Quantcast
Channel: Niepoprawni.pl
Viewing all 33295 articles
Browse latest View live

RÓŻA THUN CZERWONA RÓŻA

$
0
0
Ilustracja: 
RÓŻA MARIA THUN CZERWONA RÓŻA  Róża Thun z domu Woźniakowska, właśc. Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein ur. 13 kwietnia 1954 w Krakowie – polska działaczka organizacji pozarządowych, publicystka; była dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, posłanka do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji.W 1979 ukończyła filologię angielską na Uniwersytecie Jagiellońskim . Jej praca magisterska poświęcona była dramatom Oscara Wilde’a. OKRES PRL W drugiej połowie lat 70. działała w opozycji demokratycznej w Krakowie. Była związana z dominikańskim duszpasterstwem akademickim Beczka, z którego wywodziła się część późniejszego środowiska Studenckiego Komitetu Solidarności. W okresie 1978–1979 pełniła funkcję rzecznika SKS, współpracowała też z Komitetem Obrony Robotników. Wraz z m.in. Józefem Baranem i Bogusławem Sonikiem należała do sygnatariuszy listu do Amnesty International, opisującego represje wobec niezależnych grup studenckich w PRL. W okresie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1979 współorganizowała niezależne biuro prasowe, w którym m.in. informowała dziennikarzy zachodnich o celach i działalności opozycji demokratycznej oraz o sytuacji Kościoła w Polsce. Zajmowała się organizacją tzw. Uniwersytetu Latającego oraz spotkań dyskusyjnych działaczy opozycyjnych, kolportowała wydawnictwa niezależne. POBYT ZA GRANICĄ W latach 1981–1991 przebywała za granicą, głównie w Niemczech, a w okresie 1989–1991 w Nepalu. Była uczestnikiem konferencji we Francji i w Niemczech, poświęconych sytuacji w Polsce i wyjaśniających tło polityczno-społeczne po ogłoszeniu stanu wojennego. Przekazywała m.in. zachodnim mediom informacje o sytuacji politycznej w Polsce, pomagała przebywającym na Zachodzie działaczom „Solidarności”. Współorganizowała i uczestniczyła w transportach humanitarnych do kraju, a także pomagała przy organizacji stoisk wydawnictw drugiego obiegu na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie. Z upoważnienia krakowskiego oddziału NSZZ „Solidarność” uczestniczyła w pierwszym (po 13 grudnia 1981) spotkaniu działaczy związku w Brukseli. Zawodowo pracowała jako tłumacz, była autorką recenzji książek dla Herder Verlag. III RP Od 1992 do 2005 pełniła funkcję dyrektora generalnego, a następnie prezesa zarządu Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. W tym czasie była współorganizatorką sieci proeuropejskich organizacji pozarządowych. Pomysłodawczyni konferencji, spotkań naukowych i publicznych (np. tzw. "Parada Schumana"), imprez masowych, szkoleń i debat organizowanych przez tę fundację. Jest autorką tekstów publicystycznych i wystąpień konferencyjnych w Polsce, Francji, Niemczech i innych krajach europejskich, dotyczących przeważnie tematyki integracji europejskiej, drukowanych w pracach zbiorowych i periodykach.W latach 1998–2000 sprawowała mandat radnej Gminy Warszawa-Centrum. Wchodziła w skład Narodowej Rady Integracji Europejskiej istniejącej przy Prezesie Rady Ministrów, Grupy Refleksyjnej dla Przyszłości Unii Europejskiej przy Prezydencie RP. Organizowała Forum Św. Wojciecha oraz zjazd „Dokąd idziesz Europo?” (w 2002 w Gnieźnie). W latach 2002–2003 należała do grupy ekspertów przy przedstawicielu Rady Ministrów do Konwentu Europejskiego, minister Danucie Hübner. W okresie przedreferendalnym w 2003 była inicjatorką i współorganizatorką licznych spotkań publicznych. Wspierała powstawanie szkolnych klubów europejskich oraz szkół noszących imię Roberta Schumana, a także organizowała Inicjatywę Obywatelskiej „TAK w Referendum”.Należy do Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) w Warszawie, wchodząc (2003–2004) w skład zarządu tej organizacji. Działa w Stowarzyszeniu Francja-Polska dla Europy, Stowarzyszeniu Przyjaciół Muzeum Emeryka Czapskiego w Krakowie oraz stowarzyszeniu Szkoła Liderów. W latach 90. związana z Unią Demokratyczną i następnie z Unią Wolności (była członkiem rady krajowej tej partii).W 2005 objęła stanowisko dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.7 czerwca 2009 została wybrana na posłankę do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej w okręgu obejmującym województwa małopolskie i świętokrzyskie. 17 lipca tego samego roku wstąpiła do PO. Po rozwiązaniu przez władze krajowe PO małopolskich struktur była komisarzem krakowskiej PO. Pełniła tę funkcję do marca 2010, gdy nowym przewodniczącym został Łukasz Gibała. W maju tego samego roku bez powodzenia ubiegała się o stanowisko przewodniczącej regionu. W 2014 z powodzeniem ubiegała się o reelekcję w wyborach europejskich, uzyskując mandat deputowanej do PE VIII kadencji. Objęła funkcję przewodniczącej grupy roboczej ds. jednolitego rynku cyfrowego. W Parlamencie Europejskim weszła w skład Komisji Rynku Wewnętrznego i Obrony Konsumentów. Dołączyła również do Spinelli Group, inicjatywy działającej na rzecz federalizacji Unii Europejskiej.. ODZNACZENIA  - Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 2003-Chevalier Legii Honorowej – Francja, 2015, dekoracja 2016 -Order Narodowy Zasługi – Francja, 2004- Ufficiale Orderu Zasługi Republiki Włoskiej – Włochy, 2005 WYRÓŻNIENIA Wyróżniona Medalem Europejskim (przyznawanym przez Business Center Club i Urząd Komitetu Integracji Europejskiej), Nagrodą Europejską Fundacji Schumana, Nagrodą „Elle” oraz Nagrodą „Zwierciadła”. W 2008 otrzymała Laur Umiejętności i Kompetencji przyznawany przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach. W 2011 i w 2013 zdobyła nagrodę MEP Awards dla najbardziej pracowitych posłów Parlamentu Europejskiego w kategorii rynek wewnętrzny i ochrona konsumentów, a w 2014 w kategorii polityka internetowa. W 2014 otrzymała nagrodę „Polonicus”. ŻYCIE  PRYWATNE Prawnuczka ekonomisty Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Córka hrabianki Marii Karoliny z domu Plater-Zyberk herbu Plater, pochodzącej z majątku Vabole na terenie Inflant polskich, oraz profesora Jacka Woźniakowskiego, inicjatora wydawnictwa „Znak” i prezydenta Krakowa. Od 1981 żona Franza Grafa von Thun und Hohenstein (ur. 1948). Matka trzech córek i syna. Siostra Henryka Woźniakowskiego.Uwagi Na stronach internetowych Instytutu Pamięci Narodowej i Parlamentu Europejskiego tożsamość Róży Thun została podana wraz z trzema imionami jako Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein . Powyższy biogram pochodzi z polskiej Wikipedii DZIAŁALNOŚĆ BIEŻĄCA RÓŻY THUN.LISTA WSTYDU POLAKÓW. ZDRAJCY. Na liście wstydu jest aż sześciu europosłów PO, którzy głosowali „za” rezolucją przeciwko Polsce. Pierwszym antypolskim bohaterem jest: Michał Boni - TW "ZNAK", następnie Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i  Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein - żona Niemca. Na marginesie aktów drastycznej nielojalności i zdrady interesów polskich przez pochodzących z Polski niektórych europosłów, komisarzy, urzędników, czy „króla administracji” Rady Europejskiej (niedawne „popisy” Róży Thun w niemieckiej telewizji, o czym opisał R. Makowski) – trzeba wyjaśnić powody zuchwałej bezkarności tych, formalnie tylko – Polaków.Trzeba więc wiedzieć, iż unijne traktaty przenoszą lojalność europosłów w Paramencie Europejskim, urzędników i komisarzy w Komisji Europejskiej i innych osób wykonujących funkcje w Unii, z państwa narodowego, z którego pochodzą, na struktury UE, unijne interesy i punkt widzenia.Urzędnicy, europosłowie, komisarze itp. działający w ramach Unii za to traktatowe, obowiązkowe przekierowanie lojalności są dobrze opłacani, ale i silnie chronieni unijnymi immunitetami. Nie poddają się mu oczywiście urzędnicy z najsilniejszych państw (szczególnie Niemcy i Francuzi), gdyż to oni dyktują w unijnej organizacji warunki. Nie poddają się temu przekierowaniu także urzędnicy i europosłowie z niektórych innych państw. Nie poddają się tej mentalnej, unijnej zwierzchności także przedstawiciele Polski w Unii wybrani z list Prawa i Sprawiedliwości.Obrzydliwie drastyczne przypadki zdrady narodowych interesów państw członkowskich, z których ci urzędnicy i europosłowie pochodzą, na rzecz interesów unijnych, pozostają wg traktatów bezkarne. Bo taka jest logika przekierowanej lojalności, ma chronić interesy Unii. Przeciwnie, zdrajcy z chorobą przekierowanej lojalności są przez Unię chronieni, uprzywilejowywani i nagradzani. Każdy bowiem akt zdrady swej narodowej Ojczyzny, jest z punktu widzenia interesów unijnych oceniany jako bardzo korzystny, bo „prowspólnotowy”. Każdy odruch zdrady własnego kraju w unijnej organizacji jest bowiem zgodny z istotą, celem i kierunkiem ewolucji samej Unii Europejskiej. Każdy akt zdrady przybliża bowiem do zrealizowania unijnej, totalitarnej utopii; do zrealizowania antydemokratycznego celu Unii, jakim jest likwidacja i ośmieszenie idei państw narodowych i utworzenie w to miejsce jednego, zunifikowanego obszaru kierowanego – w dzisiejszym planie – przez Niemcy.Udział w zdradzie polskich interesów przez osoby funkcjonujące w organizacji unijnej, a pochodzące z Polski – jest niestety bezkarny także z punktu widzenia polskiego prawa.Traktatem o akcesji z 2003 roku zgodziliśmy się – in spe i in blanco – na wszelkie, najbardziej nawet skrajne, przekierowanie lojalności polskich urzędników i europosłów do totalitarnego, unijnego, politycznego projektu. Strategicznym zaś celem tego projektu jest pełne podporządkowanie interesów państw członkowskich, ich interesów narodowych – interesom współczesnej Rzeszy. Przy nadrzędności celów i prawa unijnego, polski kodeks karny po podpisaniu Traktatu o akcesji jest raczej bezradny. Takich aktów zdrady przeciwko Polsce dokonywanych na poziomie unijnym – pojęciem zdrady państwa, w Polsce objąć już nie można.Dziś, zdrajcy polskich interesów głosujący, wypowiadający się i działający zagranicą przeciwko Polsce, z tej logiki działania Unii korzystają. Zgodnie z podpisanym przez Polskę Traktatem akcesyjnym logicznie uważają, że skoro Polska Traktat podpisała, to na nadrzędność unijnych interesów i lojalności na własnymi – wyraziła zgodę. W efekcie więc zdrada interesów polskich w Unii nie jest już objęta polskim prawem karnym. To dlatego po akcesji Polski do Unii Europejskiej, i po wyrażeniu akcesją zgody na nadrzędność interesów wspólnotowych nad narodowymi, po wprowadzeniu podwójnego obywatelstwa i zobowiązaniu się Traktatem do przestrzegania ww. „unijnych wartości”, zdrajcy z Polski mogą bezczelnie mówić nam w twarz, że „Unia jest ich domem, a po podpisaniu Traktatu o akcesji Polska i Polacy muszą ten fakt respektować”. Traktaty unijne „uniewinniają” więc od przestępstwa zdrady własnej Ojczyzny.Jak długo jesteśmy członkami UE działającej wedle patologii przekierowanej lojalności, możemy jedynie i musimy z ciężkim sercem i wściekłością przyglądać się bezkarnym popisom polskiej targowicy, niegodnej miana Polaka. ANTYPOLSKOŚĆ BEZ GRANIC RÓŻY THUN.POLSKA NA GRANICY WYTRZYMAŁOŚCI.JEDNA KOBIETA WALCZY O SWÓJ KRAJ. „Warszawa. Jesień 2017. Polska odwraca się coraz bardziej od Europy zachodniej. Tak w każdym razie europosłanka Platformy Obywatelskiej Róża Thun opisuje drogę, która obrał kraj dwa lata temu pod impulsem rządu PiS i którą wciąż podąża” – od tych nieco melodramatycznych słów rozpoczyna się reportaż francusko-niemieckiej telewizji „ARTE” o Polsce pod równie melodramatycznym tytułem „Polska na granicy wytrzymałości. Jedna kobieta walczy o swój kraj ”.Tą kobieta jest Róża Thun, która na początku reportażu siedzi z poważną, wręcz „udręczoną” miną w warszawskim tramwaju.Co miesiąc PiS organizuje marsze, podczas których tłumy idą za człowiekiem, wmawiającym im, że Polska jest otoczona przez wrogów. To Jarosław Kaczyński. Prezes PiS znów chce izolować kraj— rozbrzmiewa w tle głos narratora. Tramwaj mija marsz z okazji miesięcznicy Smoleńskiej, a Róża Thun tłumaczy widzom, że „walczyliśmy przez dziesiątki lat o demokrację w tym kraju”.A teraz oni (PiS-red.) chcą wszystko zniszczyć. Jeśli tak dalej będzie Polska stanie się niedługo dyktaturą. Nie pozwolimy im na to—mówi europosłanka PO. Następnie „ARTE” pokazuję ją stojącą na Krakowskim Przedmieściu ze smutna miną i białą różą w ręku.Ci, którzy podążają za Kaczyńskim, wierzą w to, co on mówi, m.in. w to, że Polska jest zagrożona przez Niemcy, imigrantów i UE, i że tylko on i jego partia są w stanie uratować Polskę— wyjaśnia narrator. Jak zaznacza „Polska jest tymczasem krajem podzielonym, a za pochodem z okazji miesięcznicy Smoleńskiej odbywa się kontrmanifestacja”.Ci demonstranci widzą w Kaczyński demagoga, który chce ustanowić w Polsce państwo policyjne. Ci ludzie są regularnie aresztowani i prześladowani, nawet jeśli ich demonstracja została wcześniej zgłoszona władzom—twierdzi „ARTE”. Ale na szczęście jest Róża Thun, która „od kilku lat reprezentuje Polskę w Parlamencie Europejskim”.Ona walczy z przemocą policji i autorytaryzmem państwa, które wielu przypominają epokę komunizmu. Obecnie europosłanka PO jest potrzebna niemal wszędzie—przekonuje francusko-niemiecka telewizja. A następnie przedstawia wzruszającą historię licealistów z Ostrowca w województwie Świętokrzyskim, którzy nie mogą już korzystać z miejscowej świetlicy, bo zaprosili do liceum dzielną panią Różę.Tego ultrakonserwatywna władza PiS nie mogła tolerować. Róża Thun mimo tego ich odwiedzi—podkreśla „ARTE”. Zdaniem europosłanki PO licealiści „podjęli ogromne ryzyko zapraszając kogoś z opozycji”.PiS tego nienawidzi. Nie chce też, by zachodnie media mówiły o tym kraju—przekonuje. Na spotkaniu licealiści (jest ich dosłownie pięciu) skarżą się, że „są zastraszani przez policję, a szkoła grozi karami dyscyplinarnymi”, bo dyrektor nie życzy sobie tego typu demonstracji politycznych i zapraszania eurpospołów do szkoły.Europosłanka PO obiecuje licealistom, że im pomoże i apeluje do nich, by „nie dali sobie niczego zabronić”.W demokracji mamy prawo informować się o polityce, ale może nie jesteśmy już w demokracji?—pyta Thun. Jej zdaniem to „typowe działanie dyktatury, która chce, by ludność była niepoinformowana i niedouczona”.Mam nadzieję, że tym młodym ludziom nic się nie stanie —dodaje. Następnie „ARTE” pokazuje naszą niestrudzoną europosłankę podczas walki o właściwą treść podręczników szkolnych, czyli o „wartości, których bronił ks. Tischner, jak tolerancja i wolność”. A tego brak w pisowskich podręcznikach, gdzie pisze się, „iż imigracja może być dobra ale także prowadzić do problemów w przyszłości”.Róża Thun robi co może by szerzyć optymizm i stworzyć poczucie wspólnoty. Doceniać innych takimi jacy są daje siłę. W dzisiejszej Polsce jednak trudno o optymizm — komentuje narrator, pokazując europosłankę PO podczas spotkania z nauczycielami w Łopusznej, którzy skarżą się, że PiS odrzuca obcych i nie chce ich zrozumieć, a takie rzeczy to „przerażając lektura, szczególnie dla dzieci”.Zdaniem „ARTE” Polska potrzebowałaby kogoś takiego jak ks. Tischner, który zapobiegłby zamknięciu się Polaków w sobie. Zamiast tego „sieje się nienawiść, szczególnie w telewizji publicznej”.Kraj nie patrzy już w przyszłość tylko w przeszłość. W telewizji publicznej pokazuje się spoty przypominające Niemcom ich zbrodnie, w ramach walki o reparacje wojenne. Otwierając stare rany PiS nawołuje do tego, by ponownie bać się Niemiec—dowiadujemy się z reportażu. Zdaniem Rózy Thun nie o reperacje tu jednak chodzi.Jestem przekonana, że ostatecznym celem PiS-u jest wyprowadzenie Polski z UE. Ponieważ Polacy są jednak pro-unijni, rząd podkręca strach przed Niemcami. Chodzi o to, by przekonać Polaków, że Unia jest sterowana przez Niemcy a więc groźna—zaznacza europosłanka PO. Nie zabrakło oczywiście wzmianki o marszu Niepodległości 11 listopada, na którym manifestanci oprócz Boga i Ojczyzny mieli domagać się właśnie wyjścia Polski z UE. Organizatorzy marszu – jak twierdzi ARTE – regularnie wysyłają naszej bohaterce Róży Thun „pogróżki”.Następnie „ARTE” pokazuje europosłankę w jej domu wraz z mężem Franzem von Thun und Hohenstein, Niemcem, którego nazwisko przyjęła.Często jest z tego powodu atakowana. Ani jedno ani drugie nie chce o tym rozmawiać—zaznacza francusko-niemiecka telewizja. Mąż pani Róży twierdzi jednak, że „bardzo go to wszystko niepokoi”.Najbardziej martwi mnie to, że oni zamieniają nienawiść do mnie w nienawiść do całych Niemiec—mówi europosłanka PO. Zdaniem jej męża nienawiść ta dzieli kraj i nie pozwala na „znalezienie kompromisów”.To jest bardzo niszczące—podkreśla Franz von Thun und Hohenstein. Róża zamierza jednak dalej walczyć, nawet za cenę obelg.Ponieważ mam takie długie niemieckie nazwisko jestem łatwym celem. To super się nadaje do ataków—mówi europosłanka PO. Według „ARTE” nie tylko Róża Thun przeciwstawia się wizji Brukseli jako siły okupującej Polskę ale także wielu innych Polaków, którzy „tak jak ona walczyli o wyzwolenie Polski spod jarzma komunizmu”. I nie chcą, by Polska oddaliła się od Zachodu. To dla których przynależność do UE „nabrała ostatnio nowego znaczenia”.Jedna z tych Polek mówi w reportażu, że „po raz pierwszy czuje, iż Unia Europejska może gwarantować nasze bezpieczeństwo”.Cieszymy się, że jest tyle państw wokół nas, które nas wspierają, że tworzymy tą wspólnotę, że jesteśmy razem—zaznacza kobieta. Do słowa dochodzi także Viviane Reding, była komisarz UE, która „śledzi z bliska polityczne zmiany w Polsce”.Sytuacja w Polsce się pogarsza—mówi Reding, a Róża Thun deklaruje, że najgorsze byłoby gdyby tacy ludzie jak była wiceszefowa KE „straciliby zainteresowanie Polską”.  Polska jest częścią naszej europejskiej rodziny, jesteśmy bardzo nieszczęśliwi i zaniepokojeni. Ten kraj podąża bardzo szybko w bardzo złym kierunku —dodaje Reding. Według „ARTE” Róża Thun desperacko usiłuje zwrócić uwagę na sytuacje w Polsce, która coraz częściej robi co jej się podoba, czego Bruksela oczywiście tolerować nie może.Gra nie toczy się tylko o Polskę, ale o całą Europę. Polska chce zniszczyć Europę. Świadomie—utrzymuje Reding. Zdaniem „ARTE” polski rząd łamie prawo unijne, m.in. wycinając drzewa w Puszczy Białowieskiej, a kościół katolicki przeszedł w całości na linię PiS. Księża w swoich kazaniach mówią o Dobrej Zmianie. Tymczasem władza coraz częściej zakazuje manifestacji opozycji i ogranicza demokrację.Drzewa w Białowieży odrosną, ale jest coś gorszego: zabrania się nam demonstrować. A demokracja nie odrośnie jak te drzewa. Tym bardziej musimy o nią dbać—przekonuje Róża Thun, pod koniec reportażu znów w tramwaju. Według „ARTE” opozycja w Polsce nie daje się zastraszyć przez policję, choć większość ludzi, którzy przybyli na spotkanie z europosłanka PO w Kielcach nie wie jak sprzeciwić się autorytarnemu reżimowi. Mimo iż są to ludzie starsi z doświadczeniem komunizmu. A Thun nie potrafi „dać im nadziei”.Jak reagować na kampanię, jak tą Gazety Polskiej, której celem jest zrobienie ze mnie niemieckiej nazistki? Załamujemy się pod kłamstwami i personalnymi atakami. Przecież nie można odpowiadać na populizm populizmem, prawda? Wtedy nasze społeczeństwo się całkowicie rozpadnie — mówi Thun. "ONI CHCĄ WSZYSTKO ZNISZCZYĆ"RÓŻA THUN Z MĘŻEM NIEMCEM W WALCE O SWÓJ KRAJ. 30-minutowy dokument zatytułowany „Re: Polen vor der Zerreißprobe - Eine Frau kämpft um ihr Land“ opowiada o Polsce pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Nasz kraj został ukazany jako państwo, gdzie brutalnie tłumi się antyrządowe manifestacje, a władza skupiona w rękach Jarosława Kaczyńskiego ogranicza swobody obywatelskie.Swoistą przewodniczką po coraz bardziej antydemokratycznej Polsce jest Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej."Róża Thun często walczyła o swój kraj"Warto zwrócić uwagę na zapowiedź filmu, która pojawiła się na stronie stacji Arte w języku niemieckim. Opis brzmi: "Róża Thun często walczyła o swój kraj. Jako była rzeczniczka Solidarności była istotną współuczestniczką przełomu 1989 roku. W 2017 roku znowu musiała wyjść na ulicę, ponieważ nigdy nie straciła marzeń, a kurs rządów PiS znowu prowadzi do systemu autokratycznego".Skandaliczny film niemieckiej tv publicznej NDR w którym Róża von Thun przedstawia Polskę w najgorszym świetle. To jest zdrada. BOHATERKA CZERWONA RÓŻA Z BIAŁĄ RÓŻĄ Róża Thun z białą różą w dłoniach oprowadza widzów po Warszawie. Przebitki ukazują antyrządowe protesty związane z reformą sądownictwa, a także "kontrmiesięcznice smoleńskie". – O demokrację walczyliśmy przez dekady. A teraz oni chcą ją zniszczyć? To zmierza w kierunku dyktatury, ale my na to nie pozwolimy – wskazuje polityk PO.W reportażu zwrócono też uwagę na kwestie, którymi rząd rzekomo "straszy" Polaków, aby nie stracić poparcia. Mają to być m. in. nieustające zagrożenie ze strony Niemiec oraz fala nielegalnej imigracji.    OFICJALNA PROPAGANDA? Należy zauważyć, że kanał Arte jest finansowany przez niemiecki rząd. W swoich założeniach stacja ma promować kulturę tradycyjną, sztukę, wartościowe reportaże oraz kulturę niezależną. https://wpolityce.pl/polityka/374683-szczyt-propagandy-jedna-kobieta-walczy-o-swoj-kraj-thun-jako-wojowniczka-o-demokracje-w-tv-arte-najgorsze-byloby-gdyby-zachod-stracil-zainteresowanie-polska-wideo NIEDALEKO SPADA JABŁKO OD JABŁONI? Okazuje się, iż nie zawsze przysłowia są mądrością narodów. Ojciec Róży Thun Jacek Woźniakowski (ur. 23 kwietnia 1920 w Biórkowie, zm. 29 listopada 2012 w Warszawie[ – polski historyk sztuki, pisarz, eseista, publicysta, dziennikarz, edytor, wydawca, tłumacz literatury pięknej, prezydent Krakowa w latach 1990–1991, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego był osobą wielce zasłużoną dla swojej Ojczyzny Polski. Pozostała o nim chwalebna pamięć.Prawnuk Henryka Rodakowskiego, wnuk Jana Gwalberta Pawlikowskiego, przyrodni brat prof. filozofii Karola Tarnowskiego, ojciec m.in. Henryka Woźniakowskiego (zastępcy rzecznika prasowego rządu Tadeusza Mazowieckiego, prezesa wydawnictwa „Znak” w Krakowie), oraz Róży Thun (posłanki do Parlamentu Europejskiego).Tablica na elewacji kamienicy przy ul. Pijarskiej 5 w Krakowie, upamiętnia zamieszkiwanie owej kamienicy przez Jacka Woźniakowskiego w latach 1950 - 1958 oraz 1981 - 2006Uczeń szkoły francuskiej w szwajcarskim Fryburgu oraz Gimnazjum Sanatoryjnego Męskiego Dra Jana Wieczorkowskiego w Rabce. Maturę uzyskał w 1938 roku. Redaktor szkolnego czasopisma „Szczebioty” (1935–1938), m.in. wspólnie z późniejszym pisarzem i reporterem Lucjanem Konem-Wolanowskim. Ukończył następnie Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu i odbył praktykę wojskową w 8. Pułku Ułanów (1938–1939). Studiował filologię polską i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracę magisterską obronił w 1951 roku.W czasie kampanii wrześniowej został ciężko ranny. Był konspiratorem w „Tarczy”, później adiutantem komendanta mieleckiego obwodu AK. Po zakończeniu II Wojny Światowej został dziennikarzem. Od 1948 roku pracował w Tygodniku Powszechnym.  Nekrolog Jacka Woźniakowskiego (1920-2012) znajduje się przy wejściu do kościoła św. Marcina przy ul. Piwnej w WarszawiePrzewodniczący Rady Fundatorów Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie (od 1991). Członek Akademii Europejskiej w Krakowie. Współzałożyciel Fundacji Judaica.Zmarł w Warszawie w wieku 92 lat. Pochowany 8 grudnia 2012 roku na Cmentarzu leśnym w Laskach.Otrzymał Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Mieczysława B. Lepeckiego (1974) za "Zapiski kanadyjskie", Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Mieczysława Pruszyńskiego, Złoty Krzyż Zasługi (1974), Nagrodę Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku (1976), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1990), Krzyż Komandorski Legii Honorowej (1995). 5 października 2005 roku, podczas uroczystości w krakowskim magistracie został uhonorowany przez ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Doktor honoris causa Katholieke Universiteit w Leuven (Belgia). Za książkę "Ze wspomnień szczęściarza" otrzymał w grudniu 2008 roku Nagrodę Krakowska Książka Miesiąca. Postanowieniem z 24 października 2006 roku został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego za wybitne zasługi dla rozwoju polskiej demokracji, za działalność na rzecz dialogu i dobra wspólnego odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. HENRYK WOŹNIAKOWSKI Syn Jacka Woźniakowskiego, brat Róży Thun. zastępcy rzecznika prasowego rządu Tadeusza Mazowieckiego, obecny prezes wydawnictwa „Znak” w Krakowie, wydawcy m.in. polakożerczej, grafomańskiej książki Jana Tomasza Grossa "Strach""Strach" budzi demony antypolskości i antysemityzmu - napisał metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. W nocie od wydawcy Henryk Woźniakowski pisze: "(...) za Janem T. Grossem szła już sława autora książki o zbrodni w Jedwabnem, która wzbudziła tak wiele polemik, a zarazem wypełniła jedną z białych  - chociaż w istocie swej czarnych - plam w polskiej świadomości historycznej. W obecnym tomie Gross stawia kolejny krok i pyta, jak możliwy był w Polsce antysemityzm po Zagładzie?(...)" W swej nocie wydawcy Henryk Woźniakowski nie tylko potwierdza "Kłamstwo jedwabieńskie", ale dodatkowo odpowiada Grossowi na powyższe pytanie: "(...) Podczas okupacji niemieckiej miały miejsca zbrodnie na Żydach dokonywane   przez Polaków, zaś bohaterowie chroniący Żydów, nieraz już po wojnie spotykali się ze społecznym ostracyzmem i ukrywali swoje czyny (...)". ADAM MICHNIK PRZYJACIEL JANA T. GROSSA. W czasie promocji książki Jana Tomasz Grossa "Strach" Adam Michnik powiedział o Kościele i Polakach: "Polacy są jak Kościół rzymskokatolicki uczący obłudy, kłamstwa, hipokryzji i konformizmu"https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY&t=3s  Opracował Aleksander Szumański "Głos" Toronto Dokumenty, źródła, cytaty: - prof. Krystyna Pawłowicz https://wpolityce.pl/polityka/374683-szczyt-propagandy-jedna-kobieta-walczy-o-swoj-kraj-thun-jako-wojowniczka-o-demokracje-w-tv-arte-najgorsze-byloby-gdyby-zachod-stracil-zainteresowanie-polska-wideo 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

Niebywały sukces Kamila Stocha

$
0
0
  Dziś - w Święto Trzech Króli, 6 stycznia 2018, Kamil Stoch odniósł największy sukces w swej karierze sportowej od czasu zdobycia dwóch złotych medali olimpijskich w Soczi w 2014 roku.  Wygrał własnie czwarte zawody Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen.  Ponieważ był zwycięzcą także w pozostałych trzech konkursach, więc we wspaniałym stylu triumfował w całym turnieju, powtarzając swój sukces z zeszłego roku.  W portalu Sport.pl czytamy {TUTAJ(link is external)}:  "To, co zrobił Kamil Stoch przeszło do historii skoków narciarskich. Polak popisał się dwoma znakomitymi lotami na 132,5 oraz 137 metrów i o 3,2 punktu pokonał Andersa Fannemela. Wygrana Stocha oznacza, że został on drugim skoczkiem w historii, który zwyciężył w każdym z czterech konkursów TCS. Pierwszą osobą był Sven Hannawald. Niemiec dokonał tego w sezonie 2001/2002.  Co interesujące, dla Stocha było to już piąte zwycięstwo z rzędu w TCS, bo na koniec poprzedniego turnieju także wygrał w Bischofshofen. Tym samym Stoch wyrównał także rekord należący do  Helmuta Recknagela i Svena Hannawalda. Oni także wygrali po pięć konkursów z rzędu (ale w rozbiciu na dwa sezony).".  Kamil Stoch znalazł się w elitarnym gronie dziewięciu skoczków narciarskich, którym udało się dwa razy pod rząd wygrać TCS.  Zajmuje też obecnie pierwsze miejsce w Pucharze Świata.  Zawdzięcza to jednak pechowi Richarda Freitaga, który przewrócił się w Innsbrucku, boleśnie się potłukł i musiał wycofać się z zawodów.  W zeszłym roku drugie miejsce w TSC zajął Piotr Żyła.  Teraz szósty był Dawid Kubacki, a reszta Polaków uplasowała się w drugiej dziesiątce lub dalej.  Należy pogratulować sukcesu Kamilowi Stochowi i życzyć wszystkim polskim skoczkom jeszcze lepszych wyników podczas Igrzysk Olimpijskich w PyeongChang [w lutym 2018 w Korei Płd.].
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

Uniwersytet w czasach postprawdy

$
0
0
Gdy piszę ten tekst jeszcze nie znam wyników głosowania na najważniejsze słowo roku 2017. Tymczasem w roku poprzednim hasłem tym była postprawda, czyli wyraz opisujący świat, w którym fakty nie mają znaczenia. Stało się ono nawet przedmiotem Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Postprawda w dyskursie publicznym”, która odbyła się w czerwcu 2017 r. w krakowskiej uczelni Ignatianum.Na spotkaniu rozpatrywano rozmaite ujęcia tego słowa – na gruncie filozofii, socjologii, nauk o polityce, nauk o mediach, czy o bezpieczeństwie – ale pominięto o dziwo grunt akademicki. Celem konferencji była krytyczna analiza fenomenu postprawdy we współczesnym dyskursie publicznym, ale akademicki pominięto, mimo propozycji interdyscyplinarnego ujęcia badanego problemu.Krytyczne analizy materii akademickiej – nie tylko słowa postprawda – z przestrzeni akademickiej dawno już zostały wyeliminowane i jest to fenomen czasów dzisiejszych, czasów dominacji postprawdy.Czy to jest jeszcze uniwersytet ?Jeszcze do końca ubiegłego wieku najstarszy polski uniwersytet– matka rodzicielka pozostałych rodzimych uczelni – był określany jako korporacja nauczanych i nauczających poszukujących razem prawdy. I takim winien być, ale chyba nie zdołał podołać swoim powinnościom, stąd na jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego A.D. 2000 z takiej definicji w statucie zrezygnowano.Poniekąd – paradoksalnie rzecz biorąc – była to decyzja zgodna z prawdą, bo uczelnia nie tylko przestała szukać prawdy, lecz wręcz uznała tę wartość -jak można sądzić po jej poczynaniach – za przeszkodę w podstawowej działalności nowoczesnej placówki dydaktycznej, jaką stała się produkcja jak największej ilości dyplomów i tytułów.Skąd ta niechęć do prawdy ? Już w czasach PRL z uczelni wyrzucano idealistycznie nastawionych nauczycieli akademickich, którzy razem ze studentami realizowali swe powinności zgodnie z „przestarzałymi” ( w mniemaniu władzy) standardami uniwersytetu, w dodatku oskarżając ich o negatywny wpływ na młodzież ! Inaczej mówiąc – o ‚psucie’ młodzieży, aby nawiązać do akademickich korzeni greckich ( casus Sokratesa).Uczenie studentów krytycznego myślenia i nonkonformizmu naukowego stanowiło śmiertelne zagrożenie nie tylko dla unowocześnianego uniwersytetu, lecz także dla całego systemu komunistycznego opartego nie na prawdzie, lecz na kłamstwie, konformizmie, bezkrytycznym stosunku do najlepszego z systemów i jego instalatorów/propagatorów, także w systemie akademickim.Trwająca wiele lat patologia zrobiła swoje . Do tego z roku na rok do wieczności zaczęli odchodzić rzetelni poszukiwacze prawdy rodem z II RP siła rzeczy zostawiając do zagospodarowania przestrzeń naukowcom uformowanych w warunkach kłamstwa. Ci natomiast dali sobie spokój z poszukiwaniem prawdy na uniwersytetach, aby mieć szansę na robienie akademickich karier. I swego dopięli, ale czy to co po sobie pozostawili można jeszcze nazywać uniwersytetem ?Od poszukiwania do oszukiwaniaPo rezygnacji z poszukiwania prawdy nie trzeba było długo czekać naznalezienie innowacyjnych metod funkcjonowania uczelni. W gruncie rzeczy, i to zgodnie z prawdą, stan dzisiejszy uczelni najlepiej określił rektor UJ na inaugurację nowego roku akademickiego 2016, tego, w którym taką zawrotną karierę robiło słowo „postprawda”. Otóż naukowiec wyznał – „my oszukujemy studentów”. I tak jest. Uniwersytet przeszedł twórczo drogę od poszukiwania (prawdy) do oszukiwania ( studentów, choć nie tylko).Uczelnia już otwarcie weszła w nowy okres swej działalności – okres postprawdy i wcale się z tym nie kryje. Ten stan nie wpływa negatywnie na oceny uczelni przez akademickie organy kontrolne, dotacje z budżetu państwa (z kieszeni podatników) i miejsca w polskich rankingach, choć spadki w klasyfikacji światowej są widoczne.Na konferencjach naukowych wdrażanie postprawdy w życie akademickie i tego konsekwencje nie są poruszane. Urzędu cenzury już nie ma, ale tematy tabu są i samo środowisko znakomicie się nawzajem cenzuruje.Przebierańcy w togachPrzed kilku laty znalazło się jednak kilkunastu profesorów i to Uniwersytetu Warszawskiego zaniepokojonych odchodzeniem ich kolegów po fachu od prawdy, którzy oznajmili otwarcie „Gdyby Uniwersytet kiedykolwiek zrezygnował z poszukiwania Prawdy, to stalibyśmy się tylko zbiorowiskiem przebierańców w togach.”Na inauguracji roku akademickiego A.D. 2017 na KUL przypomniał o tym abp. Gądecki argumentując „Wszelka kultura uniwersytecka bierze swój początek z człowieczego pragnienia poznania prawdy. Cel każdej autentycznej wyższej uczelni kryje się właśnie w pragnieniu poznania istoty rzeczy, odkrycia jej ukrytej natury oraz nazwania jej po imieniu. Tego rodzaju pragnienie nadaje badaniom naukowym ich godność i wielkość.” Dalej pouczał „Profesor, który postawił sobie jakieś inne cele ponad prawdą, w sensie moralnym przestaje być profesorem wyższej uczelni, choćby posiadał uprawniające go do tego dyplomy. Gdy profesorowie nie odnoszą się do prawdy jako najgłębszej potrzeby własnego intelektu i gdy ta prawda ich nie przemienia, uniwersytet przestaje być uniwersytetem. „ oraz przestrzegając „ Prawdziwe niebezpieczeństwo polega na niewierności nauczyciela akademickiego prawdzie i jej wymogom, zwłaszcza wymogom etycznym „Duchowny przypomniał jednocześnie to co zostało na uczelniach zapomniane: „ Zadaniem wyższej uczelni jest nie tylko poszukiwanie prawdy oraz wierność prawdzie, ale również przekazywanie prawdy. Nie idzie przy tym o prosty przekaz wiedzy, ale raczej o wdrażanie studenta do myślenia kierowanego przez prawdę.”To jasny sygnał do konieczności powrotu do tradycyjnego uniwersytetui przywrócenia na uniwersytetach należytych relacji mistrz-uczeń. Ale czy nasze uniwersytety okażą się zdolne do takiego powrotu ?Uniwersytet autonomicznyPóki co, nasze uniwersytety są autonomiczne, co często podkreślają szczególnie ich rektorzy. Tego, że nasze uniwersytety są niezależne, ale często od faktów, etyki, a nawet od zwykłej ludzkiej przyzwoitości, na ogół się nie podnosi.Uniwersytety autonomicznie nie chcą zrywać z komunizmem, z systemem kłamstwa, w którym funkcjonowały przez lata. Fakty świadczące o postawie środowiska akademickiego w czasach komunistycznych, o osobach i strukturach przewodniej siły narodu przewodzącej także uniwersytetom, skrupulatnie są niszczone lub ukrywane przez dziesiątki już lat, co – rzecz jasna – powoduje (samo)ograniczenie wolności badań i prowadzi do fałszowania historii, szczególnie tej dotyczącej uniwersytetów.Choć niektórzy zauważają, że uniwersytety były matecznikami komunizmu, częściej są przedstawiane jako reduty walki z komunizmem, jako ośrodki stanowiące zagrożenie dla systemu komunistycznego. O represjach wobec antykomunistów się nie mówi, prędzej usłyszymy o ucisku wobec komunistów. Tak , tak, takie są fakty. Ale w czasach postprawdy nie budzą one zainteresowania.Reforma ? Tak !W Polsce rząd dobrej zmiany przygotowuje reformę dotyczącą uniwersytetów, ale niestety oderwaną od korzeni, od ich historii. Ma być przyjazna dla tych, którzy wyrośli w systemie kłamstwa, lub zostali przez beneficjentów tego systemu uformowani. Ci, którzy mieli mocny kręgosłup, zachowali twarz, stanowią na uniwersytetach margines, bo tacy na sukces akademicki nie mieli większych szans i stojąc na gruncie prawdy nie nadają się do oszukiwania studentów ( i nie tylko) – są z systemu wykluczeni/wyklęci.Ale ta reforma też ich wyklucza, jakby dostosowywała się do czasu postprawdy, do standardów wypracowanych i zweryfikowanych w czasach komunizmu i kultywowanych przez lata III RP.Minister – reformator się zastrzega, że nie ma kompetencji jeśli chodzi o poznanie fundamentów akademickich, o odpowiedź na pytanie – skąd się wzięły obecne kadry akademickie ? Zdaje sobie sprawę z niedoboru elit, ale jakby nie chciał poznać przyczyn tego stanu rzeczy. Czy można uleczyć organizm jeśli nie wiadomo na co i dlaczego choruje ?Trudno być optymistą, aby taka reforma mogła spowodować dobrą zmianę.Uniwersytet jest w zapaści, wymaga reformy i to radykalnej, przeprowadzonej na fundamencie prawdy, aby uczelnie wróciły do swej misji – poszukiwania prawdy i to wspólnego – profesorów oraz studentów, a nie funkcjonowały tylko jako centra oszukiwania, fabryki dyplomów i tytułów zarządzane przez przebierańców w togach w czasach postprawdy.Tekst opublikowany w miesięczniku Nowe Państwo nr 1/2018
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

Orszak Trzech Króli po raz szósty w Dzierżoniowie

$
0
0
Ilustracja: 
Pod hasłem „Bóg jest dla wszystkich” w sobotę 6 stycznia ulicami 644 miejscowości w kraju i 16 poza granicami Polski przeszły Orszaki Trzech Króli. "Chcemy przypomnieć, że Bóg przyszedł na świat, aby odkupić każdego człowieka, niezależnie od koloru skóry, wieku, poglądów czy światopoglądu" - tłumaczą hasło przyszłorocznego pochodu jego organizatorzy - Fundacja Orszak Trzech Króli.„Najbliższy Orszak będzie jedną z największych imprez w roku świętowania 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, dlatego orszakowy śpiewnik będzie wyjątkowy. Zawiera 14 polskich kolęd wraz z ich rysem historycznym autorstwa Jacka Kowalskiego, wykładowcy historii sztuki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, lidera zespołu Monogramista JK, a także autora wielu książek i publikacji. Jest to zaproszenie do wędrówki przez dzieje Polski i ukłon w stronę wolności. W śpiewniku jest umieszczony list prezydenta Andrzeja Dudy z pozdrowieniami dla uczestników orszaku."Motywem przewodnim OTK 2018 będzie przypomnienie jego uczestnikom, że Bóg przyszedł, aby odkupić każdego człowieka i czeka na wszystkich. Scenariusz Orszaku mieści ludzi na najróżniejszym poziomie życia, bogatych i biednych, ludzi o różnych zawodach, władców i poddanych, ludzi wykształconych i prostych, ludzi o różnych charakterach i na różnym etapie drogi do Boga, młodych, osoby w sile wieku i starców. Pokłon, zwieńczenie Orszaku, będzie pokazywał różnorodność wśród ludzi wędrujących do Boga” - czytamy w artykule Łukasza Sianożęckiego w wiara.pl.Dzierżoniowski Orszak Trzech Króli przeszedł ulicami miasta już po raz szósty. Poprzedziły go Msze święte, które zostały odprawione o godz. 12.00 we wszystkich dzierżoniowskich parafiach. Po mszy z trzech parafii wyruszyły procesje zdążające do kościoła pw. Maryi Matki Kościoła na czele z królami Afryki, Azji i Europy, dając świadectwo naszej wiary i przywiązania do tradycji chrześcijańskiej. W wypełnionym po brzegi dziećmi, młodzieżą, dorosłymi oraz całymi rodzinami kościele obejrzeliśmy jasełka – widowisko o Bożym Narodzeniu wzorowane na średniowiecznych misteriach franciszkańskich, a ich nazwa wywodzi się od staropolskiego słowa jasło oznaczającego żłób, w wykonaniu młodzieży z Dzierżoniowskiego Ośrodka Kultury pod kierownictwem Agnieszki Chlipały. W jasełkach uczestniczyła również schola z kościoła pw. Królowej Różańca Świętego w Dzierżoniowie. Po występie prowadzeni Gwiazdą Betlejemską, wraz z naszymi duszpasterzami udaliśmy się w barwnym korowodzie do Szopki Bożonarodzeniowej, śpiewając wspólnie kolędy i pastorałki. Trzej Królowie po przyjściu do szopki wraz ze swoim orszakiem kolędując, złożyli Dzieciątku dary: złoto, mirrę i kadzidło. W nich pierwotny Kościół widział siebie, świat pogański, całą rodzinę ludzką, wśród której zjawił się Chrystus, a która w swoich przedstawicielach przychodzi z krańców świata złożyć Mu pokłon. Uroczystość zakończył koncert Miejskiej Orkiestry Dętej.Licznie zgromadzeni mieszkańcy miasta biorący udział w Orszaku dali świadectwo wiary, modlitwy, apostolstwa i zaangażowania wielu ludzi dobrej woli. I co ważne w tym roku, po raz szósty w takim rozmiarze, w lokalnej przestrzeni medialnej, pojawiła się wyraźna informacja o ewangelizacji, apostolstwie i potrzebie wyrażania wiary przez chrześcijan. Jestem przekonany, że wzorem Mędrców ze wschodu, którzy wrócili do swojej ojczyzny inną drogą odmawiając spełnienia prośby Heroda, również i my potrafimy zmienić swoją drogę życia tak, aby ta przemiana zaowocowała jeszcze większą miłością do Pana Jezusa i pozwoliła mam dostrzec potrzeby naszych bliźnich, którzy są obok nas niejednokrotnie w biedzie, chorobie i cierpieniu. I aby otworzyła nam oczy pozwalając dostrzec, że są moce, siły i ludzie, którzy wbrew działaniom totalnej opozycji destabilizującą Polskę, chcą ocalić naszą Ojczyznę i narodową tożsamość. Święto Objawienia Pańskiego ma przypominać wszystkim, że Bóg na nich czeka, że chce ich zbawić, że nawet jeśli koleiny życia zaprowadziły ich daleko od niego, zawsze jest czas, aby go odnaleźć - powiedziała Jolanta Skwarek, rzecznik prasowy Fundacji Orszak Trzech Króli. Tradycyjnie radosnemu świętowaniu uroczystości Objawienia Pańskiego towarzyszą inicjatywy edukacyjne i integracyjne, w tym konkursy dla rodzin i najmłodszych. Szczegółowe informacje o wszystkich konkursach na stronie http://orszak.org/konkursy.Orszak Trzech Króli na trwałe wpisał się w kalendarz uroczystości w naszym mieście. Razem z procesją Drogi Krzyżowej, Bożego Ciała, Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Marszu dla Życia i Rodziny oraz świąt państwowych - tworzy tradycję miasta - dając świadectwo polskości tych ziem.Serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom i organizatorom Orszaku a szczególnie dzieciom i młodzieży za ich udział i świadectwo wiary. Dziekan dekanatu ks. Zygmunt Kokoszka, skierował szczególne podziękowania pod adresem pana Piotra Pieszczocha głównego organizatora wszystkich sześciu orszaków w Dzierżoniowie oraz pani Agnieszki Chlipale. Stwierdził, że sukces tegorocznego orszaku jest zasługą wszystkich uczestników i zobowiązuje nas do kontynuacji Orszaku Trzech Króli. Uczestnictwo w uroczystości jest świadectwem naszej wiary, jednoczy również mieszkańców Dzierżoniowa - powiedział błogosławiąc zgromadzonych. Zatem spotkajmy się w przyszłym roku.Kazimierz M. Janeczko 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

Presstytucja, czyli dziennikarstwo „postępu”

$
0
0
Ilustracja: 
Jest zaledwie kilku polityków, którzy zdążyli się poznać na metodach, jakimi posługują się męskie i żeńskie presstytutki, pracujące w polsko-języcznych mediach. Ci którzy się jeszcze na tych metodach nie poznali do dziś liżą rany po starciu na ekranie TVN24, Polsatu czy SStacji.Przykładem dotkliwej porażki jest Kornel Morawiecki, który pojawił się z przesłaniem miłości w TVN24 i wpadł tam w szpony red. Łaszcz. Rzecz dotyczyła jego nieprzemyślanych słów o imigrantach i „korytarzach humanitarnych”, z czego musiał się nawet tłumaczyć syn Kornela – premier Mateusz Morawiecki. Kornel zapewne już po tej – niefortunnej dla niego rozmowie zorientował się, że wchodząc na teren TVN24, wchodzi się na obszar kontrolowany przez hieny, które gdy poczują krew – nie odpuszczą nieszczęśnikowi.Co więc robić, by ustrzec się przed atakami hieny dziennikarskiej, wielokrotnie pokazał Czesław Bielecki czy poseł Tarczyński, którzy nie pozwalają sobie na zadawanie pytań z tezą, oraz nie dopuszczają – by im przerywano w trakcie wypowiedzi. Bo zasadą „postępowych” mediów jest przerywanie toku myśli oponenta, co w stopniu doskonałym opanowały takie presstytutki jak Morozowski, Marciniak, Kajdanowicz, Olejnik, Łaszcz i Gozdyra z Polsatu. A wystarczy, by zdecydowanie zaoponować przeciwko takiej metodzie, której w.wym. redaktorzy nigdy nie stosują wobec swoich dyżurnych komentatorów.Po drugie. Nie wolno narzucić sobie sposobu narracji – czyli przejść do obrony przed wyimaginowanymi zarzutami – najczęściej nie dotyczącymi osoby, która zgodziła się na wywiad w polsko-języcznej telewizji. Najczęstszą tezą-zarzutem wobec osób kojarzonych z PIS, jest to że rząd PIS łamie Konstytucję. Nie słyszałem jednak, by ktokolwiek zapytał presstytutkę: - A skąd pan/pani wie, że rząd złamał Konstytucję? Czy ma pani/pan wyrok Trybunału w tej sprawie, czy są to tylko pana/pani wymysły? Należy domagać się przedstawienia dowodu na tę tezę, zanim się odpowie na pytanie. Trzeba też wiedzieć, że oskarżanie kogokolwiek bez wyroku łamie Konstytucję! Konkretnie art.42 ustęp 3…Kolejną metodą presstytucji jest próba nakłonienia rozmówcy do odpowiedzi na pytanie: „Co pan/pani sądzi o ostatniej wypowiedzi (tu pada nazwisko)? Można w tej sytuacji odpowiedzieć: „Nic nie sądzę. A jak chce się pan redaktor dowiedzieć, niech się pan zapyta tego, który to powiedział”.Problem jednak w tym, że walczące z Polską – a więc i z wiarą katolicką „postępowe”, polsko-języczne media – często wykorzystują słowa papieża lub polskich biskupów dla bieżącej walki politycznej. A więc walki Berlina z Polską pod rządami PIS. Aby uciąć dywagacje na ten temat wystarczy odpowiedzieć: „Na tematy religijne wolę porozmawiać w telewizji Trwam lub z „Głosem niedzielnym”. O ile mi wiadomo, TVN24, czy Polsat promują świeckie państwo. Oddajmy więc papieżowi to co papieskie, a biskupowi to co biskupie”. Wobec natarczywości presstytutki: „Co pan, jako katolik o tym sądzi” – odpowiedzmy: Nie wiedziałem, że pan/pani otrzymał święcenia. Ale nawet i w tej sytuacji – katolik nie ma obowiązku spowiadać się. To mieści się w danej nam przez Pana Boga dobrej woli. A je nie mam woli, by spowiadać się w świeckiej TVN24 czy w Polsacie ze słów papieża lub biskupa.To są tylko przykłady metod stosowanych przez presstytutki polsko-języcznych mediów w wojnie o Polskę. Celem właścicieli tych mediów jest bowiem ponowne sprowadzenie Polski na tory „postępu”. Te tory prowadzą wprost do destrukcji państwa polskiego. Do destrukcji naszej wiary katolickiej, naszych rodzin i tradycji.Kto więc nie ma świadomości, że idąc na wywiad do anty-polskich mediów zdoła przekonać hieny, by żarły trawę – wyjdzie z tej konfrontacji ciężko okaleczony…
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

Informatyczne życie po śmierci

$
0
0
Ilustracja: 
Życie po śmierci jest możliwe. I to nie dzięki wierze w Boga, ale dzięki technologii. Poniższy cytat pochodzi z tej notki: Życie po życiu Romana Mazurenki:              „Roman Mazurenko zmarł w wypadku samochodowym w 2015 roku. Jego narzeczona i znajomi utrzymują jednak z nim kontakt. Rozmawiają, opowiadają sobie swoje codzienne doświadczenia. Tęsknią za sobą. Mama Romana wreszcie miała dużo czasu, żeby lepiej poznać swojego syna. Roman nie ma jednak ciała, „żyje” w systemie komputerowym – sieci neuronowej, utworzonej przez jego dziewczynę na podstawie całej korespondencji, jaką prowadził w swoim życiu.”              Jak już ktoś umrze, to trudno zbudować jego awatar. Ale można go budować póki żyje. Więc ten eksperyment może pójść dalej - tak, że póki ja żyję, to system rozbudowuje bazę danych mojej osobowości - wszystko co mówię, piszę, robię jest zapisywane. Rejestruje to bot, który jest nastawiony na to, by mnie naśladować po mojej śmierci. On może być nawet taki, że mnie śledzi od urodzenia. Mnie już nie zdoła, ale może moje wnuki?              Uważam, że już dzisiejsza technologia pozwala na takie budowanie bazy danych osobowości danego człowieka od urodzenia, że po jego śmierci nikt nie rozpozna, że rozmawia z symulatorem tego człowieka, a nie z nim samym. I co wtedy? Żałoba się nigdy nie skończy, bo nigdy się nie zacznie.              Ja o śmierci kilku osób, które znam z fejsbuka, dowiedziałem się dopiero po pół roku od ich zgonu. Ich dzieci, które przejęłyby ich konto, mogłyby śmiało zamiast informacji o śmierci po prostu próbować pisać w imieniu zmarłego rodzica. Co do mało znanych osób bym się nie zorientował, że nie żyją. Czy to było by złe? Czy taka nieśmiertelność jest zła?              W istocie często się zdarza, że syn kontynuuje dzieło ojca. Dziedziczy nazwisko, nazwę firmy, sposób działania, etos, etykę, kontakty. Jest sobie firma Kowalscy, która kuje konie tak samo od setek lat. A syn często bywa podobny do ojca. Ktoś kto wyjechał za ocean i wraca po 20 latach do tego samego rzemieślnika może nawet nie poznać, że ojca już nie ma a interes przejął syn. Czy to jest złe? Czy to złe, że technologia będzie ten efekt wzmacniać? Czy takie starania, by sobie tak przedłużyć życie są w jakiś sposób bluźniercze w stosunku do wiary w Boga i wiary w religijne życie wieczne?Grzegorz GPS ŚwiderskiPS. Notki powiązane:Czy na cmentarzach są duchy?Nieśmiertelność duszyDuchy
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

HERODIADA

$
0
0
I jeszcze nie przyszedłeśa już Cię zraniliHerod już nie czekana Twe urodzinyuzbrojony w strzykawkęlancet oraz prawowyciąga krwawe ręcedo Małej Dzieciny jeszcze nie przyszedłeśa już Cię skazalipodeptali Boże prawogodność i sumienierozszarpali Twoje ciałoutopili gwiazdęco płonęła nad BetlejemBożym Narodzeniem jeszcze nie przyszedłeśa już Herod czekai odkaża brudne ręcew parlamentach świataChryste! jak ta stajenkanasza dziś ubogabez miłości i wiaryw chłodnym sercu kata! II  Herod siedzi w czołgui do dzieci strzelazobacz Panie Boże!mur nas dziś oddziela nie chodź do Betlejemwokół gwiżdżą kulelos tam zapisanyciągle krwią i bólem świat jest niespokojnyi od grzechu choryw tych co bluźnią Bogunie ma dziś pokory i wieje od wschoduwojny zimnym tchnieniemci co śmierć roznoszągardzą dziś sumieniem usiądź w naszym sercuw ciepłym kącie wiaryjeśli do nas strzelązatrzymaj zegary… jeśli cud zobacząi bezsilność kulimoże znów powrócąaby Cię przytulić… 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

Przyprawianie "gęby" Polakom

$
0
0
[…] Gdy już wydaje się, że uporaliśmy się z komuną, musimy, jako Polacy, bronić się przed innym, narastającym zjawiskiem. Mianowicie jest tworzona, albo etykietowana, sam nie wiem przez kogo?, „twarz” /osobowość poszczególnych narodów. I tak utarło się, że Rosjanin lubi wypić, Włosi lubią śpiewać, Francuzi dobrze zjeść, a Polacy kradną i są antysemitami. Ustalił się nawet stereotyp „wrodzonego antysemityzmu Polaków”. Emitowany w roku 2013 w polskiej telewizji niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie” w jednej ze scen ukazuje osobę w niemieckim mundurze, która określa Polaków jako antysemitów, na dowód przytaczając jednym tchem nazwy Kielce i Jedwabne, chociaż obydwa te wydarzenia zostały naukowo obalone jako; pierwszy sfingowany przez NKWD i i wojska KBW, a drugi przez niemieckie Einsatzgruppen. Oto kilka ustaleń ze śledztwa (znane więc pomijam) vide (http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_ 668.html).5 listopada 2014 roku Telewizja Polska po raz któryś wyemitowała w Programie I film „Pokłosie”. Film, okryty od chwili jego powstania złą sławą, postanowiono „na siłę” rzucić pod oczy tym, którzy go jeszcze nie obejrzeli i nie chcieli oglądać. Już przed obejrzeniem tego filmu miałem, przedstawione wyżej, wyrobione o nim swoje zdanie oparte na recenzjach a także na tym, kto ten film popiera, a kto krytykuje. A moje autorytety przeważnie nie pokrywają się z celebryckimi „autorytetami” narzucanymi nam przez media. Dlatego nie chciałem tego filmu w ogóle oglądać. No ale skoro już miał być puszczony w publicznej telewizji, a ja nie miałem nic innego do roboty, zdecydowałem się go obejrzeć.I oto jakie jest moje zdanie po obejrzeniu tego „dzieła”. Film można by oglądać jako klasyczny horror. Jest tam narastające napięcie podkreślane wzmagającą je muzyką, są nagrobne płyty, nie wiedzieć czemu, ustawione w łanie dojrzałego zboża, jest ponura sceneria z deszczem, grzmotami, taplaniem się w błocie głównych bohaterów w poszukiwaniu i wyciąganiu z tego błota czaszek i ludzkich kości. W finale objawia się, będąca własnością całej społeczności, ponura tajemnica, obciążająca mieszkańców dokonaną przez nich przed laty zbrodnią. Kiedyś pokazywano w telewizji kanadyjski serial „Miasteczko Tween Peaks” oparty na podobnym założeniu. A więc, dla zwolenników horrorów, jeszcze jeden filmik z tego rodzaju.Problem tego filmu jednak nie polega na tym, że pokazano jakiś horror. Problem polega na tym, że scenariusz oparto na paszkwilu Jana Grossa „Sąsiedzi”, który jedną z szeregu pacyfikacji wykonywanych przez niemieckie Einzatzgruppen na ludności polskiej i żydowskiej na okupowanych terenach Polski – wydarzenia w Jedwabnem, przypisał ludności polskiej. Polskie sprawstwo zostało naukowo obalone. Jednak sprawa była nagłośniona w świecie i kajał się za Polaków nawet ówczesny prezydent RP – Aleksander Kwaśniewski..W książce „Sąsiedzi” podłożem nienawiści Polaków do Żydów był bliżej niesprecyzowany antysemityzm, który, według autora, pchnął polskich „sąsiadów” do spalenia w stodole 1600 żydowskich mieszkańców miasteczka. Ponieważ ekshumacja szczątków w Jedwabnem wykazała, że liczba ofiar nie przekroczyła 200, a i w stodole trudno pomieścić więcej niż 200 osób, w filmie „Pokłosie” już jest mowa „tylko” o stu ofiarach. Zmieniono też miejsce akcji z małego miasteczka, jakim było Jedwabne, na bliżej niesprecyzowaną wieś w okolicach Łomży po to, aby wymyślić wiarygodny powód do zagłady przez Polaków swoich sąsiadów Żydów. „Powodem” tym stała się pazerność polskich chłopów, przejawiająca się w chęci zabrania żydowskim rolnikom ich urodzajnej ziemi. W historii polskiej a nawet światowej z życia Żydów nie są znane przypadki uprawiania przez Żydów ziemi, a już szczególnie nieznane jest, pomijając czasy Chrystusa, istnienie wśród Żydów społeczności rolniczych. Jednak, dla potrzeb uprawdopodobnionej fikcji literackiej, wszystkie chwyty są dozwolone.Na potrzeby scenariusza do horroru każdy temat i powód zbrodni może być dobry. Jednak gdy scenariusz opiera się na wydarzeniu nagłośnionym w świecie, w którym Polacy przedstawieni są jako mroczni mordercy swoich żydowskich sąsiadów – nakręcenie filmu o tej wymowie przez reżysera noszącego w kieszeni polski paszport i aktorów noszących takież polskie dokumenty – można określić krótko jako haniebne. Jeśli dodamy do tego promowanie tego filmu przez polskiego ministra spraw zagranicznych Sikorskiego, poprzez polskie ambasady w krajach ich oddziaływania, to takie działania wykazują już wszelkie znamiona zdrady narodowej. Tymczasem tenże minister, otrzymując stanowisko marszałka sejmu, awansuje w Polsce na drugą osobę w państwie!!! To podrywanie dobrego imienia Polaków dzieje się(mam nadzieję, że to już czas przeszły – BH) tu i teraz, na naszych oczach, w naszej świadomości a polskie społeczeństwo jest nieświadome lub bezradne i dalej daje się podgrzewać, a potem jak ta, włożona do zimnej wody żaba, nie zauważy kiedy zostanie ugotowane.Jeżeli fakty są niezgodne z obowiązującą narracją, to są pomijane i przemilczane, a prawda jest często podstępnie wypaczana. Książka „Umarły cmentarz” Krzysztofa Kąkolewskiego została przemilczana i nie jest wznawiana, podobnie jak przytoczone wyżej ustalenia ze śledztwa ws. wydarzeń w Jedwabnem w książce „Sąsiedzi” Tomasza Grossa, zostały przemilczane przez autora, bo zaprzeczały, założonemu przez Grossa, obrazowi Polaka-antysemity. A książki i dokumenty obalające te kłamstwa są przemilczane i ukrywane przed opinią publiczną.Jednocześnie nie mówi się o tym i nie promuje innych postaw polskiego społeczeństwa, gdy dla uratowania kilkudziesięciu tysięcy Żydów w okupowanej Polsce, zaangażowało się setki tysięcy Polaków, z czego kilka tysięcy utraciło z tego powodu życie. Tymczasem, inny paszkwilancki film „Shoah”, ukazuje cierpienia Żydów w oderwaniu od panujących realiów w okupacyjnej Polsce i nie wspomina o pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom (vide; http://www.antyk.org.pl/teksty/ozydach-27.htm) Jest jeszcze wiele innych dokumentów i opracowań obalających tezy polskiego sprawstwa w Kielcach i w Jedwabnem a także o narażaniu życia Polaków dla ratowania życia polskich Żydów, ale to ciągle nie jest przeszkodą, aby raz przypięta Polakom w 1946 roku „gęba” antysemitów funkcjonowała do dzisiaj.Do tego dochodzą ciągłe „pomyłki” zachodnich dziennikarzy, którzy piszą o „polskich obozach koncentracyjnych” i innych szkalujących Polskę i Polaków preparowanych nieprawdach. I żadne naukowe dowody obalające te kłamstwa nie potrafią zmienić tego obrazu. Jeżeli fakty mówią coś innego, tym gorzej dla faktów.Jednocześnie przemilcza się rzeczywisty udział innych krajów w okupowanej Europie współpracujących z Niemcami w eksterminacji Żydów. Dzisiaj już NIKT nie chce pamiętać, jak to Francuzi, prawie bez walki poddali się Hitlerowi, następnie Francja powołała kolaboracyjny rząd Vichy z marszałkiem Philippem Petainem na czele tego rządu, współpracując z niemieckim okupantem w eksterminacji Żydów.Tymczasem w Yad Vashem w Jerozolimie jest najwięcej drzew poświęconych Polakom, upamiętniających Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, którzy ratowali Żydów. A i tak liczba sześciu tysięcy drzewek nie oddaje prawdziwego, pełnego obrazu Polaków, narażających swoje życie dla ratowania Żydów podczas niemieckiej okupacji. Tymczasem Francja, która kolaborowała z okupantem, wyłapywała u siebie Żydów i umieszczała ich we własnych obozach koncentracyjnych tj. w Drancy, Compiegne, Pithiviers i innych (źródło: pl.wikipedia.org/wiki/Francja_Vichy) i jeszcze długo po wojnie upominała się od Niemiec zapłaty rachunków kolejowych za transporty Żydów do Auschwitz, ubiera się w szaty głównego antyhitlerowskiego koalicjanta. Historycy szacują, że 75-76 tysięcy francuskich Żydów, w tym ponad 11 tysięcy dzieci, zostało deportowanych do obozów zagłady. Około 69 tysięcy osób trafiło do KL Auschwitz, blisko 900 do Kowna, 4 tysiące do Sobiboru, z których część przeniesiono następnie do Majdanka. Spośród wszystkich deportowanych przeżyło zaledwie 3 procent, tj. około 2,5 tysiąca ludzi. (http://www.fzp.net.pl/shoa/francuscy-zydzi-i-francuzi-w-auschwitz).Polska jako naród poniosła hekatombę ofiar i zniszczeń materialnych, ale im dalej od wojny, im mniej świadków pozostaje przy życiu, tym więcej dowiadujemy się z hollywoodzkich produkcji o francuskim „ruchu oporu”, i o Polakach „żydożercach”. Jeszcze trochę a dowiemy się, że to nasi ojcowie i nasze matki napadli na Niemców i wywołali drugą wojnę światową. Czy więc nadal Świat ma wiedzieć tylko, że Francuzi lubią dobrze zjeść, Włosi śpiewać, Rosjanie wypić a Polacy są antysemitami?.B.Homicki – Fragment książki „”Ciekawe” życie w PRL-u i … co dalej?”PS. Uznałem, że felieton nie powinien kończyć się znakiem zapytania dlatego podsuwam stosownym instytucjom tj. Instytutowi Pamięci Narodowej, ministerstwom: Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Edukacji, Obrony Narodowej a także mediom, zamiast ciągle jeszcze pokutującej pedagogiki wstydu - konieczność promowania w Świecie polskich dokonań zarówno gospodarczych (np. z dwudziestolecia międzywojennego i obecnych), naukowych, edukacyjnych jak też bohaterskich. Ten ostatni poprę konkretną kandydaturą: Rotmistrz Witold Pilecki, postać ciągle jeszcze niedostatecznie znana wśród Polaków, zasługuje na najwyższy rozgłos i docenienie na całym świecie. Cieszymy się amerykańskim Medalem Wolności dla Jana Karskiego - kuriera meldunków z okupowanej Polski na Zachód, tym bardziej chwalmy się naszym największym polskim bohaterem drugiej wojny światowej, którego czyny mogłyby obdzielić kilka życiorysów i każdy osobno zasługiwałby na najwyższe oceny. Za bohaterskie czyny dokonane podczas Bitwy Warszawskiej dwukrotnie został odznaczony Krzyżem walecznych. Następnie kolejno; uczestnik kampanii wrześniowej, podczas okupacji niemieckiej współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, dobrowolny więzień KL Auschwitz w celu ustalenia, co dzieje się wewnątrz obozu. W Auschwitz założył Związek Organizacji Wojskowej, która organizowała samopomoc wśród więźniów, organizował ucieczki i w ten sposób wysyłał raporty do Dowództwa AK, między innymi informujące o początkach masowej eksterminacji Żydów. po ucieczce z Auschwitz włącza się ponownie do konspiracji i bierze udział w powstaniu warszawskim a jego placówka, nazwana „redutą Pileckiego” walczy i broni się przez pełne 63 dni powstania. W roku 1947 Pilecki powraca do Polski z obozu jenieckiego w Murnau. Zostaje aresztowany i oskarżony o szpiegostwo. Bohaterskie czyny Rotmistrza nie miały żadnego znaczenia dla komunistycznych władców Polski. Był brutalnie torturowany i został zamordowany przez komunistów bo walczył o wolną Polskę. Świat musi dowiadywać się o takich postaciach, bo to jest prawdziwy obraz Polski a nie - przypisywany nam obraz antysemitów.B.H.   
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

Führer SPD Schultz znowu żąda korytarza do Polski, jak Adolf....

$
0
0
Ilustracja: 
Herr Szajse, pardon Schulz, przymusza nas do sprzedaży wiązanej. Żąda jak Adolf otwarcia korytarza z Niemiec do Polski tym razem dla migrantów Islamskich, nazywając go teraz "korytarzem humanitarnym".Nieudacznik Schultz, który jak nasz Petru nie potrafi zarządzać własną neonazistowską partyjką SPD, bezczelnie usiłuje dyktować Polsce oraz Węgrom warunki członkostwa w Unii Europejskiej.„Wodzą nas za nos. UE jest wspólnotą prawa, a nie supermarketem, w którym każdy wybiera to, co mu pasuje”. Mlaskotał pod nosem Martin Schulz.Prawda jest taka że pełnoprawnych członków wspólnoty europejskiej a to Niemcy usiłują dawać na prztyczki w nos przy tym wodząc nas na sznurku.Niemcy ograniczą swoje wpłaty do przyszłego budżetu Unii Europejskiej, jeżeli kraje korzystające z funduszy, takie jak Węgry i Polska, nie pomogą w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego mówił Schulz.Czyli przymusza nas do sprzedaży wiązanej. Do  nie swoich pieniędzy usiłuje dokleić jakieś łajzy zwane " uchodźcami" których Niemcy zaprosili do siebie nikogo o zdanie nie pytając a teraz tych co są dla nich nieprzydatni usiłują dołożyć jako bonus w handlu wiązanym. Takie praktyki są zabronione.A jeśli według indywidualnego uznania jakiegoś kraju członkowskiego Unii można ograniczyć wpłaty do przyszłego budżetu Unii Europejskiej to i Polska może ograniczyć swoje spłaty w takim samym stopniu w jakim ograniczony zostanie należny nam udział w budżecie EU. Historia uczy że nigdy nikogo niczego nie nauczyła. Szczególnie Niemcy to tępaki oporne na naukę. Już usiłowali z okupowanych krajów zwozić ludzi na roboty przymusowe. Teraz zastosowali inny przymus i inny rodzaj okupacji.Był już jeden taki z wąsikiem który stawiał Polsce ultimatum i żądał "korytarza". Teraz jest jego następca który żąda korytarza do Polski dla "najeźdźców Islamskich" wydalonych z Niemiec.Nie poddaliśmy się wtedy nie poddamy się teraz, niezależnie od tego co bredzi Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska. Bez krótkiego wąsika i ząbka ale czy w tramwaju do którego wsiadła nie był to wagon: Nur für Deutsche? 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Imprezy noworoczne - Polska, jak zwykle, zacofana, bo nie pobito żadnego policjanta

$
0
0
Wskaźniki nie pozostawiają wątpliwości. Polska gospodarka rozwija się szybciej niż prognozowanoOdpowiedź totalnej jest, trzeba przyznać, konkretna. Oto w jej wykonaniu pewne inicjatywy/incydenty:„Wczoraj zostały zniszczone drzwi biura poselskiego Łukasza Schreibera (PiS) oraz deputowanego do Parlamentu Europejskiego Kosmy Złotowskiego w Nakle nad Notecią. Z kolei w warszawskim biurze posła PiS Pawła Lisieckiego oraz deputowanego do PE Zdzisława Krasnodębskiego zamki zaklejono nieznaną substancją”.„Tych incydentów jest niestety bardzo dużo, są one skierowane wobec polityków obozu władzy. Policja zajmuje się zapewnieniem bezpieczeństwa wszystkim, również zwraca uwagę na to, co dzieje się w biurach poselskich. Porozmawiam o tym z Komendantem Głównym Policji, w mojej ocenie to jest tak, że ten system już działa. Zresztą szybkie zatrzymanie osoby, która zaatakowała biuro poselskie Beaty Kempy, jest dowodem tego, że policja działa. Tyle doniesienie Wiadomości. Władze nie reagują nerwowo. Minister Błaszczak, jak wyżej czytamy, zapewnia: „Policja zajmuje się zapewnieniem bezpieczeństwa wszystkim, również zwraca uwagę na to, co dzieje się w biurach poselskich, zapewnił, że porozmawia z Komendantem Głównym Policji o atakach na biura poselskie”.U nas więc „totalna” działa w myśl zasady: nie kijem to pałką. Ale jest to takie nasze chałupnictwo, a bojowcy przybierający postać bandytów amatorów, co nieco zniszczą, ale jeszcze w granicach, zgoła nie totalnego, umiaru. Mnie osobiście przykro, że jacyś „bojowcy” znaleźli się także w Nakle n. Not., bądź co bądź w pewnym sensie w moim mieście.Francja i Niemcy, to już poziom o wiele wyższy, wiadomo: Zachód. A więc demokratyczny permisywizm, tolerancja, poszanowanie praw człowieka, zwłaszcza zaś praworządność. Ucz się Polsko zacofana!A więc, jak tam było?Według AFP pobicie policjantów "wywołało falę oburzenia we Francji". Prezydent Emmanuel Macron potępił incydent na Twitterze, określając go jako "tchórzliwy i kryminalny lincz". Zapewnił, że winni zostaną odnalezieni oraz ukarani.W sumie ośmiu policjantów i trzech wojskowych zostało rannych we Francji w nocy z niedzieli na poniedziałek – podało francuskie MSW.Według resortu podczas sylwestrowej nocy spalono ponad tysiąc pojazdów, a aresztowano ponad 500 osób. Do zapewnienia spokoju w ostatni dzień roku zmobilizowano ok. 140 tys. funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. To prawie armia napoleońska, oczywista, nie ta Grande Armée, ale zawsze.I prezydent Macron, ten zawsze strzeli sobie w kolano. Użył Twittera. Pomysłowy. Naród się uspokoi, a bandyci położą uszy po sobie. A swoją drogą, sam widziałem kiedyś w latach 70tych, jak policja w Paryżu rozprawia się z demonstrantami. A teraz dali się obić przez gavrochów, ponoć głównie zadomowionych „uchodźców”! Ale wiadomo, lepiej to niż działać niepraworządnie.A w Niemczech?Niemieckie służby - policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe były w noc sylwestrową obiektem licznych ataków ze strony uczestników zabaw noworocznych pod gołym niebem. Politycy domagają się ukarania winnych.W Berlinie doszło do ośmiu ataków na strażaków udzielających pomocy uczestnikom sylwestrowych imprez i walczących ze skutkami rzucania petard i odpalania sztucznych ogni – pisze "Die Welt". 57 pojazdów strażackich zostało uszkodzonych. Załoga jednego z wozów została zatrzymana w śródmieściu przez grupę uzbrojonych mężczyzn, którzy grozili im bronią.Podczas zamieszek w Lipsku policjantów obrzucono petardami, butelkami i kamieniami. W Nadrenii Północnej-Westfalii rannych zostało 25 funkcjonariuszy. Do ataków na policjantów doszło też w Bremie, Stuttgarcie i Dortmundzie.Minister sprawiedliwości Heiko Maas napisał na Twitterze, że ataki na funkcjonariuszy państwowych są "nie do zaakceptowania".No, panie Heike Maas, tak nie można, a gdzież jest poszanowanie praw człowieka? Przecież ma on prawo do zabawy.Wreszcie dziś (3 I) półgębkiem zdradzono, że magna pars tych ekscesów wykonali goście zaproszeni przez p. Merkel a we Francji także przez pana Macrona, choć nie tylko przez niego.Chciałoby się powiedzieć: niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna. No, może nie tylko wieś. „Totalna” chce ten spokój zburzyć, ale czyni to niezdarnie. A może po prostu nasze władze, zamiast siedzieć na Twitterze coś tam jednak robią? Rzecz jasna, niepraworządnie, jak by powiedział pan Timmermans, przy akompaniamencie „totalnej” w PE.A u nas po staremu. Zahaczyłem bodajże o TVN i pani Olejnik przepytywała jakiegoś nie do końca ogolonego jegomościa, który tłumaczył, jak ta reforma sądownictwa nie jest żadną reformą, ale podporządkowaniem wymiary sprawiedliwości ekipie rządzącej. Jakieś to nieskładne wszystko. Przecież PO wierzy że wygra wybory do spółki z p. Lubnauer czy kimś innym, nieważne. To przecież wpływ na sądownictwo, przy tak rozbudowanych talentach korupcyjnych, jakimi szczycił się poprzedni układ rządzący, będzie jak znalazł. Nie rozumiem tych ludzi pozbawionych widzenia perspektywicznego i pamięci o przeszłości. .Zygmunt Zieliński.
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

Horoskop na Nowy Rok

$
0
0
Oto mamy nowy rok. Kolejny nowy rok. I Sylwester. W sumie to tradycja równie dawna jak dziwna, owo huczne pożegnanie starego roku i witanie nowego. Czym się różni umowny koniec starego roku, Sylwester, czyli 31 grudnia, od np. 13 marca, czy 27 listopada? Niczym. Sylwester, to taki sam dzień, jak każdy inny. A przecież musi być jakiś umowny dzień, w którym kończy się stary rok i zaczyna nowy. Umowna data, w którym staruszka Ziemia kończy kolejne okrążenie Słońca; kolejne pełne okrążenie naszej planety na eliptycznej orbicie wokół swej macierzystej gwiazdy. Padło na 31 grudnia. I dobrze. Jest jak jest. Nie ma o co kruszyć kopii.    Przełom starego i nowego roku skłania do refleksji na tym, co było i do świeżej porcji nadziej na przyszłość.  Nadzieja to słowo klucz, kryjąca w sobie radość żegnania starego roku i witania nowego. Nadzieja, że to, co było złe odejdzie ze starym rokiem, a z nowym rokiem przyjdzie samo dobre, albo przyjemniej pragnienie nie minimalne. Żeby tego dobrego w nowym roku było bodaj ociupinkę więcej, a tego złego bodaj minimalnie mniej niż w starym roku. Być może przemawia tu przeze mnie wrodzony pesymizm. Nie wykluczam, że są i tacy, którzy po świetnym minionym roku z otuchą, graniczącą z pewnością, oczekują nowego, jeszcze lepszego roku. Mają dużo, dostaną jeszcze więcej. I to im się należy. Żadna łaska, a coś, co musi być. Pewnie tacy są. Wybrańcy losu.    Jak jest w życiu? Różnie. Każdy to wie. Raz lepiej raz gorzej. Jak z latami. Jedne są lepsze, inne gorsze. Nasze lata są takie jak my. A ludzie się nie zmieniają. Chcą wierzyć, ze się zmienią, że się poprawią, że będzie lepiej, ale to tylko iluzja. Jak w powiedzeniu, wykrzykniku: jaki byłem(byłam) głupi(a)! W tym powszechnym okrzyku kryje się, nie tylko konstatacja, że byłem głupi(a), lecz nadzieja, że byłem(am), ale już nie będę. Byłem głupi, ale zmądrzałem, już nie popełnię tego samego błędu. Nieprawda. Kto był głupi, ten głupi pozostanie. Przykre, ale prawdziwe. Kto robi głupie rzeczy, ten nadal będzie je robił. I całe szczęście. W końcu, kto z nas, ludzi, nie robi od czasu do czasu jakiś głupich, to jest nierozsądnych rzeczy? Jak na przykład pożyczenie kolejnej, małej kwoty, osobie, o której wiemy, że nam nie odda; jak skok na bandżi (bungee), czy coś podobnie głupiego. W tym nasz urok, że nie jesteśmy chodzącym rozsądkiem, że oprócz rozumu mamy jeszcze tzw. duszę. Ci, którzy w życiu kierują się jedynie rozsądkiem; którzy nie zrobią niczego, zanim nie dojdą do wniosku, że im się to opłaci, ci zimni, wyrachowani ludzie, oni dopiero popełniają głupstwa za głupstwem. Jeśli chodzi o pieniądze, to takie podejście przynosi duże zyski i daje wielki majątek, lecz pod innymi względami… Gdyby w życiu liczyły się tylko pieniądze… Dla niektórych tak jest. I jest im dobrze. Niech im będzie.   Tu może objawia się mój idealizm. Być może. Początek roku skłania do czytania horoskopów przepowiadających, jaki będzie ten nowy rok dla nas. Horoskopy, pasjanse, wróżby, z kart, z kart Tarota, z dłoni, fusów, wosku… Kobiety szczególnie to lubią, lecz i mężczyźni lubią zasięgać rad wyroczni wróżącej z kart, czy układu gwiazd, choć bardziej się z tym kryją. Jedni czynią to stale, inni od czasu do czasu; jedni się do tego przyznają otwarcie, inni zarzekają się, że nigdy tego nie robią… Lecz kto nie zagląda do horoskopów, przynajmniej tych na nowy rok? Jaki będzie ten nowy rok? Co tam można wyczytać? Wyczytamy to, co chcemy wyczytać. Dla każdego coś miłego. I tu tkwi tajemnica horoskopów i ogólnie każdej wróżby. Dostajemy to, co chcemy dostać. Niezależnie nie od naszego znaku Zodiaku, możemy sobie wybrać i odczytać horoskop dla dowolnego, innego znaku, i będzie równie dobry, równie będzie pasował, tj. równie dobrze przepowie przyszłość, jak horoskop dla naszego znaku. Że będą małe problemy, ale możemy je pokonać; albo jak się przyłożymy do pracy to osiągniemy wielki sukces, a w sprawach sercowych może być zmiana (tj. równie dobrze może jej nie być), że czeka nas podróż (a kogo nie czeka?) i tak dalej. W końcu to oczywista oczywistość, że jak będziemy dobrze pracować to (może?) awansujemy. Że w sprawach finansowych czeka nas stabilizacja, albo i nie. Że będzie lepiej w nowym roku, albo i nie będzie. Wie to każdy.    Dlatego łatwo i przyjemnie czyta się horoskopy i sięga po wróżby. Tu tkwi siła, potęga wróżbitów. Jestem pełen podziwy dla wróżek (obojga płci) piszących takie teksty. Prawdziwa sztuka napisać horoskop tak, żeby coś napisać i zarazem niczego nie napisać, niczego nie powiedzieć wyraźnie. Już starożytna, grecka Pytia, słynęła z wieloznacznego języka. Wyrocznie delficka wypowiadała przepowiednie, która dawało się prawidłowo oczytać dopiero, gdy zdarzyło się to, co się zdarzyło. Co znaczy termin: prawidłowo odczytać? I tak zostało wróżkom. Podstawowa umiejętność, jak coś powiedzieć i nie powiedzieć. Oczywiście są w użyciu te cudowne słowa typu: jest szansa, nadzieja, może. Może coś się zdarzy… Jak ktoś pisze, że coś tam może się zdarzyć, oznacza to ni mniej ni więcej, że równie dobrze to się nie zdarzy, lecz ludzie zazwyczaj pomijają to słowo może, biorąc zdanie warunkowe za oznajmujące. Przypuszczam, że większość tych wróżek skończyła psychologię – ową pseudonaukę, albo technikę mamienia, oszukiwania, wpływania, albo manipulowania ludzkim zachowaniem. Horoskopy, czy wróżby, to prawdziwa sztuka, sztuka pustosłowia.    Zresztą wróżbici nie bez powodu doprowadzili sztukę pustosłowia do mistrzostwa. Kiedyś to władcy trzymali wróżbitów na dworze. Królowie trzymali damy dworu dla urozmaiconego seksu, jako swój harem, ich mężów – rajfurów, jako zakładników; żonę do urodzenia następcy tronu, paziów czy giermków od brudniej roboty; nadwornego kata do wiadomo czego, błaznów dla rozrywki a wróżbitów do przepowiadania. Władcy nie wydają złota darmo. I pytali się maga: zdechnie w tym roku ten mój stryj (brat, ojciec, uprzykrzony kuzyn, kuzynka etc.), ten mój wróg śmiertelny, sam z siebie, bo chorowity, czy też mu pomóc? I jak to zrobić? Co lepsze: trucizna, czy płatni zabójcy z nożami? Czy królowa – żona urodzi szczęśliwie? Czy będzie to upragniony następca trony, czy kolejna, zbędna córka? Czy bitwa, jaką stoczę, będzie wygrana? Kiedy zaatakować i podbić sąsiednie królestwo? W tym roku, czy następnym? Sprawy wielkiej wagi. Biada wróżbicie, który przepowiedział błędnie i na przykład bitwa, rzekomo wygrana, okazała się klęska. Cała wina spadała na wróżbitę. Po to król go trzymał i mu płacił, by wróżbita mówił to, co król chciał usłyszeć, a w razie niepowodzenia posłużył za kozła ofiarnego. Jeśli król w nerwach skróci o głowę nieudolnego a głupawego dowódcę pobitej armii, jakiegoś kuzyna, księcia krwi, ludzie będą patrzeć krzywo i szemrać, za wróżbitą z gminu nikt się nie ujmie. I dobry kumpel - kat, z którym mag wcześniej tyle razy pił wino, czy miód – brał maga na męki, topił go, wieszał, czy ścinał. Dowodzi to prostej rzeczy, że przepowiadanie przyszłości to ryzykowny biznes.    Dziś wróżbici nie ryzykują życiem za błędną przepowiednię. Ryzykują czymś równie ważnym: pieniędzmi. Nie wiem, jak można zarobić na horoskopach, czy przepowiedniach, wiem, jednak, że są ludzie, którzy z tego żyją, i to całkiem dobrze żyją. Konkurencja w wodolejstwie jest bardzo silna, a chodzi o to, by ludzie przychodzili właśnie do ciebie po horoskop, czy wróżbę. Bezlitosna konkurencja wycina słabych. Na rynku zostają najlepsi – ci, co sztukę lania wody doprowadzili do perfekcji.      A ludzie to kupują, łykają jak gęś kluski. Tak było, tak jest i będzie. Co roku czytają właściwe te same przepowiednie, które były i w zeszłym roku i były przed pięciu, i… będą za dziesięć lat.  To można przepowiedzieć bez pudła, że przepowiednie na następny, drugi, czy kolejny rok, będą takie same, może tyko zmienią znaki zodiaku, ruchem konika szachowego. W końcu kreatywność wróżbitów ma tez swoje ograniczenia, no i po co się zbytnio wysilać? Czym różni się ta przelana woda, od innej? Woda to woda: jedna, stała, niezmienna. A głupi i tak to łykną. Głupich nie sieją… I słusznie. Nigdy głupich nie zabraknie, bo nie ma chyba człowieka, nie wiem, jak mądrego, inteligentnego, który choć raz nie sięgnąłby po wróżbę, przepowiednię.    I ta nieustająca wiara, że nawet jak mój horoskop to w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach blaga, to przecież zostaje ten jeden procent prawdy. Tylko jak znaleźć te ziarno prawdy w worze kłamstw, półprawd, czy ćwierć prawd? Mniejsza o to. W horoskopach, wróżbach nie chodzi o to, co w nich literalnie pisze. Ważniejsze jest to, że są. Wiara w to, że mój los jest zapisany w gwiazdach oznacza, że wierzymy w to, że nas los kogoś (Kosmos? Wszechświat? Boga?) obchodzi. Że coś znaczymy, że jesteśmy ważni, że nie jesteśmy niczym ziarnko piasku na plaży pośród tryliona innych. Że w naszym świecie rządzi porządek, a nie chaos. Przecież Kosmos: ruch gwiazd, planet to uosobienie porządku, idealnej, przedustawnej harmonii. Inaczej jesteśmy tylko nic nieznaczącym ziarnkiem piasku, poddanym chaosowi, miotanym wiatrem i rzucanym przez losowe nadbiegające fale. Ziarnkiem, jak biliony innych, ziarnkiem, które nikogo nie obchodzi. Ani jego szczęście, ani jego tragedia. Ani radość, ani rozpacz. Jego zbrodnie, czy cnota.    Wiara we wróżby rośnie pośród ludzi pozbawionych wiary w Boga. Zależność jest prosta: im więcej wiary w Boga, tym mniej wiary w horoskopy. Lecz ta ostatnia nigdy nie zanika. Bo czyż wola Boga nie może objawić się również w układzie gwiazd, czy kształcie zastygającego wosku? Lecz tam, gdzie nie ma miejsce na Boga, tam jest olbrzymie zapotrzebowanie na wróżby i horoskopy. Każdy, również zaprzysięgły ateista, sypiący szyderstwami z Boga i wiary, w głębi ducha pragnie wierzyć, że jego los, jego życie i jego śmierć ma znaczenie. Nie tylko tu i teraz, ale i głębsze, zapisane np. w Kosmosie. Wierzyć, zatem w horoskopy, wróżby, czy nie wierzyć? Jeśli już nie wykresie się w sobie wiary, albo nie otrzymało się łaski wiary, zdecydowanie lepsza wiara w horoskopy, czy nawet tak wyśmiewane zasięganie porad u wróżek, czy wróżbitów niźli kompletna pustka.   Tu lepsza jest głupota niż mądrość. Ciężkie, przykre jest życie bez odrobiny głupoty. Odrobiny. Co za dużo, to niezdrowo. Ani za dużo mądrości, ani za dużo głupoty. Obie szkodzą w nadmiarze. I tak sobie myślę, że gdyby takie… mrówki umiały myśleć, też czytałyby horoskopy i miałby swoje mrówki – wróżki, które wróżyłyby im z łapki, czułek, czy układu włosków, czy co tam mrówki mają charakterystycznego. I tyle chyba chciałbym życzyć sobie i wszystkim na nowy rok. Wiary w horoskopy i w to, że spełnią się te dobre przepowiednie, jakie są w nich zapisane przez tych wróżbitów – szarlatanów. Bo czyż i zapamiętałemu kłamcy nie zdarzy się czasem powiedzieć słowa prawdy? Prawda?  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Doprowadzić USA do upadku. Film Doku, napisy PL

$
0
0
Ilustracja: 
[video:https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=2YSrNIXIQV0]Od dziesiątek lat realizowany jest plan marksistów i leninistów (głównie komunistów z Rosji) doprowadzenia m.in. USA do upadku, ale także Polskę oraz inne kraje. Film też o tym jak działa rosyjska agentura w USA. Film został zrealizowany za czasów prezydentury Baracka Obamy. Obecnie pod rządami Donalda Trumpa sytuacja w USA poprawia się na lepszePSDonald Richard Trump -Junior II  4 dni temuDziękuję za ten film. Soviety zawsze myślały o podboju USA i świata. Najpierw zaczęli marsz na zachód w 1920. To uniemożliwila Polska. Też później uniemożliwil Ryszard Kuklinski kiedy przekazał tajne materiały ataku na zachód. Pozdrawiam. Richard Rachel Chicago areaJacek Mrożek  1 dzień temuTo jest to co czeka niedługo Polskę bo tak lewacką to nie była nawet za zssr
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Jeszcze o sprawie senatora Stanisława Koguta

$
0
0
   W dniu 20 grudnia 2017 napisałam o tej sprawie {TUTAJ(link is external)}.  Moją notkę zakończyłam słowami:  "Mam nadzieję, że owe teorie spiskowe snute przez dwóch ostatnich blogerów - są czystą fantazją.  Byłoby niedobrze, gdyby okazało się, iż władze PiS nasyłają CBA i prokuraturę na niepokornych działaczy własnej partii.  Dotąd z takich metod znana była Platforma Obywatelska.".  Wszystko wskazuje jednak na to, iż nie były to czyste wymysły.  Jeszcze 19 grudnia, pochodzący z Nowego Sącza komentator KulaLis67 tak pisał:  "Afera może szokować tylko tego, kto nie zna sądeckich realiów. A te mogą być wyjątkowo niewygodne dla Prawa i Sprawiedliwości. Od lat mówi się, że niepodzielnie rządzone przez prezydenta Ryszarda Nowaka, miasto zostało oplątane pajęczyną zależności i lokalnych układów ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością. O samym Stanisławie Kogucie mówi się, że wpłata na konto jego fundacji, zajmującej się pomocą osobom niepełnosprawnym otwiera wiele drzwi na Sądecczyźnie. Wiedzą o tym wszyscy i to od lat. Te dzisiejsze zatrzymania powinny być przeprowadzone już dawno. Mam nadzieję, że teraz ktoś zajmie się miastem i ludźmi prezydenta Ryszarda Nowaka. Dobrze, by ktoś z władz Prawa i Sprawiedliwości zajął się tym co się dzieje z ludźmi związanymi z lokalną władzą. Przecież to źle świadczy o całej partii! mówi nam jeden z polityków PiS związany z Sądecczyzną. Inni działacze i sympatycy PiS w Nowym Sączu podkreślają, że w mieście szerzy się nepotyzm i nieformalne powiązania, które oplotły lokalny samorząd. Robią co chcą, nie patrząc na konsekwencje. Obsadzają „swoimi” wszystkie możliwe stanowiska, nie interesują się odbiorem społecznym i zachowują się tak, jakby Nowy Sącz był ich prywatnym folwarkiem twierdzą niemal zgodnie nasi rozmówcy z Nowego Sącza, którzy proszą o anonimowość, bo „postawienie” się władzy może skutkować sporymi kłopotami. W cieniu afery związanej ze Stanisławem Kogutem, tli się jeszcze jedna. W ostatnim czasie pojawiły się informacje, że prokuratura w Nowym Targu prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod inną osobę i stalkingu. Głównym bohaterem tej afery jest Leszek Langer niedawno powołany przez prezydenta Nowaka dyrektor Sądeckiego Urzędu Pracy i jednocześnie szef sądeckich struktur Prawa i Sprawiedliwości." {TUTAJ(link is external)}.  W piątek, 5 stycznia 2018, w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" ukazał się artykuł Zbigniewa Bartusia "Anioł Stróż, czyli Stanisław Kogut: Chciał być święty, a został wyklęty" [{TUTAJ(link is external)} - dostęp płatny SMS - 1,23 zł].  Jest on bardzo obszerny - aż na dwie kolumny.  Autor najpierw omawia ogólną sytuację w nowosądeckim, potwierdzając tezy KuliLisa67, potem opisuje relacje Koguta z firmami.  Zauważa też, że:  "Za działalność charytatywną [Kogut] zdobył m.in. tytuł "Człowiek Roku" czytelników "Gazety Krakowskiej", Medal św. Brata Alberta, Nagrodę Pro Publico Bono i Nagrodę im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. (...) Jeszcze latem 2016 słońce zdawało się nie zachodzić nad stworzonym przez fundacje senatora Centrum Szkoleniowo-Rehabilitacyjnym im. Ojca Pio, Zakładem Aktywności, ośrodkiem dla chorych na stwardnienie rozsiane oraz Hospicjum im. Chrystusa Króla (...) fundacji udało się dokończyć budowę stadionu.  Miał służyć Kolejarzowi [Stróże], ostatecznie stał się Stadionem Paraolimpijskim.  Czarne chmury nad senatorem  zaczęły się zbierać w listopadzie 2016, gdy Arkadiusz Mularczyk, były szef nowosądeckiego PiS, usunięty z partii za poparcie Zbigniewa Ziobry w sporze z Jarosławem Kaczyńskim, ogłosił swe odejście z Solidarnej Polski i oświadczył, że chce wrócić do PiS.  Stanisław Kogut od początku podważał koalicję PiS z "ziobrystami"  Uważa ich za zdrajców, czemu dawał wyraz często i namiętnie.(...) Nowak [wróg Koguta, prezydent Nowego Sącza] jest blisko związany z Joachimem Brudzińskim, szefem komitetu wykonawczego PiS i jednym z najbardziej zaufanych ludzi prezesa Kaczyńskiego.  Wraz z Mularczykiem przekonał prezesa, że postawa Koguta szkodzi partii, zwłaszcza w mateczniku.  Uderza bowiem w koalicje prawicy, której PiS zawdzięcza spektakularny sukces wyborczy - i władze.".  Zdaniem Bartusia, to własnie był powód dla którego PiS zwinęło parasol ochronny nad senatorem Stanisławem Kogutem.  Przytoczę teraz fragmenty komentarza UPARTEGO na temet mojej linkowanej na wstępie notki:  "Jeżeli rzeczywiście istnieje związek międzyUPARTY, czw., 21/12/2017 - 07:24załatwieniem jakiegoś interesu firmy lub osoby prywatnej a wpłatą przez nią pieniędzy nawet na rzecz osoby trzeciej, to mimo braku korzyści materialnej Pana Senatora Koguta doszło do "przestępstwa korupcyjnego".Inna sprawa to kwestia szkodliwości społecznej takiego czynu. Na ten temat bez znajomości szczegółów nie można nic powiedzieć, ale jeśli prawdą jest te informacje, które zostały podane to niestety.... !Inaczej by sprawa wyglądała , gdyby fundacja prowadziła działalność gospodarczą polegającą na na doradztwie w załatwianiu równych spraw, ale wtedy Senator Kogut musiał by traktować ją jako lobbystę i rejestrować każdy z nią kontakt.Natomiast pytanie o stan świadomości Pana Senatora w momencie popełniania tego czynu jest jeszcze bardziej kłopotliwy. Bo albo wiedział co robi i wtedy należy wyciągnąć z tego wnioski albo nie miał stosownej świadomości i też należy z tego wyciągnąć stosowne wnioski, ale w sumie podobne.Niestety, wśród osób pełniących u nas funkcje publiczne dość często występuje swego rodzaju niewrażliwość na prawo w stosunku do samych siebie (...) Uczynność Senatora Koguta w załatwianiu spraw prywatnych różnym ludziom była powszechnie znana i była źródłem jego popularności w jego środowisku. Jak długo nie szły za nią jakiekolwiek "przepływy finansowe", tak długo był on traktowany przez środowisko związane z PiS`em jako "potencjalne ryzyko" , bo tzw. "załatwiacze" występowali zawsze i zawsze kończyło się to tak samo. Zawsze w pewnym momencie dochodziło do rozliczeń w pieniądzu ze wszystkimi tego późniejszymi konsekwencjami a więc przede wszystkim nie wszystkie załatwiane sprawy miały charakter troski o dobro publiczne. I tyle.".  Ja odniosłam przede wszystkim wrażenie, iż z senatora Koguta jest taki polityk, jak z koziej d... trąba.  Jak mógł nie zdawać sobie sprawy, ze utrzymanie koalicji i władzy przez PiS jest znacznie ważniejsze niż prywatne wojenki Koguta z Mularczykiem i Nowakiem?  Poza tym przekroczył on zapewne cienką granicę. miedzy "załatwiactwem" a korupcją.  Nie czerpał jednak z tego korzyści materialnych lecz tylko prestiżowe.  Wydaje się, iż jego działalność przyniosła w sumie znacznie więcej pożytku niż szkody.  Jak stwierdziłam w mojej poprzedniej notce, te trzy zarzuty prokuratury są dość słabe.  Jeśli po rocznym śledztwie doszukano się tylko tego, oznacza to, ze fundacja Stanisława Koguta musiała być dość uczciwa, zwłaszcza jeśli porównać ją np. z WOŚP Jerzego Owsiaka.  Senator zrzekł się immunitetu i 22 grudnia zgłosił się do prokuratury, ale nawet go tam nie przesłuchano.  Stanisław Kogut wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie {TUTAJ(link is external)}.  Jedno wydaje się pewne - ewentualne aresztowanie Stanisława Koguta będzie katastrofą dla nowosądeckiego PiS.  Działalność senatora cieszy się w tym regionie powszechnym poparciem wśród wyborców PiS.  Partia ta może łatwo stracić swój bastion w jesiennych wyborach samorządowych.  
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Kryptowaluty uratują świat

$
0
0
Ilustracja: 
Niektórzy uważają, że kryptowaluty, na przykład bitcoin, to oszustwo, bo to jakoby piramida finansowa. To oferowanie czegoś, co jest nic nie warte. Nie mają racji. Nawet jeśli bitcoin jest nic nie warty, to nie jest oszustwem, bo przecież nikt nie ukrywa tego czym są kryptowaluty i jak działają. Każdy może sobie to precyzyjnie przestudiować i ocenić czy warto kupić coś, co nie ma wartości użytkowej. Jeśli znajdą się kupujący, to to nabierze wartości wymiennej.          Wszystkie waluty fiducjarne, czyli też polska złotówka, amerykański dolar, europejskie euro czy chiński juan, nie mają wartości samej w sobie, nie są oparte o coś wartościowego - emitent nie gwarantuje ich wymienialności na kruszce, tak jak dawniej. Mają tylko i wyłącznie wartość wymienną – są czystym pieniądzem.           Niektórzy argumentują, że wartość wymienna tradycyjnych walut fiducjarnych polega na tym, że mają swojego gwaranta, czyli państwo. Państwo gwarantuje, że zawsze pobierze podatek w danej walucie i dzięki temu ona nabiera wartości. A kryptowalut żadne państwo nie przyjmuje, więc są nic nie warte. Ci też nie mają racji.Kryptowaluty też mają podobne źródło wartości, jakim jest zaufanie, i to wielokroć pewniejsze - to algorytm ich działania i szyfrowania. Ten proces jest jawny - programy obsługujące kryptowaluty mają publicznie dostępny kod źródłowy. Ten kod nie jest strzeżony żadnymi patentami czy innymi prawami chroniącymi własność intelektualną, co nadaje kryptowalutom dodatkową wartość - bo ich koncepcji nie można ukraść czy zablokować.           Własność mamy wtedy, gdy ją potrafimy strzec i zabezpieczyć. Mając pełny, darmowy wgląd w kod programu bitcoina, mamy pełną wiedzę jak to działa, a więc mamy pewność matematyczną, że nasze bitcoiny są zabezpieczone na sto procent, tak, że wiemy, że nikt nam ich przemocą nie jest w stanie zabrać. Nie potrzebujemy żadnej władzy, ani siły fizycznej opartej o przemoc (która musi kosztować), by zagwarantować własność bitcoinów. Bitcoiny możemy stracić tylko przez własną niefrasobliwość. A wartość złotówek czy dolarów gwarantuje kosztowny aparat przemocy, który może w każdym momencie wstrzymać te gwarancje.           Więc prawa do bitcoinów są najpewniejszymi prawami majątkowymi, bo są niezależne od jakiejkolwiek woli i władzy innych ludzi. Posiadanie kryptowaluty to majątek walutowy sam w sobie, oparty na obiektywnej sile technologii. Wszelkie inne waluty fiducjare wymagają wiary w gwaranta, najczęściej w państwo, albo w korporacje baksterskie, czyli organizacje ludzkie, które mogą nas oszukać - mało tego, one są stworzone po to by nas oszukiwać. Więc krytowaluty są pewniejsze niż dolary. Dlatego mają wielokroć większą wartość wymienną.           Dziś kryptowaluty w małym stopniu służą do obsługi transakcji handlowy, czyli do swojego pierwotnego przeznaczenia, ale odbywa się na nich spekulacja. Bo są to te dobre waluty z prawa Kopernika-Greshama, które są wyparte z obiegu przez waluty złe, czyli dolary, euro, złotówki czy juany. Dobre waluty się trzyma, bo nabierają wartości poprzez deflację, a operuje się walutami złymi, by się ich jak najszybciej pozbyć, bo tracą na wartości poprzez inflację. Jak już te złe waluty upadną, stracą całkowicie wartość, co jest nieuchronne, to do obiegu wejdą kryptowaluty i handel nadal będzie możliwy.           Więc nie jest możliwe by system finansowy świata upadł. Gdyby ten system był oparty tylko na bankowości centralnej z rezerwą cząstkową i walutach fiduacjarnych gwarantowanych przez państwa, to nieuchronny upadek tego systemu wywołałby duży kryzys likwidując na długi czas wolny handel. Ale na szczęście mamy kryptowaluty, które nas uratują i uzdrowią system finansowy świata.Grzegorz GPS Świderski PS. Notki powiązane:Bitcoin - argumenty za i przeciwKryptowalutaSurvivalowy bitcoinBitykońPS2. Polecam też ten wykład:[video:https://youtu.be/3PqyCWQHfQc align:center]
Ocena wpisu: 
Średnio: 3(1 głos)
Kategoria wpisu: 

GDYBY

$
0
0
Ilustracja: 
GDYBY:folksdojczem jesteś Róża Thun !NIE różą - zaś POkrzywą !Gdyby czas wojny dzisiaj był,zebrałabyś TEJ wojny żniwo: - Już wyrok śmierci Sąd by Orzekł.- Już brzytwa by ci ścięła włosy !- Już kula w serce dla folksdojcza !ZA zdradę POLSKI NASZEJ ŚWIĘTEJ.ZA te u Niemców donosy !!! http://polskaracja.com/starszy-pana-mowi-wprost/?utm_source=onesignalhttp://www.anti-defamation.pl/rdiplad/aktualnosci/test/#comment-10041  
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

Niechlubna przeszłość Clintonów powraca.

$
0
0
Ilustracja: 
Po latach od chwili pełnienia obowiązków jako sekretarz stanu USA przez Hillary Clinton Amerykański Departament Sprawiedliwości wszczął nowe dochodzenie w sprawie fundacji Clintonów. Śledztwo ma wyjaśnić, czy doszło do działań korupcyjnych w administracji Baraka Obamy.Podczas prezydentury Baraka Obamy Hillary Clinton została mianowana na stanowisko sekretarza stanu. W międzyczasie razem z małżonkiem Billem Clintonem propagowali walkę z ociepleniem klimatu, AIDS i otyłością. Powołali w tym celu fundację Clintonów (Clinton Foundation). Według opublikowanych raportów fundacja przekazywała 10 proc. zebranych funduszy na organizacje charytatywne i akcje objęte ich patronatem. Wątpliwości jednak budził ewentualny konflikt interesów ponieważ fundacja zniosła statutowy zakaz przyjmowania środków finansowych od zagranicznych rządów i organizacji. Dzięki czemu mnożyły się podejrzenia o brak transparentności zarządzanej przez Clintonów fundacji.Dziennikarze Washington Post w trakcie śledztwa odkryli, że fundacja zebrała ponad 2 mld. dol., a duża części tej kwoty wpłynęła w dość niejasnych okolicznościach.Afryka.Afryka to kontynent głodu, bezprawia i niesprawiedliwości społecznej. Kraje afrykańskie zarządzane przez lokalnych watażków, satrapów o dyktatorskich zapędach podatnych na luksus i wypchane konta w szwajcarskich bankach są łatwym łupem dla międzynarodowych korporacji trudniących się eksploatacją złóż rzadkich minerałów i ropy naftowej. Często dzieje się tak, że dyktatorskie rządy marionetkowych przywódców wspierane są z zagranicy, w rewanżu oligarchowie zezwalają na dostęp do bogatych złóż mineralnych.Mając na względzie propagowane przez Clintonów idee transparentności w zarządzaniu  oraz zapewnienie pokoju i rozwoju można by się spodziewać walki z takimi zjawiskami. Problem w tym, że ich czyny stoją w sprzeczności z tym co głoszą.W 2003 roku poparciem 95 proc. głosujących urząd prezydenta Rwany objął Paul Kagame. Mieszkańcy głęboko wierzyli, że nowo wybrany prezydent podniesie kraj po latach etnicznych wojen i ludobójstwa. Niestety jego autokratyczne rządy obfitowały w terror i niszczenie opozycji. ONZ oskarżyło go o łamanie praw człowieka.Tak się składa, że Kagame był przyjacielem Clintona, który wielokrotnie chwalił jego inicjatywy, dostał nawet nagrodę od Billa za sposób prowadzenia polityki.Przykład ten ukazuje w jaki sposób można rozpocząć działalność komercyjną w Afryce. Clintonowie sprzymierzają się z firmami chcącymi wejść na afrykański rynek, szczególnie chodzi tu o górnictwo i sektor energetyczny. Potrzebują koncesji na dostęp do ropy, gazu lub złóż złota. Wtedy tworzy się sojusz a Clintonowie pełnią w nim rolę pośrednika między firmami a przywódcami państw afrykańskich którzy w zamian za odpowiednią gratyfikację, udostępniają drogocenne złoża. Z tego intratnego interesu wszyscy wychodzą zadowoleni oprócz zwykłych obywateli pomijanych w podziale zysków.Doskonałym przykładem jest wieloletni przyjaciel Clintonów Joe Wilson, wiceprezes firmy Jarch Capital LLC ,który po nominacji Hillary na sekretarza stanu wspólnie z Clintonami przejął 400 tys. ha ziemi w południowym Sudanie. Umowa została podpisana z lokalnymi watażkami. Ludzie ci łamali prawa człowieka w najbardziej rażący sposób, łącznie z dokonywaniem masakry na wrogim im plemionom. Oficjalnie Wilson inwestował, co było określane mianem zmian na rzecz suwerenności. W rzeczywistości robili interesy z kacykami na setki milionów dolarów. Oczekiwania skupiały się na doprowadzeniu do zwycięstwa a następnie do eksploatacji złóż gazu, ropy i minerałów.Podobny scenariusz został zastosowany w Demokratycznej Republice Konga gdzie kolejny z grona przyjaciół Clintonów szwedzki inwestor górniczy Lukas Landin przekazał fundacji 100 mln dol.  po tym jak Hillary będąc sekretarzem stanu wycofała się ze wsparcia reform i budowania demokracji w tym afrykańskim państwie, co godziło w interesy biznesmena.HaitiW styczniu 2010 roku świat obiegła tragiczna informacja o trzęsieniu ziemi na Haiti. Cała infrastruktura i gospodarka tego karaibskiego państwa została zniszczona, życie straciło 250 tys. ludzi. To był kryzys na globalna skalę, Haiti pilnie potrzebowały międzynarodowej pomocy humanitarnej. Głosem Hillary Clinton Stany Zjednoczone zaoferowały pomoc i wsparcie techniczne dla ofiar. Społeczność międzynarodowa zareagowała w możliwy do przewidzenia sposób. Przekazano około 13 mld dol. od międzynarodowych organizacji humanitarnych. Departament Stanu USA miał nadzorować proces odbudowy Haiti. Mieszkańcy chcieli żeby pieniądze przekazane zostały zainwestowane w odbudowę zrujnowanej infrastruktury kraju. Clintonowie mieli inny punkt widzenia. Chodziło o interesy darczyńców, co doprowadziło do konfliktu z Haitańczykami, którzy zaczęli oskarżać Clintonów o pociąganie za sznurki w Międzynarodowej Komisji Praw Człowieka. Zarzucono Clintonom, że ich decyzje nie przynoszą pożytku ofiarom tylko wspierają głównych darczyńców.Największym amerykańskim przedsięwzięciem pomocowym okazał się projekt Caracol na który wydano 124 mln dol. Projekt ten przewidywał wybudowanie fabryki tekstyliów na 60 tys. miejsc pracy, który miał stać się motorem napędowym zrujnowanej gospodarki. Problem w tym , że fabryka powstała na północy kraju, a to południe było zrujnowane. Okazało się, że zamiast planowanych 60 tysięcy miejsc pracy firma zatrudniła jedynie 5 tys. Za to amerykańskie korporacje dzięki zwolnieniom celnym i taniej siły roboczej zarobiły fortunę. Korzyści dla mieszkańców były znikome.Plan Clintonów przewidywał wybudowanie wielkich kompleksów mieszkalnych. Wybrano firmy które miały się podjąć tego zadania. Jak to już wcześniej bywało o tym kto dostanie kontrakt nie decydowało doświadczenie tylko ilość przekazanej darowizny na konto fundacji. Program zakładał budowę 15 tys. domów, zamiast tego zbudowano 2,600.Nadużycia związane z odbudową Haiti wypatrzyły to przedsięwzięcie. Tylko ludzie związani z Clintonami obłowili się na trzęsieniu ziemi. Zwykli Haitańczycy nie mieli tyle szczęścia. Czara goryczy wylała się na zorganizowanym przez haitańskich aktywistów proteście przed biurem Hillary Clinton na Manhattanie. Zarzucano jej kradzież miliardów dolarów wykorzystując w tym celu Komisję Odbudowy Haiti zarządzaną przez Billa Clintona. Protestujący uważają, że Haiti była przykrywką dla obcych rządów do rozdawania wielomiliardowych łapówek poprzez Fundację Clintonów w zamian za przysługi jakie świadczyła Hillary ,będąc sekretarzem stanu.Szansa na odbudowę Haiti została zaprzepaszczona. Zamiast odrodzonego Haiti mamy jeszcze bogatszych przyjaciół Clintonów, kosztem mieszkańców koczujących w namiotach nieopodal luksusowych nowo wybudowanych hoteli. Rząd Haiti nie wydał od 50 lat koncesji na wydobycie , zrobił to dopiero w trakcie odbudowy nadzorowanej przez Clintonów.Hillary Clinton często brała na wokandę zagrożenie jakie niesie ze sobą ochrona środowiska i klimatu. Nikogo nie dziwiło poparcie jakim cieszyła się wśród organizacji proekologicznych.Projekt rurociągu XL wywoływał ogromne kontrowersje. Aktywiści protestowali przeciw budowie wartej 7 mld dol. inwestycji. Rurociąg XL miał przesyłać z Kanady do zatoki Meksykańskiej 800 tys. baryłek ropy dziennie. Wiedzieli, że mają potężnego sprzymierzeńca w postaci Hillary. Była o krok od podpisania zakazu dla tej inwestycji. Jednakże i w tym przypadku wrzuciła do kosza to co przez lata głosiła po tym, jak Bill dostał lukratywne zlecenie na udzielenie 10 wykładów w Kanadzie za blisko 2 mln dol. od firmy TD Bank Investment Group odpowiedzialnej za realizacje tego projektu.Jednakże najwyższe honorarium dla Clintona zostało wypłacone przez szwedzką firmę Ericsson .Firma ta naraziła się departamentowi stanu sprzedając sprzęt telekomunikacyjny do Iranu, Białorusi i innych niedemokratycznych państw, które były objęte sankcjami. Wtedy właśnie Ericsson zdecydował, że to idealny moment na zamówienie wykładu u Clintona. Zapłacili za wykład 750 tys. dol. Tydzień po wykładzie departament stanu opublikował oświadczenie oznajmiające, że rząd USA nie będzie poszerzać sankcji na Iran o sprzęt telekomunikacyjny.Hillary Clinton nie raz podkreślała swój sprzeciw do rozprzestrzeniania broni jądrowej, ''Reprezentuje prezydenta i kraj, któremu zależy na świecie bez broni jądrowej, gotowa podjąć konkretne kroki by to osiągnąć''.Jednym z najważniejszych osiągnięć prezydentury Clintona były traktaty o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Cały jego wysiłek poniósł klęskę po tym jak w 1998 r. Indie przeprowadziły podziemną próbę jądrową. Indie tym incydentem zagroziły stabilności w Azji i wystawiły na próbę międzynarodowy konsensus co do zakazu testów z bronią nuklearną. Clinton poczuł się zdradzony przez rząd Indii, wprowadził sankcje i dał wprost do zrozumienia ,że nie uzyskają dostępu do technologii USA dopóki nie podpiszą traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Rząd Indii bardzo potrzebował technologii amerykańskiej. W roku 2005 zaczął przekazywać darowizny na rzecz fundacji. Mowa tu o dziesiątkach milionów dolarów płynących na konto Fundacji Clintonów i setkach tysięcy dla Billa za jego wykłady opłacane przez grupy partycypujące w porozumieniu nuklearnym. W 2008 roku pieniądze zasilające Clintonów zmiękczyły opór i Hillary zmieniła podejście do traktatów o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i dostępu Indii do amerykańskich technologii.''Chcę wam podziękować za waszą walkę z korupcją, która osłabia rozwój gospodarczy , wspiera czarny rynek i przestępczość zorganizowaną i niszczy nadzieję na demokrację''.                                                                                                                             Hillary Clintonzródło Peter Schweizer-Clinton Cash            planetaprzemian.blogspot.com
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

Wojna UE z Polską – przyczyny?

$
0
0
Czym był i jest projekt UE, której jednym z założycieli był Robert Schuman?Projekt UE był i jest realizacją projektu Pan-Europy autorstwa Richarda Coudenhove-Kalergi, który w 1923 wydał książkę Pan-Europa, będącą manifestem ruchu paneuropejskiego. Tezy te rozwinął w głównym dziele swojego życia, trzytomowej Walce o Paneuropę (1925-1928).W 1922 założył w Wiedniu ruch „pan-europejski”, którego celem było ustanowienie Nowego Porządku Świata, opartego na federacji krajów, pod kierownictwem Stanów Zjednoczonych. Do pierwszych zwolenników należeli czescy politycy Tomáš Masaryk i Edvard Beneš, oraz bankier Max Warburg, który zainwestował pierwsze 60.000 marek. Austriacki kanclerz Ignaz Seipel i następny prezydent Austrii, Karl Renner, wzięli na siebie odpowiedzialność kierowania ruchem „pan-europejskim”. Później swoją pomoc zaoferowali francuscy politycy tacy jak Léon Bloum, Aristide Briand, Alcide De Gasperi i inni. Istota planu Kalergi:W książce Praktyczny idealizm [Practical Idealism], Kalergi pisze, że mieszkańcami przyszłych „Stanów Zjednoczonych Europy” nie będą narody starego kontynentu, a rodzaj podludzi, produkty mieszania ras. Wyraźnie oświadcza, że narody Europy powinny krzyżować się z azjatycką i kolorowymi rasami, tworząc wielonarodowe stado, bez żadnej jakości i łatwo kontrolowane przez elitę rządzącą. Kalergi głosi zniesienie prawa do samostanowienia, a następnie eliminację narodów przy wykorzystaniu etnicznych ruchów separatystycznych i masowej migracji. Żeby Europę kontrolowała elita, chce zamienić ludzi w jedną jednorodną mieszankę czarnych, białych i Azjatów. Ale kto tworzy tę elitę? Kalergi dokładnie to opisuje: (...)Człowiek przyszłości będzie rasy mieszanej. Dzisiejsze rasy i klasy będą stopniowo znikać ze względu na eliminację przestrzeni, czasu i uprzedzeń. Eurazjatycko-negroidalna rasa przyszłości, podobna z wyglądu do starożytnych Egipcjan, zastąpi różnorodność narodów i różnorodność jednostek. Zamiast niszczyć europejski judaizm, Europa, wbrew jej woli, uszlachetniła i wykształciła tych ludzi, popędzając ich do przyszłego statusu wiodącego narodu poprzez ten sztuczny proces ewolucyjny. Nic dziwnego w tym, że naród który uciekł z getta-więzienia, stał się duchową szlachtą Europy. Tym sposobem litościwa troskliwa Europa stworzyła nową rasę arystokratów. To się wydarzyło, gdy upadła europejska arystokracja feudalna z powodu emancypacji Żydów [z powodu działań podjętych przez rewolucję francuską].(...) Chociaż żaden podręcznik o UE nie wymienia nazwiska Kalergi, jego pomysły stanowią główne zasady Unii Europejskiej. Pogląd, że narody Europy powinny być wymieszane z Afrykańczykami i Azjatami, żeby zniszczyć naszą tożsamość i stworzyć jedną rasę Metysów, stanowi podstawę całej polityki wspólnoty, której celem jest ochrona mniejszości. Nie z powodów humanitarnych, a z powodu dyrektyw wydawanych przez bezwzględny reżim który spiskuje największe ludobójstwo w dziejach.Europejską Nagrodę Coudenhove-Kalergi przyznaje się co 2 lata Europejczykom, którzy wyróżnili się w promowaniu tego zbrodniczego planu. Do laureatów tej nagrody należą Angela Merkel i Herman Van Rompuy. Richard Coudenhove-Kalergi był pierwszym laureatem nagrody Karola Wielkiego, utworzonej w 1949 r. w Akwizgranie.Otrzymali ją również Winston Churchill, Jean Monnet, Robert Schuman, Helmut Kohl, Bronisław Geremek, Jan Paweł II, Donald Tusk, Tony Blair, Jacques Delors oraz Bill Clinton a ostatnio 6 maja 2016 roku odebrał ją papież Franciszek, chociaż papieże z zasady nie przyjmują żadnych nagród, ale do uczynienia teraz wyjątku miał go nakłonić kardynał Walter Kasper, argumentując, że będzie to wyraz wsparcia dla targanej kryzysami Europy. Swój wyjątek uczyniła też kapituła Nagrody Karola Wielkiego – laureat nie pojechał po nią do Akwizgranu, a na uroczystość wręczenia zaprosił do Watykanu m.in. kanclerz Angelę Merkel oraz szefa europarlamentu Martina Schulza, szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera i kierującego Radą Europejską Donalda Tuska. Ci trzej ostatni wygłosili przemówienia w Pałacu Apostolskim.(papież JPII też dla tej nagrody uczynił wyjątek). http://bi.gazeta.pl/im/82/1a/13/z20031618V,Szef-Komisji-Europejskiej-Jean-Claude-Juncker--prz.jpg  Teraz trzeba powiązać wydarzenia jakie następowały w Europie po końcu zimnej wojny z planami Kalergi.Zmiana stref wpływów w Europie Środkowo wschodniej po upadku ZSRR, otworzyła drogę do poszerzenia granic UE na wschód.Tuż po włączeniu 1.05.2004 roku do wspólnoty dziesięciu państw : Cypru, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Malty, Polski, Słowacji, Słowenii i Węgier, Kościół Katolicki rozpoczął 14 maja 2004 proces beatyfikacyjny Roberta Schumana, jednego z „ojców założycieli” UE.Jeśli Robert Schuman jest kandydatem KK na ołtarze a jest on laureatem nagrody Karola Wielkiego, którego pierwszym laureatem był Richard Coudenhove-Kalergi, którego zbrodniczy plan jest realizowany w wersji hard od czasu tzw. polityki resetu zapoczątkowanej przez komunistę i agenta CIA B.H.Obamę, to musimy stawiać pytania o rolę KK w tym zbrodniczym planie.Już laureat nagrody Karola Wielkiego JPII był za włączaniem krajów naszej strefy Europy Śr.Wschodniej do UE, ale głosił tezę, że UE ma się zmieniać poprzez powrót do korzeni chrześcijańskich(trudno definitywnie orzec o tym, czy wiedział on jaki plan za UE stoi(plan Kalergi)? Obama objął urząd 20.01.2009 roku z projektem resetu USA-Rosja i poprzez decyzję z 17.09.2009 roku o rezygnacji z tarczy antyrakietowej w Polsce, potwierdził że polityka ta jest na dobrej drodze.Dla realizacji planu Kalergi w stosunku do Europy, czyli zniszczenia białej rasy w Europie i stworzenia nowego typu europejczyka czyli mieszanki ras azjatyckich i afrykańskich jak zakładał Kalergi, Obama rozpoczął politykę destabilizacji krajów Płn.Afryki (Arabska Wiosna) i Bliskiego Wschodu(Syria oraz stworzenie ISIS), by stworzyć warunki masowego napływu do Europy imigrantów i uchodźców z tamtych regionów świata. Rola grandziarza Sorosa w tym planie jest potwierdzeniem tych zamierzeń.O tym, ze była to celowa robota administracji Obamy i sekretarza stanu H.Clinton, mówił D.Trump podczas kampanii wyborczej w 2016 roku. Otóż podczas kampanii wyborczej, D.Trump spotkał się w sierpniu 2016 roku z wyborcami z Karoliny Płn. i podczas wygłoszonego tam przemówienia przedstawił swój program wyborczy i ocenę polityki prowadzonej przez USA podczas prezydentury Busha i Obamy(celem ataku była jego konkurentka w wyborach H.Clinton).Zawarł w tym przemówieniu ocenę wojen i inspirowanych przez USA rewolt w czasie rzadów jego poprzedników. Oto istotne fragmenty tego przemówienia, dotyczące tych kwestii: "Has she apologized for Iraq? For Libya? For Syria? Has she apologized for unleashing ISIS across the world?Has Hillary Clinton apologized for the decisions she made that have led to so much death, destruction and terrorism?”http://thehill.com/blogs/pundits-blog/presidential-campaign/291931-full-speech-donald-trump-in-battleground-northTłumaczenie(Tłumacz Google):„Czy ona przeprosiła za Irak? Za Libię? Za Syrię? Czy ona przeprosiła za rozpętanie terroryzmu przez ISIS na całym świecie?Czy Hillary Clinton przeprosiła za decyzje które podjęła a które doprowadziły do ​​tak wielu śmierci, zniszczenia i terroryzmu?" Problemem dla realizatorów planu był pontyfikat papieża Benedykta XVI, którego konserwatyzm katolicki był znany.Gdy realizatorzy planu Kalergi uznali, że stoi on na przeszkodzie ich planów, a Obama na drugą kadencję zapowiadał II- gi etap polityki resetu z Rosją, postanowili zmusić Benedykta XVI do ustąpienia z urzędu apostolskiego i na jego miejsce postawili lewicowego Jezuitę z Argentyny Bergolio, który przyjął imię Franciszek.11 lutego 2013 Benedykt XVI zapowiedział rezygnację ze sprawowania urzędu papieża w dniu 28 lutego 2013 o godzinie 20:00. Po tej dacie nastąpił okres sede vacante. Dnia 8 marca 2013 roku po popołudniowej kongregacji kardynałowie ustalili datę konklawe na 12 marca 2013 roku. 13 marca 2013 r. konklawe zakończyło się krótko przed 19:00 czasu rzymskiego. Nieprzypadkowo Jubileusz 50 lecia śmierci ( 4.09.1963 roku) jednego z założycieli UE Roberta Schumana, urządzono w Metz w dniach od 4-8.09.2013 roku.W uroczystościach jubileuszu wzięli udział m.in. prymas Francji kard. Philippe Barbarin oraz prymas Węgier kard. Péter Erdö, który 8 września w katedrze w Metzu odprawił uroczystą Eucharystię, a po południu wygłosił referat wieńczący jubileusz. Okazało się, że papież Franciszek jest zwolennikiem przyjmowania imigrantów i zwolennikiem libelaryzacji zasad etyki katolickiej, co współgra z celami UE realizującej plan Kalergi a przyznanie mu nagrody Karola Wielkiego w dniu 6 maja 2016 roku jest tego potwierdzeniem. Plany UE(plan Kalergi) uległy skomplikowaniu po klęsce polityki resetu Obamy na tle różnicy interesów USA i Rosji na Bliskim Wschodzie(Syria) i gdy USA rozpoczęła z Rosją konfrontację, prokurując Majdan na Ukrainie.Efektem tego były decyzje szczytu NATO w Walii w 2014 roku i w Warszawie w 2016 roku o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO i o stacjonowaniu wojsk USA w Polsce.Jeszcze bardziej sytuacja się skomplikowała po wygranej w wyborach prezydenckich w USA D.Trumpa, który podjął decyzję o poparciu planu Trójmorza, który dla Niemiec i niemieckiej UE jest nie do zaakceptowania, bo rujnuje tak dobrze się zapowiadającą realizację planu Kalergi.Polska i kraje wyszehradzkie sprzeciwiły się planom przymusowej relokacji imigrantów i stąd wojna wypowiedziana Polsce przez Niemcy i niemiecką UE, bo to niszczy plany UE(plan Kalergi).W Polsce, do realizacji planu Trójmorza podsunięto J.Kaczyńskiemu M.Morawieckiego, który był też zaangażowany w realizację planów Eurazji za czasów polityki resetu USA-Rosja Obamy(był w Radzie Gospodarczej premiera D.Tuska czyli miał realizować poprzednie plany, bo z podsłuców wiemy, ze przymierzano go do funkcji ministra skarbu za Budzanowskiego lub ministra finansów za Rostowskiego lub realizować nowe plany po końcu polityki resetu ale z rządem Tuska, co z uwagi na dyspozycyjność Tuska wobec A.Merkel było mało prawdopodobne ), więc musimy się bacznie przygladać, jaką politykę będzie on prowadził. Są obawy, że angażując do tej polityki bankiera związanego z amerykańskimi(żydowskimi) instytucjami finansowymi(BZ WBK z grupy Santander, w której najważnieszymi akcjonariuszami są banki i instytucje amerykańskie-żydowskie), który ściągnął do Polski największy amerykański(żydowski) bank JP Morgan Chase, może chodzić o budowę nie silnej Polski ale silnego Polin, z przedstawicielami diaspory żydowskiej jako swego rodzaju współczesnej „szlachty”, do powstania której miałyby służyć pieniądze z żydowskich roszczeń(około 65 mld$) jakie od Polski środowiska żydowskie się domagają a których realizację miałoby wspierać amerykańskie prawo w postaci uchwalonej przez senat USA ustawy Act S.447 w dniu 12,12.2017 roku czyli dzień po zaprzysiężeniu rządu premiera M.Morawieckiego.Wg sponsora tej ustawy, młodszą senator Tammy Baldwin, demokratyczną członkinię Senatu Stanów Zjednoczonych ze stanu Wisconsin, ta ustawa ma 28% szans na stanie się prawem USA w wersji przyjętej przez Senat USA.https://www.govtrack.us/congress/bills/115/s447 Wydaje się, że może ona być tak zmieniona, by była przydatna do wspierania przez USA polskich roszczeń odszkodowawczych od Niemiec, z których mogłyby skorzystać środowiska żydowskie(tak zapowiadał J.Kaczyński. http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/12/jaroslaw-kaczynski-odpowiedzial-publicznie-na-artykul-kip-w-sprawie-roszczen-za-mienie-pozydowskie/ Moim zdaniem ze strony polskiej, będą to odszkodowania w ramach przygotowywanej przez rząd(Ministerstwo Sprawiedliwości) Dużej Ustawy Reprywatyzacyjnej. 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

Liczba mezonowa barionu

$
0
0
Ilustracja: 
Wyobraźcie sobie Łozińskiego debatującego o tych mezonach z Miśkiem Kamińskim, Szczerbą, Gajewską, Pomaską, Nitrasem, Ryśkiem Petru. Zanim coś chlapnie na Fejsbuniu powinien sprawdzić, ilu członków PO ma podstawowe wykształcenie. Ponoć większość. Nie jest to obiektywny zarzut, że są tępi obiektywnie, tylko subiektywny zarzut to jest. Że nie pasuje Platforma do obrazów kreowanych przez obecnego lidera KOD. Ale palnął ni w pięć, ni w dziewięć. Przecież tam u nich nikt nie ma pojęcia o barionie. Ten koleś z czapeczką z Caracala? Konrad M. mu jest? Kijowski? Szeinfeld? Na pewno roztrząsają bozony w wolnych chwilach. Ewa Kopacz, King of Europe  Donald Tusk z Grasiem... Julia Pitera... Zaraz tu padnę ze śmiechu. No nie mogę. Te wpisy na blogu mnie wpędzą do grobu. Nie o tym jednak chciałem pisać.Przeczytałem otóż wynurzenia owego dr. hab. Macieja Gduli. No i daje on obraz odległy od oczekiwań kaczofobii. Kaczofobia ustaliła, że kaczyści to faszyści, naziści, bolszewicy, etc, etc, wszystko na raz. Ten zaś zakwestionował tamtejsze ałtorytety, jak Michnik etc (tu dalsza lista nazwisk). No i wykończa go, bo to jest niedopuszczalne, żeby zakwestionować ałtoryteta. A ja se tu będę siedział i patrzył. No doigrał się.Tak się fajnie zbiegła z jednej strony erupcja bluzgu Łozińskiego i jego pomagierów z publikacja analiz owego Gduli (dr hab. jeszcze). Imponujący dysonans. Jeszcze się tu pojawiła doktryna "dyktatury większości". Jak Kaczor przegra wybory to dalej będzie rządził, bo jakby władze przejęli tamci, którzy stanowiliby ową większość, to  by była ich dyktatura. Tak miał iść wywód i o to im chodzi? Prof. Płatek nie chce się wypowiadać o mezonach, ale płacze, że ją wywalili z elity. A ona jest elitą, bo jest zatroskana. Ja jestem większą elitą bo zatroskany byłem już dawno.IIWracając do owych badań: Ów dr hab Gdula leci Szopenchałerem zadając tendencyjne pytania, typu: czy przestałeś kopać swoją matkę? Pisze on:Sprawa Trybunału Konstytucyjnego była pierwszym poważnym naruszeniem istniejącego ładu prawnego przez Prawo i Sprawiedliwość, który spowodował przy okazji pierwsze masowe protesty społeczne i doprowadził do powstania Komitetu Obrony Demokracji.A powinien raczej formułować:Sprawa Trybunału Konstytucyjnego była pierwszym poważnym naruszeniem istniejącego ładu prawnego w chorej wyobraźni i środowiska KryPy, Wyborczej i mojej osobistej.Widać, że tendencyjnie formułował kwestie, przez co odpowiedzi są, jakie są. Bezstronnie powinien i neutralnie wywodzić. Słabizna. Dlatego formułuje tezę o koncepcji demokracji jako przyzwolenia na nieograniczone rządy. A nie że Trybunał miał zatracić swą funkcję konstytucyjną i stać się fortecą kaczofobii.IIICoraz popularniejszy symetryzm w mojej interpretacji zakłada, że opozycja to może, do czego zachęcała pisiorów za czasów swych rządów.I teraz: Czy Tusk z Pawlakiem przyszli do Kaczora i stwierdzili, że mają większość, wiec oddają mu Trybunał żeby był zaporą chroniącą społeczeństwo przed ich zakusami. Czy zaproponowali mu Ciamajdan, że jak zrobi okupację sejmu, kogoś tam rozłoży na glebie przed kamerami itp to uciekną przed puczem? No nie. Czy zaproponowali mu, żeby zorganizował kilka demonstracji po 10-20000 ludzi, po których podadzą się do dymisji? No nie. Tusk nawiał do Brukseli w obliczu katastrofy a reszta zaczęła w panice kreować wałki antykonstytucyjne w trybunale. Eh. Rzeczywistość przerasta zdolności percepcyjne dr. hab, Gduli z zespołem: Katarzyną Dębską i Kamilem Trepką.Przypominam, że tamte domagały się dorżnięcia watahy i innych takich. No to mają. Kierunek dobry, ale zwrot nie ten. Tak mawiają fizycy, o czym powinien wiedzieć ów elitarny Łoziński. Nie oni dorzynają watahę a wataha ich dorzyna. W każdym razie dożynki są i naród wyraźnie jest z nich zadowolony.W druga stronę: PiS będąc w opozycji nie kwiczał na sali sejmowej non-stop, nie składał milionów wniosków o przerwę, nie urządzał ciamajdanów, nie kwilił z mównicy sejmowej jak posłanka Mucha, słowem - nie odstawiał chamówy. I społeczeństwo oczekuje od opozycji obecnej, że nie będzie robić większego chlewu w sejmie i na ulicy niż PiS za swojej kadencji opozycyjnej.Takie trudne do pojęcia?IVW Polskim Radio 24 renegat z Wyborczej Roman Imielski brata się z pisiorami Łukaszem Warzechą i Rafałem Ziemkiewiczem:https://youtu.be/3WKiqNJS45ghttps://youtu.be/3WKiqNJS45gW tej dyskusji musiał, no musiał pojawić się termin "doktryna Breżniewa": państwa se mogą rządzić się jak chcą, pod warunkiem, że nasza sitwa jest przy korycie i realizuje wytyczne owych komisji europejskich. Juncker chleje mniej od Breżniewa i w ogóle jest jego żałosną podróbą dlatego ma problemy z narzuceniem tej doktryny poszczególnym krajom. PiS, mając więcej szczęścia niż rozumu, ustawia Komisję Europejską w roli żyrantów wałów kompradorskiej ekspozytury  platformerskiej i wcześniejszej. Jest to działanie wpływające na nasze społeczeństwo, ale Polska trendsetterem narodów i wkrótce naszym śladem mogą się do nich dobrać różnymi komisjami. I Juncker z Timmermansem okażą się takimi sklerotykami, jak ta pani prokurator z drutem w głowie. I po co im to?PS: Link do wywodów badawczych owego zespołu znaleziony na stronie AszDziennika: http://krytykapolityczna.pl/instytut/raport-dobra-zmiana-w-miastku/ 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

"Eurolewica oszalała z nienawiści"

$
0
0
Taka informacja, to gruby błąd polskiej polityki informacyjnej. Ktoś w "Niezależnej" albo PAP [link] komentuje bzdury wypisywane w "The Observer", niestety niewiele rozumiejąc z tego, o czym pisze. Autorzy z Observera, a szczególnie redaktor Willi Hutton wcale nie oszaleli z nienawiści, oni po prostu nie mają pojęcia o rzeczywistości, nie rozumieją co się dzieje, nie ogarniają tego co jest w Europie Środkowej i budują w swojej świadomości fałszywy patchwork, niechlujnie zmontowany z idiotycznych stereotypów czarnej propagandy z Chobielina oraz odpadków ze stołu Tomasza Lisa, Adama Michnika i polityków klasy Róży von Thun und  Hohenstein. Nie ma znaczenia czy pan Hutton pisze z nienawiści, niewiedzy albo dlatego, że jest lobbystą komunistycznej agentury. Ważna jest dezinformacja, ważna jest dezinformacyjna funkcja narracji, z którą mamy do czynienia. Naszym zadaniem jest uporanie się z merytoryczną zawartością tej dezinformacji. Warto wiedzieć tylko jedno - czym w rzeczywistości jest ten cholerny patchwork.  Otóż jest to najczystsza komunistyczna mentalność, idealnie komunistyczna konstrukcja ich mózgów, sterowanych ideologią. Kiedyś instrukcje szły z Moskwy, teraz "narracja" płynie z Brukseli. Zmieniają się tylko nazwy - zamiast marksistowskiej nauki ekonomii politycznej socjalizmu mamy liberalną demokrację. Zamiast Moskwy jest Bruksela. Kto myśli, albo co gorsza chce działać samodzielnie - w łeb. Kiedyś, gdy coś się Moskwie nie podobało, wojsko wkraczało na Węgry (1956) albo do Czechosłowacji (1968 - Operacja "Dunaj"). Teraz, jak zauważył to Bernard Margeritte, Bruksela na razie jeszcze nie ma wojska. "Gdyby Bruksela miała wojsko, pewnie myślałaby o interwencji" [link].Teraz pozostaje im tylko artykuł 7.1.  Podobna interpretacja równie dobrze może dotyczyć treści poglądów posła Jerzego Meysztowicza głoszonych w jego wywiadzie dla "wPolityce" [link] albo zarzutów Leszka Balcerowicza [link] o "interwencjoniźmie państwowym". Poseł Jerzy Meysztowicz, zupełnie podobnie do redaktora Willi Huttona posługuje się kawałkami stereotypowych ścinków lewackiej propagandy i próbuje zszyć z nich coś na kształt programu totalnej opozycji. Istny "Pan Cerowany".Obaj panowie cerowani po prostu nie wiedzą jaka jest prawda, mają wtłoczone w mózgi nieprawdziwe informacje, boją się skutków tej urojonej rzeczywistosci i panicznie próbują znaleźć wyjście z sytuacji, której nie ma. Ich rzeczywistość po prostu nie istnieje. A oni działają "jak kiedyś". Zmieniły sie tylko nazwy. To jest bardzo podobnie do urojeń Jacka Rostowskiego, który był chory ze strachu przed pisowskim programem 500+, bo przecież w Polsce nie ma piniędzy, na taki socjal. Pan Rostowski wtedy nie miał pojęcia o dwóch faktach.Po pierwsze, pieniądze są, a PiS wiedział gdzie są, wiedział co zrobić, aby stały się użyteczne.Po drugie, program 500+ nigdy nie był programem socjalnym, to była dobra inwestycja.Pan Jerzy Meysztowicz razem z całą totalitarną opozycją mają podobne strachy napędzane kłamstwami czarnej propagandy, zmyślonymi przez takie ekonomiczne autorytety jak Ryszard Petru, Leszek Balcerowicz i zapewne Jaceki Rostowski, którzy nadal wiedzą, że tych piniędzy nie ma, a gdy piniądze rzeczywiście się pojawiły, to nie w wyniku działania PiS, ale przypadkiem, ze światowej prosperity, która przecież zaraz się skończy, a Polska powodu "nadmiernych wydatków socjalnych" i "niskiej stopy inwestycji" za chwilę zbankrutuje. Dlatego Ryszard POetru w dzisiejszy poniedziałek zaproponuje całkiem nowy i genialny program "schładzania polskiej gospodarki". Ma to być alternatywa do planu Morawieckiego, stworzona przez Ryszarda POetru. Gdyby prawda była taka, jak oni myślą, to może wtedy mieli by rację. Jednym słowem, panowie o cerowanych mózgach są ślepi na fakty, boją się własnych urojeń i chowają łeb w pustynny piach, oczywiście aby nie pozwolić na niszczenie Polski i psucie europejskiej solidarności.To się nazywa schładzanie gospodarki.Jak tu nie skopać tyłka takim frajerom?
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

Huna w Starym Testamencie o.14 Cywilizacja i Religia Atlantydy cz.1

$
0
0
Ilustracja: 
Huna w Starym Testamencie
Huna w Starym Testamencie Materiały Zebrane Cywilizacja i Religia Atlantydy cz.1WstępCywilizacja Mukulia powstała na istniejącym na znacznych obszarach Pacyfiku kontynencie Mukulia, a w skrócie Mu. Ląd Mu był częścią dawnego południowego hiperkontynentu Lamar. Do podstawowych ras zamieszkujących kontynent Mu należeli na północy Ariowie-Słowianie rasy białej z Hiperborei, a na południu Aremonianie rasy czerwonej ze starego kontynentu Lamar. Rezydowały tutaj również kolonie z różnych ras kosmicznych, które współpracowały ze sobą.Początki cywilizacji Mukulia sięgają 100 tys. lat temu, a najwyższy poziom rozwoju tak techniczny jak i duchowy osiągnęła w okresie 70 do 25 tys. lat temu. Cywilizacja Mukulia, zwana Imperium Słońca, była kolebką następnych cywilizacji ziemskich, zakładając kolonie w różnych częściach świata. Była jedną z najlepiej zorganizowanych i pokojowo nastawionych cywilizacji na Ziemi.Cywilizacja Atlantydy istniała w okresie 80 do 12,5 tys. lat temu, została założona przez cywilizację Mu i początkowo jej podlegała. Została stworzona przez różne rasy, jednak z dominującą rasą czerwoną Tolteków. Kontynent atlantycki w tym okresie składał się z pięciu wysp różnej wielkości, w tym trzech większych – Poseidii, Aryani, Og. Stolicą było miasto Cerne. Imperium to stanowiła federacja dziesięciu państw (królestw), a na jej czele stał cesarz, urzędujący w stolicy Cerne, na wyspie Poseida.Monumentalne budownictwo państwowe i sakralne stanowiły ogromne piramidy, świątynie, sfinksy i biblioteki. Technologia Atlantów osiągnęła z czasem bardzo wysoki poziom, przewyższający nawet osiągnięcia cywilizacji Mu. Ten rozwój wiedzy i technologii wyprzedzający znacznie ich rozwój duchowy Atlanci osiągnęli za sprawą współpracy z renegatami plejadiańskimi i centauriańskimi oraz Nibiruanami – upadłym bogiem Mardukiem i jego zwolennikami. To doprowadziło, począwszy od około 50 tys. lat temu do upadku moralnego Atlantów.Opanowali i stosowali różne technologie m.in. nuklearną, magnetyczną, antygrawitacyjną, laserową, ultradźwiękową, vril (energia psychokinetyczna) oraz technologię pozyskiwania energii kryształów. Piramidy stanowiły siłownię do pozyskiwania energii elektrycznej z wolnej energii kosmicznej. Eksploatowali także energię słoneczną, przetwarzaną i sterowaną za pomocą kryształów. Wszelkie pojazdy lądowe i statki morskie, podwodne, powietrzne i kosmiczne wykorzystywały te energie. Opanowali technikę lotów międzyplanetarnych. Naukowcy eksperymentowali także na ludzkim DNA, prowadzono klonowanie ludzi.Wyspiarski kontynent atlantycki był niestabilny i dotykały go okresowe katastrofy. Cywilizacja atlancka po okresie świetności rozwoju duchowego i technicznego zaczęła upadać moralnie. Do władzy doszli ludzie agresywni i nieobliczalni, zdominowani przez renegatów plejadańskich i centaurjańskich, wspomaganych przez upadłego boga Marduka, którzy opanowani manią wielkości, czuli się bezkarni i dążyli do całkowitej dominacji nad światem. Upadek moralny obyczajów doprowadził między innymi do wprowadzenia niewolnictwa i opartych na krwawych ofiarach kultów religijnych. Rozwój duchowy nie nadążał za rozwojem technologicznym, nadmiar wiedzy bez podbudowy moralnej i duchowej doprowadził do upadku tej cywilizacji.Upadli moralnie Atlanci używając zaawansowanej technicznie broni, takiej jak broń jądrowa i promienie kryształów, 25 tys. lat temu zniszczyli kontynent Mu na Pacyfiku oraz cywilizację Ujgur – Gobi w Europie i Azji. Zniszczyli tym samym Aryjską cywilizację Mukulia-Mu rozciągającą się od Europy poprzez Azję i kontynent Mu do obydwu Ameryk. Ponadto zamienili kwitnący wówczas obszar Gobi w jałową pustynię. Oszczędzono jedynie prehistoryczny Egipt i Sumer, które przyjęły supremację Atlantydy. Począwszy od 25 tys. lat temu Atlanci objęli supremację nad całym basenem Atlantyku od obu Ameryk po Europę Zachodnią i Południową oraz Afrykę i Sumer. Następnie Atlanci dążąc do opanowania świata zniszczyli I i II Aryjskie Imperium Ramy oraz Mocarstwo Jonii doprowadzając 12,5 tys. lat temu do I, a później 10,3 tys. lat temu II Potopu.W przeciągu ostatnich 100 tys. lat Ziemię nawiedziło pięć globalnych kataklizmów-potopów: 80, 50, 25 oraz 12,5 i 10,3 tys. lat temu. Ostatnie dwa Potopy I i II wystąpiły w stosunkowo krótkim przedziale czasowym od siebie, dlatego niekiedy w opisach przyjmowane są jako jeden wielki globalny potop. Ostatnia z wysp Atlantydy, Posejda została zatopiona w czasie I Potopu, natomiast cały obszar, który zajmowała Atlantyda wraz z koloniami w basenie Atlantyku z centrum w rejonie Wysp Karaibskich, został zalany i częściowo zatopiony w czasie II Potopu.Zdobycze cywilizacyjne otrzymali Atlanci od Cywilizacji Mukulia i to na bazie tej cywilizacji powstała cywilizacja Atlantydy. Ostateczna zagłada Atlantydy nastąpiła stosunkowo niedawno, bo po II Potopie. Dlatego cywilizacja Atlantydy jest najbardziej znana i najlepiej opisana, oraz znaczna część wiedzy dotyczącej prehistorycznych cywilizacji została przypisana tylko Atlantydzie. Ale analizując cywilizację Atlantydy w jej pozytywnym okresie można mieć obraz również cywilizacji Mu, od której cywilizacja Atlantydy się wywodzi i do której Atlantyda w jej pozytywnym okresie należała.Rozkwit cywilizacji i kultury AtlantydyZ punktu widzenia religijnego, w Peru tak jak i w Egipcie, praktykowane były następujące rytuały: chrzest, spowiedź, rozgrzeszenie, post, śluby religijne, komunia pod dwiema postaciami chleba i wina, hostiami którymi były chlebki znaczone świętą pieczęcią, balsamowanie umarłych, błogosławieństwo krzyżem, kult krzyża uważanego za symbol życia wiecznego i nieśmiertelność duszy, pokuta i palenie zwłok. Po obu stronach oceanu była ta sama wiara w jednego Boga, w nieśmiertelność duszy i w Świętą Dziewicę.W obydwu cywilizacjach na zachodniej i wschodniej półkuli występował ten sam kult syderalny, ta sama część złotej tarczy symbolizującej Słońce, takie same święta religijne i ceremonie. Znane były w Peru bractwa religijne i zakony. Znane też były westalki - strzegące ognia dziewice. Chippewajowie, szczep Indian, znali historię Tantala, legendę Atlasa, Meduzy o włosach wężowatych, historię Deukaljona.W Meksyku był czczony Jupiter i jego piorun. Bóg w Meksyku wyraża się przez dwa słowa Theo i Zeo; Bóg w Grecji, Theo i Zeus; Bóg hebrajski, Ja i Jah. Biorąc pod uwagę formę postrzegania Boga oraz rytuały religijne można powiedzieć, że religia peruwiańska jest identyczna z religią egipską pod względem metafizyki i rytuałów. Magia znana była Peruwiańczykom, znali ją również i praktykowali jak Greccy Ikantropowie. Uważali oni siebie za synów Słońca na równi z Egipcjanami i opowiadali o potopie podobne historie jak na starym kontynencie. Palili lub zakopywali swych zmarłych w mogiłach jak Etruskowie, wraz z ich bronią, klejnotami i cennymi wazonami. Popularne w obydwu cywilizacjach było również balsamowanie zwłok. Istnieje podobieństwo nazw miejscowości i imion własnych tak na starym jak i na nowym kontynencie. Piramidy egipskie są identyczne z peruwiańskimi, jest to symbol wyrażający kwadraturę w jedności, wynikający z budowy energetycznej człowieka.Łącznikiem pomiędzy prehistorycznymi cywilizacjami na starych jak i na nowych kontynentach wokół Oceanu Atlantyckiego był ląd Atlantydy, który znajdował się na Oceanie Atlantydzkim. Cywilizacja Atlantów była wysoko rozwinięta technicznie i duchowo. W pozytywnym okresie istnienia Atlantydy religia była oparta na filozofii, nauce, psychologii jak i etyce. System polityczno-społeczny oparty został na poszanowaniu prawach człowieka, zasadach moralnych i opiece socjalnej. W negatywnym okresie te pozytywne zasady zostały zdewaluowane.Na Atlantydzie nie brakowało niczego i dlatego w tradycji Atlantydę przedstawiano jak ziemię błogosławioną, ogród zaczarowany, kraj szczęścia, gdzie wiecznie trwa wiosna. Była to wymarzona kraina, raj ludów: Eden, Raj, Ogród Hesperyd, jednym słowem ziemia idealna, do której wzdychali wszyscy starożytni i której szukano po całym świecie, a z której ludzie zostali wygnani z własnej winy. Wszystkie bowiem produkty ziemi znajdowały się tam, cała flora i fauna. Istniały liczne miasta. Stolicą Atlantydy było gęsto zaludnione Cerne, Miasto o Złotych Bramach, Miasto Wodotrysków, ludność jego była liczna. Starożytne ludy zachowały w swych tradycjach wspomnienie czarujących ogrodów oblanych czterema strumieniami wody tryskającymi z jednego źródła. Określenia takie jak Ogród Hesperyd, Eden czy Raj, są to tylko wspomnienia o cudownym mieście Cerne, mieście Złotych Bram.Atlantydę przecinał wielki łańcuch gór wulkanicznych, niektóre z nich dochodziły do ponad 3 tys. metrów wysokości. Góry te zawierały na ogół wiele czynnych wulkanów. Tradycja donosi, że na Atlantydzie biły liczne gorące źródła a niektóre szczyty górskie dymiły. Na północ od stolicy Cerne, znajdowała się wielka góra, pokryta śniegiem, zakończona trzema ostrymi szczytami w kształcie trójzębu. Góra ta musiała być święta lub też co najmniej sławna w całym świecie, gdyż w Ameryce, tak jak w Europie przechowały się o niej wspomnienia i na obydwu tych kontynentach - góra ta była kilkakrotnie umieszczana na monetach i ozdobach. Była to wielka góra Atlan, jak ją nazywali Indianie w Ameryce, lub Góra Bogów jak mówili o niej twierdzili Sumerowie, a Grecy – Parnas lub zamiennie Trójząb Neptuna, gdyż symbolem Posejdona w Grecji był Neptun. Neptun i jego trójząb były alegorią, przedstawiającą Atlantydę z jej sławną górą o trzech szczytach.Pałac cesarski na Atlantydzie otaczały ogromne dostępne dla mieszkańców ogrody. Rosły tam wszystkie możliwe gatunki drzew owocowych o wspaniałych owocach, znajdowały się tam jeziora, strumienie, kaskady, zadrzewione obszary i gaje. Pośrodku ogrodu mieścił się olbrzymi wodotrysk, który strzelał w niebo wodą – nazywany drzewem życia. Zwano go tam drzewem życia, ponieważ chciano przez to wyrazić głęboką myśl, że jeżeli promień słoneczny jest duszą życia, to woda stanowi jego istotne pożywienie. Sławna Fontanna Miłości jest wspomnieniem tego pożywienia, który przyczyniał się do pomyślnego rozwoju całego miasta, a Drzewo Życia, czczone przez magów asyryjskich, było jego symbolem. Mówili oni, że woda jest żoną Słońca, a dziecięciem ich jest Ziemia.Cała starożytność mająca wspomnienie zaginionego lądu, zrozpaczona była z powodu pochłonięcia przez ocean cudów Atlantydy oraz żyła ona nadzieją na odtworzenie u siebie choćby częściowo ich wspaniałej kultury. I oto dlatego wszystkie narody twierdziły, iż są wygnane z raju ziemskiego przez Cheruba z mieczem ognistym, który był symbolem wulkanu oraz że błądzą po świecie w poszukiwaniu nowego raju, nowej ziemi szczęśliwości, nowego Chanaan. Dlatego to kapłani powtarzali, że na świecie jedynie praca może odkupić grzech pierworodny i odtworzyć raj, to miejsce cudowne, gdzie króluje wyłącznie szczęście. Starożytne prawo o pracy miało na celu odtworzenie Atlantydy.Egipcjanie i Inkowie w Peru przyznawali, iż całą swą wiedzę otrzymali od Atlantów. Egipcjanie zwali ich bogami a Inkowie synami Słońca. Oba określenia są identyczne i wyrażają szacunek. Starożytni Egipcjanie opowiadali, że podstawą ich religii była słynna Tablica Szmaragdowa, zawierająca całą ówczesną, skondensowaną przez uczonych Atlantów wiedzę. Tablica ta przewieziona do Egiptu przez Hermesa stała się podstawą wielu religii. Na jej podstawie został oparty Dekalog. Uwagi moralne zawarte w tablicy są bardzo piękne. Odnajdujemy je zresztą we wszystkich religiach świata. Głosiły one szacunek, należny istocie najwyższej, źródłu wszechrzeczy, powszechnemu i wszechwładnemu. Bóg ten ujawniał się nam przez życie i siły wyższe, które połączone tworzą duszę wszechświata. Siły i energie te były poczwórne, reprezentowały one cztery poziomy energetyczne tworzące całość istoty wyższej jak i człowieka. I tak odnajdujemy tu kwadraturę w jedności, tę zasadę ezoteryzmu egipskiego i hinduskiego. Piramida kwadratowa u podstawy, zakończona jednością szczytu, była symbolicznym pomnikiem tej prawdy religijnej, wielką świątynią, w której odbywało się wtajemniczenie w wiedzę transcendentalną. Ale Bóg ten, niewidzialny a wszechmocny, objawiał się w sposób bardziej namacalny dla istot ziemskich w postaci gwiazd. To też człowiek musiał czytać gwiazdy.Religia Atlantów była jednocześnie filozofią i nauką. Astrologia tak jak i astronomia grała też wielką rolę. Należy jednak przepuszczać, że zrozumienie tych abstrakcyjnych nauk było znane dogłębnie tylko tym, którzy to studiowali i tym się zajmowali, czyli przewodniczyli społeczeństwu. Cały lud zadawalał się tym, że mógł z tego korzystać.Znaki zodiaku i gwiazdy, w astrologii odpowiadają cechom natury człowieka, jako przejaw siły boskiej w człowieku. Uważane są, jako postacie symboliczne, a nie jako bóstwa.Astrologia była nauką uniwersytecką, wykładana była na uniwersytetach. Astrologia a szczególnie astrologia planetarna mówi między innymi o predyspozycjach człowieka i jego talentach. W momencie urodzenia człowieka w ściśle określonym miejscu i czasie na ziemi układ planet i gwiazd jest w ściśle określony. Na ziemię cały czas dociera wychodząca z centrum kosmosu pierwotna energia wszechświata, energia życiowa wszechświata, która odpowiedzialna jest za tworzenie wszystkich form we wszechświecie. Energia ta ma wpływ na życie na ziemi. Układ planet i gwiazd, które mają określoną masę, powierzchnię, odległość, magnetyzm oraz ładunek elektryczny, tworzy pojemnościowo – indukcyjny(magnetyczny) filtr częstotliwościowy dla tej energii. W wyniku ruchu planet i Ziemi w stosunku do innych planet i gwiazd, wypadkowe, magnetyzmu i pojemność elektrycznej tego układu cały czas się zmienią, dla każdego punktu w dowolnym czasie na ziemi. W danym punkcie na ziemi w określonym czasie pewne częstotliwości energii życiowej wszechświata docierają a inne nie, a jeszcze inne mniej lub bardziej. Energia ta w zależności od swojej częstotliwości, wibracji i natężenia po przejściu przez filtr planetarny, odpowiednio wpływa na charakter, predyspozycje i kierunki rozwoju człowieka w momencie jego urodzenia. A także później w trakcie jego życia. W horoskopie badany jest układ planet układu słonecznego oraz słońca i księżyca, wzajemne ich położenia, oddalenia i zbliżenia oraz odnosi się to do gwiazdozbiorów na ekliptyce.Znakom zodiaku przyporządkowane są zwierzęta, cechy charakterystyczne tych zwierząt dominują u ludzi urodzonych pod danym znakiem, tak przekłada się wpływ energii wszechświata na człowieka urodzonego w danym miejscu i czasie na ziemi. Również planetom, jako elementom filtru planetarnego-astralnego przypisano pewne cechy charakterystyczne, co ma odzwierciedlenie w świecie zwierząt i ludzi na ziemi.Atlanci głosili o wielkim wpływie Słońca na życie na Ziemi, dla nich Słońce było powszechnym motorem życia. Toteż kult Słońca był jednym z najbardziej rozwiniętych kultów na Atlantydzie. Budowano na cześć Słońca gigantyczne świątynie o olbrzymich salach i sufitach. Na ołtarzu lśniło wielkie złote słońce tak ustawione, aby co rano pierwszy promień Słońca odbijał się w nim jak w lustrze. Świątynie Inków i nabożeństwa ich były pozostałościami religijnych ceremonii atlanckich. Na wierzchołkach gór układano koła z monolitów. Wielkie te głazy były w liczbie dwunastu. Każdy z nich symbolizował jeden ze znaków zodiaku. Ich układ polegał na tym, że pierwszy promień słoneczny musiał padać na kamień, symbolizujący dany znak zodiaku, w którym się właśnie znajdował. W ten sposób korzystali oni z pewnego rodzaju kalendarza gwiezdnego, wskazującego pozycję Słońca w biegu poprzez strefę zodiakalną. Ponieważ tu, na ziemi, ogień jest najczystszym symbolem słońca, ustanowiono kult ognia. Obrzędy te były analogiczne z tymi, które praktykowano u Ariów-Słowian. Specjalni kapłani poświęceni byli Słońcu. Istniały też kapłanki składające śluby czystości, których zadaniem było podtrzymywanie ognia wiecznego na ołtarzach. Westalki są kontynuatorkami tradycji kapłanek atlanckich. Stąd czerpie swe źródło wieczysta adoracja w naszej religii chrześcijańskiej.Atlantyda więc zrodziła większą część dzisiejszych obrzędów religijnych, które zostały przekształcone, ale niezniszczone poprzez zwyczaje, warunki klimatyczne czy ewolucję myśli. Zasady współczesnych kongregacji religijnych, opierających się na celibacie, są pochodzenia atlanckiego. Nasze zakonnice są tylko córkami słońca poświęconymi służbie bożej. Kult słońca i jego następca kult ognia były podstawą religii. Wprowadzono tańce na cześć Słońca, króla Gwiazd. Taniec ten polegał na naśladowaniu biegu Słońca poprzez konstelacje zodiakalne. Grupy tancerzy przedstawiające znaki zodiaku, były odpowiednio poprzebierane, jedne za lwy, jedne za barany, inne za raki. Poza tym pewne grupy sygnalizowały wiosnę, inne lato lub zimę. W ten sposób przedstawiali oni wielką tajemnicę nieba. Dowody na praktykowanie tańców tego typu przez ówczesnych ludzi możemy odnaleźć w krajach skolonizowanych przez Atlantów, np. w Egipcie oraz Grecji. Przykładem są malownicze tańce jawajskie, oraz innych ludów, pochodzą z tego źródła. Tak samo w Peru Hiszpanie odnaleźli je w całej wspaniałości. Zauważmy też, iż w innych religiach, procesja przypomina również te antyczne święta. Jest dwanaście stacji, tak, jak i tam było dwanaście znaków, przed każdą stacją procesja zatrzymuje się, śpiewa, modli tak, jak ongiś przy każdym znaku tańczono specjalny taniec. W rezultacie obecne procesje religijne nie są niczym innym, jak starą atlancką ceremonią astronomiczną. Czci się w niej Słońce, symbol najwyższej siły w jego drodze poprzez zodiak. Każda stacja jest wyrazem jednego z wysiłków Słońca, walczącego z ciemnościami dręczącymi życie. Modlitwa jedynie zastąpiła taniec, gdyż kiedyś taniec był oznaką szacunku, dowodem adoracji, z czasem w oczach kapłanów stał się rozrywką świecką.Atlanci wierzyli w nieśmiertelność duszy i szczęśliwość wiekuistą nieba. Dla nich po śmierci życie duszy trwało i przyjmowało jedynie nową formę. Dusza ulegając ciągłej ewolucji, przebywała przeróżne etapy życia aż na koniec stawała się subtelną światłością i powracała do pierwotnej swej formy, wcielając się w Absolut, źródło przedwieczne. Według nich, dusza w swej transformacji zamieszkiwała coraz subtelniejsze powłoki i stawała się z biegiem czasu w miarę ewolucji aniołem, archaniołem lub serafinem. Religie Inków, Hindusów i Egipcjan odkrywają nam ten dogmat. Możliwe że Atlanci czcili pamięć przodków, ale nie wiadomo czy istniał specjalnie poświęcony im kult, gdyż tradycje nam mówią, że ani w Egipcie ani w Indiach nie było tego kultu aż do zjawienia się Ramy. Wierząc w nieśmiertelność duszy, Atlanci balsamowali swych zmarłych tą samą metodą co Egipcjanie oraz Inkowie.Istniały poza tym jeszcze i inne kulty. Księżyc, a także inne gwiazdy miały swych wyznawców. Wszystkie planety były czczone nie jako istoty władcze lecz jako dobrzy i źli bogowie jako symbole siły boskiej. Rozważany był dobry i zły wpływ różnych planet. Wiedzę, naukę i religię podawano w formie artystycznej. Dlatego lubiono wyśpiewywać swe obserwacje i podawać naukę w formie alegorii. Kochali się w symbolach, w tańcu, w malowniczych i pełnym wdzięku ceremoniach, wiedząc, że każda prawda oprawiona w formę ciekawego obrzędu, łatwiej zapisuje się w pamięci niż sama treść podana w formie abstrakcyjnej i smutnej. Wspomnienie święta żyje długo. Krócej się zaś pamięta to, co się tylko przeczytało. Dla tych którzy potrafili rozumieć, ceremonie przypominały cały szereg obserwacji naukowych i prace uczonych.Egipt bezpośrednia córka Atlantydy powinien być uważany za źródło z którego powstał nasz świat obecny ze swym idealizmem, jak również ze swym niskim materializmem i kolonializmem.Magia grała wielką rolę na Atlantydzie. Lecz magia wymaga ogromnej ewolucji naukowej. Nie ogranicza się ona tak, jak to pospolicie sądzą, do praktyk czarodziejskich. Magia polega na znajomości i zastosowaniu praktycznym sił psychicznych natury. Wkłada więc w ręce tych, którzy posiadają jej sztukę, władzę ogromną, która im pozwala wedle własnej woli zmieniać w kierunku dodatnim lub ujemnym przedmioty naturalne, podległe ich sile. Tak więc przemiana metali może być aktem magii.Otóż znajomość tych sił i ich zastosowanie wymaga głębokich studiów praw fizycznych naszego świata. Co sprawia, że chemia, fizyka, filozofia, anatomia, astronomia i mechanika, słowem wszystkie te nauki, którymi się szczycimy, i których ojcostwo sobie przypisujemy, znane były i studiowane na Atlantydzie. Ale badano nie tylko stronę fizyczną przedmiotu lecz i metafizyczną. I tak, botanika nie ograniczała się wyłącznie do opisu roślin. Odkrywała ona poza tym ich zalety lecznicze, wpływy filozoficzne i psychiczne, i na koniec, ich stosunek do astrologii.Jednym słowem, magia wymaga syntetycznych studiów nas wszystkich z czego składa się nasz glob, zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym, dla poznania najdrobniejszych praw natury, wedle których mogłaby działać. Mag posiada więc dużą władzę, gdyż posługując się pewnymi prawami natury, posiadającymi większy współczynnik władzy niż inni, może oddziaływać na te prawa i zmieniać stan natury tak w dziedzinie fizycznej, jak i psychicznej. Władza ta może działać również w złym, jak i dobrym kierunku. Wola ludzka sama wykreśla cel. Stąd pochodzi odpowiedzialność maga i podział na białą i czarną magię. Białą jest ta, której cel jest moralny i wywołujący rozwój nie tylko pojedynczej jednostki, ale całych ugrupowań społecznych, zaś czarną magią jest ta, której cel jest pognębiający, niemoralny i którego rezultat służy wyłącznie ku zaspokojeniu egoizmu maga i jego namiętności. Tak więc hipnotyzm, zastosowany w celach wyleczenia z jakiegoś złego nałogu będzie czynem białej magii, natomiast ten sam hipnotyzm, użyty w celu wymuszenia pieniędzy lub zadania gwałtu fizycznego jest czynem czarnej magii.Atlanci doszedłszy do zenitu swej cywilizacji, w dużej części byli magami. Znali dokładnie tę sztukę i praktykowali ją w szlachetnych i rozwojowych celach. Oni to odkryli sławną siłę psychiczną, zwaną vril, (akasa, prana, mana, qi, ki). Atlanci znali tę siłę o wiele lepiej od nas i umieli się nią posługiwać. Dzięki niej potrafili przekształcać metale i leczyć choroby. Posługiwali się nią jako siłą motorową, jako środkiem, powodującym rozwój dzikich roślin i pewnych gatunków zwierzęcych. Prawdopodobnie dzięki tej sile właśnie udało im się oswoić zwierzęta. Jednym słowem, posługiwali się magią w przemyśle, w rolnictwie, rozbudzali dzięki niej inteligencję niedorozwiniętych dzieci, leczyli za jej pomocą nie tylko choroby fizyczne, lecz i moralne. To Atlantom zawdzięczamy; owies, żyto i w ogóle ceralia, przekształcenie rośliny bananowej w drzewo bananowe, oswojenie i krzyżowanie zwierząt domowych. Od czasów Atlanckich zrobiliśmy w tej dziedzinie minimalne postępyWiedzę wykładano w licznych szkołach, prowadzonych na koszt rządu. Szkoły te dzieliły się na niższe i wyższe. Kapłani byli profesorami. Szkoły te były mieszane. Kobietę traktowano na równi z mężczyzną, a nawet uważano ją za wyższą w promieniowaniu siły psychicznej, vrilu. Kobiety i mężczyźni otrzymywali więc to samo wykształcenie i wychowanie. W wieku lat dwunastu wolno już było wstąpić do szkoły, chodź nauczanie nie było obowiązkowe. Dla chłopów i rzemieślników istniały szkoły przemysłowe i rolnicze. Nauczanie nie było jednolite, nauka szła w kierunku uzdolnień każdej jednostki. Astrologia i dar jasnowidzenia odkrywały profesorom charakter zdolności ucznia i kształcono go wyłącznie już w tym kierunku, dążąc do jak największego rozwoju talentu. W szkołach tych uczono astronomii, astrologii, chemii, alchemii, nauki o roślinach i ich właściwościach leczniczych, magnetyzmu, matematyki, medycyny, nauki o kamieniach, i zapachach.Atlanci posiadali księgi i biblioteki. Znali też papier, lecz chętniej posługiwali się cienkimi płytkami metalowymi, których gładka powierzchnia podobna była do białej porcelany. Uzupełniali tekst pisany tworząc całe księgi grawerami. Początkowo językiem powszechnym był toltecki. Język Meksyku i Peru są jego pozostałościami. W koloniach posługiwano się językami tlawatli i rmoahal. Języki te nie miały wcale odmian. Język Basków, Etrusków, Guanczów i tajemniczy język pierwotnych Egipcjan są produktami tych dwóch skombinowanych języków. Stąd pochodzi podobieństwo języka Basków i narzeczy amerykańskich, egipskiego i peruwiańskiego.
Ocena wpisu: 
4
Średnio: 3.5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 33295 articles
Browse latest View live