Bez większego echa przesszedł przez ulice stolicy "marsz konfidenta". Zmieścili sie na nim wszyscy krajowi donosiciele z "pierwszej ławki" oraz gromady zwiezionych z kraju aparatczyków, najczęściej z samorządów gdzie rządzą jeszcze niestety PO-sitwa i "zielona zaraza". Byli beneficjenci magdalenkowego układu a także ci pomniejsi geszefciarze i zPOdzieje, którym ostatnie osiem lat "żyło się lepiej". Na szczęście nie słuchałem "przemówień" liderów tzw. "opozycji" przez co zaoszczędziłem trochę zdrowia. Przyglądałem się ludziom na zdjęciach, ponure miny, czasem wymuszone uśmiechy, monotonne skandowanie. Flagi unijne, dużo mniej narodowych, za to sporo tęczowych różnych organizacji dewiantów seksualnych. Szczytem głupoty popisał się leming niosący podobiznę Osamy bin Ladena. Biedni zagubieni ludzie prowadzeni przez agenturę i płatnych zdrajców. To jednak szczęście, że ta kawiorowa i ośmirniczkowa "opozycja" nie ma czasu na prawdziwą opozycyjność. Utuczeni na publicznych pieniądzach aparatczycy mogą czasem wyskoczyć na godzinę "na protest" ale poświęcić się na dłużęj? I to za darmo...? Największym problemem tzw. "opozycji" jest całkowity brak pomysłu na program choćby odrobinę konkurujący z Dobrą Zmianą. Kogo obchodzi TK, nieopublikowane "orzeczenie" tegoż, w porównaniu z 500plus czy obniżeniem wieku emerytalnego? Niektórzy publicyści straszyli przed tym "marszem", że będzie początkiem jakiegoś polskiego "majdanu". Dla mnie od początku jasne było, że "opozycję" stać na opłacenie autokarów, może i jakieś "kieszonkowe" dla uczestników, ale protest na poważnie? To niemożliwe - bo większość "manifestantów" wieczorem ma dawno już umówionego grilla, biznesową kolację czy wizytę w fitness. Jedyny majdan na trwale związany ze stolicą to dziś tylko Radosław Majdan były bramkarz reprezentacji Polski...
W czasie gdy tzw. "opozycja"łaziła po ulicach "broniąc demokracji" pan prezes Jarosław Kaczyński rozmawiał z Polakami w sieci. Ciekawe to były dialogi. No i znów ujawniło się poczucie humoru pana prezesa, który celnie wypunktował liderów tzw. "opozycji". Rzeczywiście nieuk Swetru może maszerując, serio myśleć, że broni konstytucji 3 maja i prawa do polskiego tronu dla rodu Wettinów. Choć zapewne nie ma pojęcia, że dwaj królowie z tej saskiej rodziny panowali w Polsce. Przepaść intelektualna dzieląca lidera prawicy od jego politycznych wrogów jest wyraźna dla większości Polaków. Dlatego bełkot "bufetowej", która widziała na "marszu konfidenta" 200 tysięcy ludzi (było około 30-40 tysięcy) pokazuje panikę i bezsilność niedawnych "władców" III RP. Dobrze, że pojawił się Bredzisław i "przemówił", Bo przypomniał czym może skończyć się powrót do władzy jego kolesi. Kiedy patrzyłem na wielkogłowego Borysa, nomen omen Grabarczyka, popiskujące "nowośmieszne" paniulki, otyłe oblicze "ludowca" Kalinowskiego, widziałem łże-elytę III RP w pigułce, wszystko co podłego, głupiego i złodziejskiego łaziło po ulicach Warszawy w "obronie demokracji". I jakoś żaden z me(n)diolanych magów nie zauważył, że mimo nienawistnych bannerów i transparentów, mimo okrzyków wzywających do dzielenia Polaków nikt nie przeszkadzał szKODnikom. Nie było zamaskowanych "nieznanych sprawców", nikt nie prowokował zamieszek, nie było żadnej "bratniej" pomocy zza Odry. Dziwne...szczególnie dla tych co pamiętają działania ludzi Tuska i Komorowskiego na Marszach Niepodległości czy innych manifestacjach patriotycznych w latach 2010-15. To ja już wolę obecny "brak demokracji" niż "rozwinietą demokrację" III RP pod nie-rządem PO-mafii...
Ocena wpisu:
Kategoria wpisu: