville na spotkaniu Najwyższej Rady Sojuszniczej ustalono, że Polska musi wykrwawić się sama i żadna pomoc nie będzie jej udzielona ( następna obiecana ofensywa miała mieć miejsce 21 września). Czynnik rosyjski był zbyt wielką niewiadomą. Chciano Polaków zmusić do jak najdłuższego oporu po to, aby Francja mogła zyskać na czasie. Postanowiono to z premedytacją nie mając zamiaru wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Oczywiście polski sojusznik daremnie wyczekujący ofensywy francuskiej, nic o tym nie wiedział…CENY I DYWAGACJEOZaciekłe walki w Polsce zżerały niemiecki sprzęt pancerny angażując większość ich sił (ok. 70%, kończył się olej i paliwo dla czołgów, ok 1200 samolotów zostało zestrzelonych, bądź inaczej unieruchomionych), alianci nie będą mieli już nigdy takiej dużej szansy, aby skrócić wojnę. Za tę krótkowzroczność będą musieli drogo zapłacić. Tak naprawdę Hitler był przygotowany tylko do krótkiej “blitzkrieg” wojny, każdy następny tydzień powodował spowolnienie. Znamy popularne obrazy niemieckich zagonów pancernych, ale armia niemiecka miała również na wyposażeniu ok. 600 tys koni. Szacuje się, że Niemcy w latach 1934-39 r. wydały ok. $40 mld na zbrojenia, Polska ok. $ 1/2 mld (t.j. 80 razy mniej!), z czego prawie ¾ szło na bieżące wydatki istniejącej armii, a tylko pozostała część na dozbrojenie.. W dodatku Hitler zawładnął poważnym zasobem militarnym byłej Czechosłowacji.Generalnie ujmując, Beck prowadził politykę zagraniczną państwa, którego położenie pomiędzy wielkimi mocarstwami było najważniejszym problemem w całym okresie jego istnienia. Co do Niemiec, to Beck nie był jedynym z ważnych europejskich polityków, którzy „wierzyli” Hitlerowi. W towarzystwie tym odnajdujemy premiera Anglii Chamberlaina, Francji Daladiera, Czechosłowacji i wielu innych ( towarzysz Stalin, aż do 22 czerwca 1941- chociaż jest coraz więcej dowodów, że Stalin również przygotowywał uderzenie na Hitlera).Polacy mieli prawo oczekiwać, że sojusze zadziałają, podobnie jak latem 1914 r., kiedy Rosja weszła do wojny po stronie Francji.Na marginesie krytyków Becka będących zwolennikami Paryża, godzi się przypomnieć, iż Benesz będąc nad wyraz profrancuski pozostawiony był w godzinie próby bez żadnych – nawet papierowych gwarancji francuskich. Jednak wydaje się, że szczególnie tysiącletnia historia Polski interpretowana w kombinacji z ówczesną geopolityką nie powinny Beckowi pozwalać na zaufanie do niemieckich ruchów nacjonalistycznych. Nieszczęściem było, że Beck uważający się za najlepszego spadkobiercę politycznej myśli Marszałka identyfikował jego wcześniejsze idee z własnymi i nadawał im taką samą absolutną wartość uważając, w zmieniającym się świecie, siebie za polityka nieomylnego.Według wielu krytyków błyskotliwe przemówienie Becka z 5 maja 1939 r. o honorze, w żadnej mierze nie miało się do szybkiej ucieczki do Rumunii i opuszczenia walczących Polaków, ale realistycznie patrząc, jakie było lepsze wyjście? Ewakuujący się rząd na teren sojuszniczego państwa zamierzał dalej kontynuować walkę u boku aliantów. Czas pokazał, że Beck jednak nie dopracował szczegółów tranzytu rządu polskiego ze stroną rumuńską, co i na nim się zemściło. Zarzuca mu się arogancję w stosunku do króla Rumunii Karola II oraz, że zbyt szybko zwolnił Rumunów z wypełnienia sojuszniczych zobowiązań.Patrząc ogólnie: Niemcy rosły szybko w siłę i przy rewolucyjnej i gangsterskiej, ”rock star” dyplomacji Hitlera, oszołomiony zachód próbował go uspokoić, oswoić i skierować na wschód. Hitler jednak porozumiał się ze Stalinem próbując wydobyć się spod sieci brytyjskich gwarancji dla Polski. W konkluzji zachód nie mógł zaakceptować dynamizmu wzrostu potęgi Hitlera i wojny nie dało się uniknąć.Polska była tylko geograficznie koniecznym epizodem tej wojny, tak dla Zachodu jak i dla Hitlera. KARTA ROSYJSKAOpowiadanie lewicowych bajek o potencjalnych korzyściach dla II RP z ewentualnego militarnego sojuszu z totalitarną sowiecką Rosją jest bezwstydnym idiotyzmem i zupełnie nie bierze pod uwagę rzeczywistych polskich doświadczeń z Sowietami. Okrutne czystki etniczne Polaków w latach 1937-38, późniejsze kryminalne morderstwa w Katyniu, wywózki polskiej ludności, łagry, Syberia, oto przykłady przyjaznego zachowania z naturalnego repertuaru bolszewików…Wszelkich lewicowych marzycieli zagubionych w historii trzeba odesłać do traktowania przez Sowiety Litwy, lub nawet bohaterskiej Finlandii.W dyskusjach historyków, a nawet wojskowych II Rzeczpospolitej pojawia się opinia, że Beck absolutnie nie rozegrał karty rosyjskiej. Gdybanie w tej dziedzinie nie należy do najłatwiejszych. Niektórzy, wg. mnie, krótkowzrocznie ( szczególnie wojskowi np. gen. T. Kutrzeba) sugerowali dobrodziejstwo usztywnienia polskiej obrony kilkunastoma dywizjami sowieckimi zarzucając Beckowi niewykorzystanie tej potencjalnej możliwości. Najbardziej drastycznie zachował się były dowódca rozbitej   Armii Łódź, gen. Juliusz Rómmel, który po przedostaniu się do obleganej Warszawy (z powodu starszeństwa został jej dowódcą) dowiedziawszy się o inwazji Armii Czerwonej wydał odezwę witającą bolszewików (!). Po wojnie wrócił do PRL-u i służył siepaczom Bieruta.Dziś przy całej dostępnej wiedzy na temat natury sowieckiego systemu pachnie to wręcz polityczną naiwnością. Wiemy, że skończyłoby się to „usztywnieniem” II Rzeczypospolitej i jej „braterskim” rozbiorem, tak jak się stało na piśmie 23 sierpnia, a w materii nieco później.Wydaje się, że Beck dość dobrze znał kartę rosyjską i dlatego jej nie użył. Niech potwierdzeniem powyższego będzie jego wypowiedź tuż po zawarciu układu z 31 lipca 1941 r. (Sikorski – Majski), kiedy zrezygnowany były sternik polskiej polityki zagranicznej rzekł: „Już mnie więcej nie potrzebują”. Czy wiedział wówczas, że Rzeczpospolita już na długie lata straciła szansę na niepodległość?To zaniedbanie odcinka sowieckiego, a właściwie „uśpienie” czujności i niebezpieczeństwa z tej strony wyjaśniają dopiero archiwa. U boku Becka działał sowiecki szpieg ppłk. Tadeusz Kobylański, zaufany prezydenta Mościckiego (dyr. departamentu wschodniego MSZ), który miał wgląd w politykę wschodnią, ale i ją kształtował, na jego wschodnich “usypiających” ekspertyzach polegał Beck…KARTA NIEMIECKABeck nie mógł sprzymierzyć się z Hitlerem, ktoś powiedział, że byłby to sojusz między głodnym człowiekiem, a kawałkiem chleba. Wiedział dobrze, co spotkało negocjującą z Hitlerem Czechosłowację, czy nawet wcześniej Austrię.  Odpowiedzią byłby sojusz Anglii, Francji i Rosji, (później USA) i wojna. Trudno sobie wprost wyobrazić 30-50 polskich dywizji pod Moskwą (byliśmy już tam z Napoleonem, tym razem zgodziliśmy się z T. Kościuszką, który Napoleonowi odmówił), poza tym przecież Hitler planował pozostawienie na ziemiach polskich tylko 10 mln niewolników Rzeszy (Generalplan Ost), a po wyrżnięciu polskiej inteligencji, reszcie słowiańskich podludzi fundował w jedną stronę wycieczkę za Ural…Ewentualne uczestnictwo w pakcie antykominternowskim z Hitlerem nie przeszłoby przez gardło polskim elitom (polskie stanowisko sondował Goering w lutym 1937 r.), które 20 lat wcześniej walczyły o niepodległość, a jak zareagowałby na to kościół katolicki? Przecież polski charakter ukształtował się na kanwie katolicyzmu, odróżniającego nas od ortodoksji ze wschodu i protestantyzmu z zachodu, to nasza tożsamość.Kilka słów do krytyków becka, zwolenników sojuszu z III Rzeszą, Beck doskonale wiedział, jak należy rozmawiać z Hitlerem.  Znał jego skuteczną taktykę małych kroków, nawet na studyjnym przykładzie rozbicia i pochłonięcia państwa czechosłowackiego. Najpierw propaganda o niesprawiedliwości, wysunięcie skromnych żądań (tu: oddanie i tak niemieckiego Gdańska, kolej i autostrada przez Korytarz, plebiscyty na spornych etnicznie obszarach) tak, aby raz na zawsze doprowadzić do sprawiedliwości i pokoju. Następnie przygotowanie prowokacji (tu: Gliwice) tak, aby pokazać światu, że użycie siły jest po prostu konieczną samoobroną przeciwko szkodliwemu, destabilizującemu świat awanturnictwu właśnie w celu zachowania pokoju…Hitler (podobnie jak drugi “klasowy” socjalista Stalin) międzynarodowe umowy miał za nic. Czesi używając zdrowego rozsądku nie chcieli kłopotu i chcieli się dogadać. Hitler w nagrodę gwarantował nowe granice okrojonej przez siebie Czechosłowacji tylko po to, aby te umowy zdeptać.Zwolennicy sojuszu z Hitlerem nie doczytali “Mein Kampf” gdzie Adolf jasno mówi o tym kogo w Europie widzi w roli sprzymierzeńca, Włochy i Anglię, reszta towarzystwa ma być zdominowana i iść pod nóż w ramach koncepcji “Lebensraum”. Innym przykładem zaprzyjaźnionego państwa z Hitlerem (P. Zychowicz) może być roponośna Rumunia, która jednak na skutek nacisków III Rzeszy i zaprzyjaźnionego z nią Stalina straciła jedną trzecią swojego obszaru i ludności. Mimo tego weszła do osi Berlin-Rzym i oddała Hitlerowi 30 swoich dywizji na wojnę z Rosją (utraciła tam połowę). Więc jak Hitler dbał o swoich przyjaciół? Dodajmy, że Rumunia w przeciwieństwie do Polski nie miała spornych terytoriów z Niemcami… Intryguje też teza, jakoby rasistowski Hitler budując swoją przestrzeń życiową na Ukrainie, Białorusi i Rosji, pozwoliłby akurat istnieć silnej, niezależnej Polsce? Czy drzecznie  poprosił by też Polskę o korytarz , kolej i autostradę na Ukrainę? Przecież to żarty…Czy prezydent Mościcki nie powinien zdymisjonować Becka po załamaniu się jego polityki z Niemcami, szczególnie po zapoznaniu się z żądaniami Hitlera? (nasz amb. w Berlinie Józef Lipski, poddał się do dymisji, następnie poszedł na front, jako szeregowiec, on naprawdę wiedział, co to znaczy mieć HONOR). Co prawda min. Beck oddał się do dyspozycji prezydenta Mościckiego, który jednak rezygnacji Becka nie przyjął, w obliczu narastającego zagrożenia nie powołano też Rządu Jedności Narodowej. Polityczni potomkowie Piłsudskiego nie byli jednak w stanie myśleć kategoriami tego typu zmian, a na emigracji opozycja odpłaciła im pięknym za nadobne  (choćby kryzys nominacyjny “prezydent Wieniawa”, a nawet angielski “czyściec” Wyspa Węży dla ok. 1,500 sanacyjnych oficerów)...MOŻLIWE KONSEKWENCJEGroza bierze, kiedy pomyślimy, co by z nami zrobił Stalin, kiedy karta wybranego (sojusz z Hitlerem) „mniejszego zła” by się odwróciła. Może skończyłoby się na jakiejś „Ludowej Republice Krakowskiej”, czy “Księstwie Warszawskim” z wdową po Feliksie Edmundowiczu – Zofią Dzierżyńską, jako prezydentem, czy I sekretarzem (ona miała szerokie plecy u Stalina). Nie bylibyśmy już przedmiotem targów zwycięskich aliantów; pies z kulawą nogą nie upomniałby się o polskich „faszystów”. Przecież Stalin i tak nazywał żołnierzy AK – faszystami(!).Nie wspomnę o ewentualnym losie polskich kobiet na trasie przejścia Armii Czerwonej przez ziemię faszystowskiej Polski. Rezultatem wyprawy na Moskwę byłyby dotkliwe straty. Po klęsce Niemców w Rosji Stalin zaciągnąłby Polaków do Armii Czerwonej; do tego do dziś budzili byśmy się na post-faszystowskim kacu. Rozpatrując wariant porozumienia z Czechosłowacją w 1938 r. przeciw Niemcom, w sojuszu z „wojowniczą” Francją i Anglią, ”usztywnieni” zostalibyśmy przez idącą nam  z pomocą bratnią armię sowiecką.Z dzisiejszego punktu widzenia, jedynym optymistycznym argumentem za paktem Ribbentrop-Beck, ale tylko dla strony niemieckiej, byłaby wyjściowa pozycja niemieckiej armii w kierunku na Moskwę, jakieś 250 km bliżej osiągnięcia celu.Tym, którzy porównać chcą sytuację aliantów Hitlera (np. Węgry czy Rumunia) trzeba polecić atlas geograficzny oraz zapoznanie się z niemieckimi stratami terytorialnymi na rzecz odrodzonej Polski w wyniku Traktatu Wersalskiego (1919). Trochę rozsądku. Ale Beck, przy swojej inteligencji mógł przewidzieć, że udzielenie Polsce gwarancji przez Francję i Anglię, w perspektywie odda Polskę Sowietom, co zrozumiał z pewnością w czasie internowania w Rumunii po sojuszu Sikorski-Majski.CZY BECK MIAŁ RACJĘTrzeba zauważyć, że koncepcja J. Piłsudskiego n.t. dwóch wrogów wzięła się z położenia geopolitycznego, potencjału gospodarczego jak i z naszych historycznych doświadczeń. Polacy dumni ze swojej niepodległości, nie mieli zamiaru przelewać krwi za Hitlera przeciwko Sowietom, albo ze Stalinem przeciwko Hitlerowi: przecież przez 20 lat mieli niepodległość, o którą przecież  skutecznie walczyli.Beck w sensie strategicznym miał rację, zapomniał jednak o jeszcze jednym poleceniu Piłsudskiego: trzeba zrobić wszystko, aby do wojny wejść jak najpóźniej, najlepiej ostatnim. Tej zasady próbowała trzymać się Anglia, Stalin i oczywiście USA. Przyjęcie gwarancji brytyjskich automatycznie kierowało Hitlera przeciwko najsłabszemu elementowi w tworzonym przeciwko niemu łańcuchowi sojuszy.  Funkcją Polski było wykrwawienie przeciwnika i ofiarowanie Anglii i Francji kilku miesięcy czasu na przygotowanie się do wojny. Sojusznicy zdecydowali się dopiero odtworzyć niepodległą Polskę po zwycięstwie nad Hitlerem, ale jak wiemy to też nie było prawdą…Polska z całym swoim obciążeniem, jako państwo odrodzone po przeszło 120 latach, wybrała trudną drogę, aby pod koniec wojny stanąć jako ofiara (oszukana i podporządkowana Stalinowi) w obozie zwycięzców. Przez to będąc przedmiotem targów między zwycięskim wschodem a zachodem, geopolitycznie w sowieckiej sferze wpływów, ucierpiała wydaje się mniej, niż gdyby przyjęła inną postawę w latach 1938-39. Zastanawia, że Beck będąc absolwentem Wyższej Szkole Wojennej (komendant gen.T. Kutrzeba), ”kochając wojsko” nie myślał za wiele w kategoriach wojskowych, będąc świadom różnicy potencjałów militarnych między nami a naszymi sąsiadami. Polska niepodległa, żyła już w pożyczonym czasie…Inną sprawą był stan polskiego wojska i próby marsz Rydza-Śmigłego poprawienia jego kondycji po niesławnych zaniedbaniach przez marsz. Józefa Piłsudskiego, ale to  temat na inną okazję...KONIECKiedy Beck został internowany w Rumunii, Niemcy wywierali ogromną presję, aby go przekazać Rzeszy, a przynajmniej nie wypuścić. Również rząd Sikorskiego (ministrowie nie mogli się zdecydować na wydobycie Becka) i wszechwładny francuski namiestnik wtedy wirtualnej Polski, amb. L. Noel robili wszystko, aby Beck nie wydostał się z Rumunii.Były propozycje ucieczek: przez Husnu Taray, ambasadora Turcji (Beck odmówił), o innym planie ucieczki poinformowała polska sekcja BBC zanim doszło do ucieczki (!). Ambasador USA „Tony” Drexel Biddle, nawet załatwił Beckowi posadę na Uniwersytecie w Pensylwanii. Roosevelt (w.g. syna, Andrzeja Becka) chciał użyć Becka z powodu jego doświadczenia w Lidze Narodów, do prac nad tworzeniem Narodów Zjednoczonych.Wielkość Becka polegała na tym, że w przeciwieństwie do innych ministrów Europy, nie ugiął się przed Hitlerem (historyk Peter Raina), opóźniając (jednak niewystarczająco!- jkm) wybuch wojny spowodował, że Polska weszła do II wojny światowej nie izolowana (specjalność Hitlera), ale sprzymierzona z największą potęgą Europy, Anglią (prof. Piotr Wandycz).O pierwszych dniach internowania Becka w Rumunii pisze jeden z jego pracowników (Paweł Starzeński, „3 lata z Beckiem”, PFK, Londyn, 1972) cytując jego opinię:„Nic się nie obawiam, by Anglia miała zawrzeć odrębny pokój z Hitlerem. Byłby to koniec Imperium. Straszne czasy dla nas przyszły, ale Polska to nie drobny sklepik wczoraj założony. Ciekawe jak długo potrwa najnowsza przyjaźń Hitlera. Na pewno się pobiją”.Ostatni raz Starzeński widział Becka w Brasov 27 października 39 r. wtedy Beck prosił:„by w razie jego śmierci w Rumunii, pochować go na Węgrzech (…) I pochowajcie mnie twarzą ku Polsce”.Interesującym źródłem informacji n.t. ostatnich lat Becka z internowania w Rumunii jest popularny publicysta Leopold Unger (polski Żyd ze Lwowa), który będąc kolegą „Buby”, pasierbicy ministra, zamieszkał z Beckami, pod okiem setki agentów ochrony. Beck grał w brydża, budował modele statków (nawiązując do tradycji flandryjskich przodków), dużo palił. Mówił Ungerowi, że będą nowe granice, że Rosjanie nie wycofają się z Polski, ale następnej wojny długo nie będzie, wydawało też się, że bardziej kochał wojsko, niż dyplomację.Zmarł na gruźlicę 5 czerwca 1944 w wiosce Stanesti, gdzie opiekowała się nim żona Jadwiga w dwuizbowej lepiance bez kanalizacji. W 1991 r. Andrzej Beck (zmarły w 2011 r. syn z pierwszego małżeństwa, który przeszedł przez Rumunię, Włochy, Anglię, USA, pod koniec wojny wstąpił do Armii Polskiej na Zachodzie), przy pomocy min.spraw zagr. K. Skubiszewskiego sprowadził prochy ojca i pochował na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (obecny był b. sekretarz Becka, Ludwik „Lulu” Łubieński, były pracownik RWE, świadek katastrofy gibraltarskiej, zamieszkały w Anglii, z którym korespondowałem pod koniec lat 80-tych, zm. w Londynie w 1996 r.).https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/2c/Nagrobek_jozef_beck.JPG/450px-Nagrobek_jozef_beck.JPG OCENY KOLEGÓW I HISTORYKÓWPozwolę sobie na zakończenie przedstawić kilka „źródłowych” wypowiedzi o sytuacji Polski w 1939 r., jak i opinii o sterniku polskiej polityki zagranicznej:Olgierd Terlecki, historyk (…) osoba Józefa Becka niewątpliwie rzadkiego w Polsce frankofoba, który od roku 1935, od śmierci Piłsudskiego, prowadził politykę zagraniczną w trybie właściwie dyktatorskim i który uzasadnioną oporność wobec francuskich prób zwasalizowania Polski doprowadził do żałosnych wynaturzeń.Raffaele Guariglia, amb. Włoch w Paryżu. Płk. Beck ponosił największą odpowiedzialność za tę przerażającą naiwność polityczno-wojskową, na skutek, której Polska wolała popaść w konflikt z oboma (a nie tylko z jednym) ze swoich najbliższych sąsiadów (…). Polska została popchnięta do samobójstwa, do czego ten nieszczęsny i szlachetny kraj przejawiał zresztą szczególną skłonność w swojej historii.Galeazzo Ciano, min. spraw zagr. Włoch (zięć Mussoliniego). Polska w każdym przypadku zapłaci koszta konfliktu. Są dwie możliwości, albo Oś zwycięży i wtedy Niemcy wchłoną Polskę, albo Oś zostanie pokonana i wtedy Polska stanie się jedną z prowincji Międzynarodówki bolszewickiej (podkr. – jkm).Andrzej Ajnenkiel, historyk.  Styl Becka charakteryzowała tajemniczość, unikanie jasnych wypowiedzi, pozostawianie możliwości manewru. Ten młody, liczący 38 lat, wysoki mężczyzna mówiący kilkoma językami, w krótkim czasie uznany został za jednego z najbardziej liczących się w Europie dyplomatów. (…) Szczególnie nieufni byli wobec niego dyplomaci francuscy, którzy nie mogli mu wybaczyć niekiedy brutalnie realizowanej linii Marszałka – ukazywanie Quai d’Orsay, że Warszawa może prowadzić niezależną politykę od Paryża.Roman Knoll, dyplomata (pisane na początku 1939 roku). Co do oceny przeszłości (…) możemy stwierdzić, że przemiany niemieckie 1933 roku miały dla nas znaczenie poniekąd korzystne, ponieważ zniechęcały do Niemiec wówczas bardzo mocne i aktywne w Europie mocarstwa zachodnie, odwracały od siebie finansjerę żydowska, która przez lat piętnaście odbudowywała potęgę niemiecką i wreszcie ponieważ położyły one kres naszym prawowaniom się z Niemcami na rynku międzynarodowym jako że nowi szefowie niemieckiej polityki narzucili swojej opinii publicznej przychylny do Polski ton, potrzebny im na czas załatwienia gdzie indziej innych spraw (…).Michał Sokolnicki, Ambasador RP w Ankarze.  Jego postępowanie w sprawie Śląska było politycznym błędem. Błędu tego nie usprawiedliwia przeświadczenie Becka, zresztą trafne, że do wojny z powodu kryzysu sudeckiego nie dojdzie.Leon Noel, ambasador Francji w Polsce.  Posiadał znakomitą pamięć (…) Znamienną jego cechą była niezwykła finezja, wypływająca ze świadomie pielęgnowanej tendencji do ukrywania myśli. Płk Beck posiadał niewątpliwie duże uzdolnienia do dyplomacji i myśl zawsze czujną i żywą, pomysłowość, zaradność, wielkie opanowanie, głęboko wpojoną dyskrecję, zamiłowanie do niej: nerw państwowy, jak go nazwał Richelieu, no i konsekwencję w działaniu. Znając go można zrozumieć, z całym uznaniem, że Piłsudski tego właśnie młodego oficera skierował ku sprawom zagranicznym. Był to groźny partner. (…) Płk. Beck mógłby być prawdziwym mężem stanu, gdyby tak nie lekceważył doświadczeń przeszłości, których sam nie miał. Jak zbyt wielu mu współczesnych, mających około 20 lat w roku 1914, jak tylu przywódców (…) faszystowskich, którzy również zbyt szybko doszli do władzy i zaszczytów (…) odznaczał się tendencją do traktowania wszystkiego, co działo się poprzednio, za mało ważne, a dotychczasową sztukę rządzenia jako będącą dopiero w kolebce.Jacek K. MatysiakKalifornia, 2019 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

„Okupowani”, czyli jak prezes Kurski prezesowi Kaczyńskiemu numer wywinął

$
0
0
Przedwczoraj prezes Kurski wywinął numer prezesowi Kaczyńskiemu, że buzi dać!Otóż niedawno kupił serial pt „Okupowani”, wg scenariusza norweskiego speca od kryminałów Jo Nesbo.Do przedwczoraj wszystko wydawałoby się w jak najlepszym porządku – kamanda Sakiewicza lepiej by tego nie wykombinowała:w serialu rzecz sprowadza się do tego, iż zła (co oczywiste) Rosja (za milczącą aprobatą przegniłej do cna Unii Europejskiej, ale to akurat sami wiemy) zajmuje zbrojnie norweskie platformy wiertnicze, w odpowiedzi na porąbaną decyzję eko-stukniętego, norweskiego rządu, który ograniczył wydobycie ropy naftowej, wywołując kryzys energetyczny, który zagroził „ładowi światowemu” (czytaj: zmowie mocarstw w kwestii podziału świata na strefy wpływów).Zajęcie platform to tylko wstęp do klasyki wojny hybrydowej:- nasiedlanie Rosjan, którzy zaczynają tworzyć w Oslo swoje enklawy (to mi się podoba – bo to zupełnie tak, jak rodzice sowieckiej Żydówki, a dziś ambasadorki Izraela w Polsce, kolonizowali podbite, polskie Wilno),- totalne szpiegowanie przez Rosjan wszystkiego i wszystkich,- zbrojne odbicie przez zielone ludziki z rąk norweskiej policji nielegalnych, rosyjskich imigrantów.- szantażowanie/manipulowanie/przekupywanie norweskich mediów, włącznie z mordowaniem zbyt dociekliwych dziennikarzy pod pozorem wypadków komunikacyjnych,- po dokonywanie krwawych zamachów na konto najwyraźniej sterowanego przez siebie norweskiego ruchu oporu.Premier-ekolog, który wydaje się być gnidą na miarę pewnego byłego niekomunistycznego premiera pewnego środkowo-europejskiego kraju, okazuje się w końcu być człowiekiem porządnym itd. itp.Ale nie to jest istotne:otóż w przedwczorajszym odcinku Kurski pokazał coś absolutnie sensacyjnego.Porwany przez „zbuntowanych” Rosjan, a następnie uwolniony przez norweskich snajperów premier znajduje schronienie… w ambasadzie USA.I tam amerykański ambasador, temperując patriotyczne odruchy eko-stukniętego premiera teoretycznie suwerennej, a praktycznie okupowanej Norwegii, odmawia mu REALNEGO wsparcia ze strony reprezentowanego przez siebie transatlantyckiego mocarstwa, oznajmiając mu bezceremonialnie:czy pan naprawdę sądzi, że dla USA stosunki z Norwegią są ważniejsze od stosunków z Rosją?Potem jeszcze efektowna eksmisja premiera z ambasadorskiej sali konferencyjnej do ustawionego na trawniku ceratowego namiotu (takiego, w jakich mieszczą się u nas małe ogródki piwne), żeby mu się nie wydawało, że coś jeszcze dla USA znaczy.No #jprdl !takie rzeczy dzień po wylocie z Okęcia wiceprezydenta USA Pence’a?!W dzień po ogłoszeniu, że był sukces pełen? Tak pełen, że aż się przelewa?!A właśnie:podatku cyfrowego dla Google i Facebook’a polski rząd jednak nie wprowadzi.Skąd wiem?A od samego wiceprezydenta Pence’a.Że nie od norwe... pardon! – polskich, suwerennych władz?A, to proszę sobie przeczytać (materiał rządowej PAP, autorstwa Marty Bellon) jak w tej materii cudnie rżnął głupa prezydencki minister Lech Mucha):Ja, rzecz jasna, tę decyzję wiceprezydenta USA (no przecież nie męża Pani Kornhauser – bądźmy poważni) popieram najszczerzej:to jest bardzo słuszna koncepcja, żeby zamiast opodatkować amerykańskich gigantów – rząd opodatkuje polskich samozatrudnionych, którym się z dobrobytu najwyraźniej w sempiternach poprzewracało, i wszystko będzie (jak to powiedział Lew Rywin podczas biznesowych negocjacji z Adamem Michnikiem) koszerne.Jeszcze się należy wyjaśnienie, dlaczego ten prezes Kurski taki nielojalny?Otóż moim (i całkowicie niesłusznym) zdaniem, Kurski pamięta jawną krzywdę, jaka go ze strony prezesa Kaczyńskiego równo 8 lat temu spotkała:wtedy to prezes Kaczyński wywalił z PiSu Kurskiego i Ziobrę pod wyssanym z palca zarzutem, że się niby do kampanii wyborczej nie przykładali, podczas gdy za tę spapraną kampanię odpowiedzialni byli ówczesny pupilek prezesa Adam Hofman i jego kolo, Tomasz Poręba, co opisałem z detalami.No nic – trzeba jednak te kolejne odcinki „Okupowanych” w internecie obejrzeć, bo się może czegoś o swojej przyszłości dowiemy.A dlatego w w internecie, że prezes Kurski (najwyraźniej z ostrożności) przesuwa emisje na coraz późniejsze godziny – ostatnio było to dobrze po 23).https://businessinsider.com.pl/firmy/podatki/podatek-cyfrowy-w-polsce-polska-z-niego-zrezygnowala/yp7d9zchttps://naszeblogi.pl/17454-jak-hofman-z-poreba-pisowi-najwazniejsza-kampanie-przerzneli---------------------Informacja dla Czytelników: w związku z trollowaniem moich tekstów nie odpowiadam na żadne komentarze
Ocena wpisu: 
Średnio: 1(1 głos)
Kategoria wpisu: 

Skąd ten obciach i żenada ?

$
0
0
Wszyscy jesteśmy świadkami kuriozalnych i żenujących zachowań ludzi w sferze publicznej, sugerujących rozpad umysłowości z powodu utraty mechanizmu samokontroli. Jak do tego doszło ? Zacznijmy od samego początku.Załóżmy, że żyjemy w dość prostej tradycyjnej społeczności, takiej sprzed tysięcy lat, lub takiej żyjącej w odosobnieniu gdzieś w dżungli, w której ja staram się dojść do porozumienia z partnerem by wspólnie zrealizować wspólny cel. Mamy wtedy trzy elementy uczestniczące w tej interakcji: 1.normy społeczności (reprezentujące grupę jako taką) 2.ja3.ty - partner do współpracy1. Normy określają pełny kontekst wydarzenia. 2. ja wykonuję pewną pracę umysłową obejmującą moje stanowisko w sprawie danego zadania i staram się przedstawić je drugiej stronie, starając sie jednocześnie ocenić intencje drugiej strony i dostarczyć jej argumentów przemawiających za podjęciem wspólpracy ze mną i oczywiście wszystko ma się odbyć zgodnie z normami przyjętymi przez grupę.3..Ty - mój partner dokonujesz podobnej pracy umysłowej by skłonić mnie do wspólpracy.Żeby dojść do porozumienia obie strony muszą wykorzystywać w procesie umysłowym moduł samokontroli, żeby zgrać nasze cele z normami, bo to samokontrola daje nam panowanie nad wszystkimi elementami, które musimy wziąć pod uwagę w takich negocjacjach. Jeżeli któraś ze stron zignoruje obowiązujące normy i jeśli to się powtórzy, to ryzykuje wykluczenie z grupy co w prymitywnym świecie grozi śmiercią.Obie strony nie mają wyboru, ich koncepcje i działania są ściśle nadzorowane przez grupę, której część stanowimy, a która domaga się przestrzegania norm. Nie ma tu miejsca na indywidualną swobodę realizowania własnych pomysłów. Przejdźmy teraz do innego modelu zaproponowanego przez chrześcijaństwo w systemie złożonej społeczności. Do wymienionych trzech czynników dochodzi element czwarty/piąty i mamy wtedy taki schemat 1.normy bardziej rozbudowane 2.ja ( z modułem samokontroli)3.ty ( z modułem samokonroli)------------------------------------------------------4.ja + rachunek sumienia + spowiedź.5.ty + rachunek sumienia + spowiedźW tym rozszerzonym modelu moduł samokontroli zostaje częściowo wyprowadzony na zewnątrz jednostki-ja i jednostki-ty i ulega instytucjonalizacji, jako osobny element życia społecznego, czyli spowiedź oparta na rachunku sumienia. To pozwala uniknąć bezpośredniego, niedobrowolnego, dyktatorskiego wpływu norm na moje dzialania i na działania partnera. Poza tym złożoność społeczna wymagałaby wprowadzenia wykazu licznych norm szczegółowych, co by było wysoce nieekonomiczne i usztywniałoby interakcje. Jednostka ma okazję do samodzielnego podejścia do kwestii i własnej oceny sytuacji z uwzględnieniem ciążącej na niej odpowiedzialności. Ja i ty zmieniamy status - zostajemy odrębnymi jednostkami, które same się kontrolują przeprowadzając świadomy rachunek sumienia w kluczowych kwestiach i poddając sumienie kontroli spowiednika, bo jako jednostka nie mogę być sędzią we własnej sprawie, a kapłan ma obowiązek zachować tajemnicę. Jednostka nie podlega już dyktatowi grupy i jej norm, bo sytuacja społeczna jest znacznie bardziej złożona i wymaga większego rozeznania i elastyczności niemozliwych do uzyskania bez zwiększonej autonomii i samoświadomości jednostki. Możemy zawiązać akt wspólpracy, ale możemy się od niego powstrzymać bez ryzyka przykrych konsekwencji. Cała grupa musi uznać nasze indywidualne prawo do decyzji. W ten sposób rozwija się ludzka wolność, świadomość i odpowiedzialność. Przyjrzyjmy się teraz temu co z tymi modelami czyni demoliberalizm. Jeżeli chodzi o pierwszy model, demoliberalizm likwiduje normy, a w konsekwencji i samokontrolę i zastępuje je zindywidualizowaną oceną jednostki, co sugerowałoby, że to jednostka jest źródłem norm, a to jest nonsensem, bo normy wytwarzane są społecznie. Ale w demoliberalizmie chodzi o usunięcia norm generowanych społecznie, opróżnienie umysłów z norm i zastąpienia ich generowanymi przez marketing i ideologie modami. Mechanizm utrzymania poziomu rozwoju gospodarki konsumpcjonistycznej wymusza wprowadzenie na poziomie indywidualnym mechanizmu zakupoholizmu opartego na odrzuceniu norm społecznych. Jeżeli chodzi o model drugi, rozbudowany to demoliberalizm usuwa normy, ale na tym nie poprzestaje, eliminuje religię i rachunek sumienia i spowiedź, a to także eliminuje samokontrolę i poddaje jednostkę totalitarnej kontroli zewnętrznej.  Mamy mnóstwo przykladów rozpadu norm i anomii oraz spektakularnych działań, wpadek, kompromitacji, żenady i obciachu ilustrujących opisany wyżej proces rozpadu. Nazwiska wszyscy znają.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Skąd ten obciach i żenada ?

$
0
0
Wszyscy jesteśmy świadkami kuriozalnych i żenujących zachowań ludzi w sferze publicznej, sugerujących rozpad umysłowości z powodu utraty mechanizmu samokontroli. Jak do tego doszło ? Zacznijmy od samego początku.Załóżmy, że żyjemy w dość prostej tradycyjnej społeczności, takiej sprzed tysięcy lat, lub takiej żyjącej w odosobnieniu gdzieś w dżungli, w której ja staram się dojść do porozumienia z partnerem by wspólnie zrealizować wspólny cel. Mamy wtedy trzy elementy uczestniczące w tej interakcji: 1.normy społeczności (reprezentujące grupę jako taką) 2.ja3.ty - partner do współpracy1. Normy określają pełny kontekst wydarzenia. 2. ja wykonuję pewną pracę umysłową obejmującą moje stanowisko w sprawie danego zadania i staram się przedstawić je drugiej stronie, starając sie jednocześnie ocenić intencje drugiej strony i dostarczyć jej argumentów przemawiających za podjęciem wspólpracy ze mną i oczywiście wszystko ma się odbyć zgodnie z normami przyjętymi przez grupę.3..Ty - mój partner dokonujesz podobnej pracy umysłowej by skłonić mnie do wspólpracy.Żeby dojść do porozumienia obie strony muszą wykorzystywać w procesie umysłowym moduł samokontroli, żeby zgrać nasze cele z normami, bo to samokontrola daje nam panowanie nad wszystkimi elementami, które musimy wziąć pod uwagę w takich negocjacjach. Jeżeli któraś ze stron zignoruje obowiązujące normy i jeśli to się powtórzy, to ryzykuje wykluczenie z grupy co w prymitywnym świecie grozi śmiercią.Obie strony nie mają wyboru, ich koncepcje i działania są ściśle nadzorowane przez grupę, której część stanowimy, a która domaga się przestrzegania norm. Nie ma tu miejsca na indywidualną swobodę realizowania własnych pomysłów. Przejdźmy teraz do innego modelu zaproponowanego przez chrześcijaństwo w systemie złożonej społeczności. Do wymienionych trzech czynników dochodzi element czwarty/piąty i mamy wtedy taki schemat 1.normy bardziej rozbudowane 2.ja ( z modułem samokontroli)3.ty ( z modułem samokonroli)------------------------------------------------------4.ja + rachunek sumienia + spowiedź.5.ty + rachunek sumienia + spowiedźW tym rozszerzonym modelu moduł samokontroli zostaje częściowo wyprowadzony na zewnątrz jednostki-ja i jednostki-ty i ulega instytucjonalizacji, jako osobny element życia społecznego, czyli spowiedź oparta na rachunku sumienia. To pozwala uniknąć bezpośredniego, niedobrowolnego, dyktatorskiego wpływu norm na moje dzialania i na działania partnera. Poza tym złożoność społeczna wymagałaby wprowadzenia wykazu licznych norm szczegółowych, co by było wysoce nieekonomiczne i usztywniałoby interakcje. Jednostka ma okazję do samodzielnego podejścia do kwestii i własnej oceny sytuacji z uwzględnieniem ciążącej na niej odpowiedzialności. Ja i ty zmieniamy status - zostajemy odrębnymi jednostkami, które same się kontrolują przeprowadzając świadomy rachunek sumienia w kluczowych kwestiach i poddając sumienie kontroli spowiednika, bo jako jednostka nie mogę być sędzią we własnej sprawie, a kapłan ma obowiązek zachować tajemnicę. Jednostka nie podlega już dyktatowi grupy i jej norm, bo sytuacja społeczna jest znacznie bardziej złożona i wymaga większego rozeznania i elastyczności niemozliwych do uzyskania bez zwiększonej autonomii i samoświadomości jednostki. Możemy zawiązać akt wspólpracy, ale możemy się od niego powstrzymać bez ryzyka przykrych konsekwencji. Cała grupa musi uznać nasze indywidualne prawo do decyzji. W ten sposób rozwija się ludzka wolność, świadomość i odpowiedzialność. Przyjrzyjmy się teraz temu co z tymi modelami czyni demoliberalizm. Jeżeli chodzi o pierwszy model, demoliberalizm likwiduje normy, a w konsekwencji i samokontrolę i zastępuje je zindywidualizowaną oceną jednostki, co sugerowałoby, że to jednostka jest źródłem norm, a to jest nonsensem, bo normy wytwarzane są społecznie. Ale w demoliberalizmie chodzi o usunięcia norm generowanych społecznie, opróżnienie umysłów z norm i zastąpienia ich generowanymi przez marketing i ideologie modami. Mechanizm utrzymania poziomu rozwoju gospodarki konsumpcjonistycznej wymusza wprowadzenie na poziomie indywidualnym mechanizmu zakupoholizmu opartego na odrzuceniu norm społecznych. Jeżeli chodzi o model drugi, rozbudowany to demoliberalizm usuwa normy, ale na tym nie poprzestaje, eliminuje religię i rachunek sumienia i spowiedź, a to także eliminuje samokontrolę i poddaje jednostkę totalitarnej kontroli zewnętrznej.  Mamy mnóstwo przykladów rozpadu norm i anomii oraz spektakularnych działań, wpadek, kompromitacji, żenady i obciachu ilustrujących opisany wyżej proces rozpadu. Nazwiska wszyscy znają.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 
Viewing all 33215 articles
Browse latest View live